2 latka!!!
Komentarze: 0
Niania zabrala Terroryste do poludnia na spacer. Miala mi po drodze balony kupic, bo jakos tak wydawalo mi sie, ze mam duzo czasu do urodzin malego, a czas zlecial...
Nadmuchalam sie dziadostwa. W celu zawieszenia nalatalam po krzeslach i blacie kuchennym. Cud, ze nie zlecialam, bo brzuch juz od dawna zaslania mi widok stop i podlogi.
Nauzeralam sie z Terrorysta po drzemce, bo bestia nie chciala sie ubrac, o zmianie pielszki nie wspomne. Zreszta od rana strasznie marudny byl, wiec telefon niani, ze na ciasto nie przyjdzie, ale zabrac go moze, byl zbaweniem.
Potem musialam siebie doprowadzic do stan uzywalnosci. Szybki prysznic - do latwych zadan juz nie nalezy, odzianie sie - od pasa w dol stanowi nie lada problem, no i mejkap - po pierwsze wyszlam z wprawy, po drugie przy tak spuchnietych dloniach o dziwo udalo mi sie nie stracic oka.
I jak chcialam na chwile legnac, to zjawil sie tesc z ciocia Jola, po chwili dolaczyla tesciowa z ciocia Mira i Slubny. Tym sposobem z wywieszonym ozorem przyjelam gosci.
Terrorysta mial dozowane prezenty. Coby nie zglupial to raz, a dwa coby sie nacieszyl wszystkim innym, zanim dostanie upragniony motor. Tzn. uwielbia motory, sam sie nie domagal. I faktycznie, jak wniesli malego harleya nie mogl sie nacieszyc. Nawet szybko zalapal, co trzeba robic, zeby jechal.
A na koniec Slubny sobie przypomnial, ze bramka zostala u rodzicow. Jak ja przytachal, to zaczely sie gole. Slubny chcial, zeby Terrorysta kopal pilke do bramki, maly uparl sie na pilke reczna:).
Ogolnie impreza sie udala. Dmuchanie swieczek (tak oczekiwane) przeslonila chec zdobycia czekoladowych ozdob na torcie. Terrorysta jakis detkowaty byl, ale dal rade. Juz sie zastanawialam czy go bardziej nie rozklada. Zreszta nadal zyje niepewnoscia.
Jakos tak wyszlo, ze tesciowa zostala poinformowana, ze Wigilie spedzamy u siebie. Mine miala nieteges, ale mam to gdzies. To nie ja bede sie dostosowywala za kazdym razem. Atmosfera zrobila sie ciezka na chwile. Tesc tez jakis smutny siedzial. Tylko Slubnego przy tym nie bylo. Zreszta jak zawsze w waznych momentach. Ech...
Najwazniejsze, ze wszystko sie udalo.I dzien minal jak zaplanowalam ja, a nie tesciowa!!!
Dodaj komentarz