A dzisiaj...
Komentarze: 0
W koncu wczoraj caly dzien na nogach. Wieczorem jeszcze uzerajac sie z Terrorysta, ktory dostal sil, przygotowywalam kolacje, bo Slubny jechal na dworzec po kumpla. Niby nic takiego, ale tez stojac... I spelniajac w miedzyczasie zachcianki Terrorysty paletajacego sie i marudzacego.
Dosc dlugo siedzielismy, mimo ze chlopaki mieli wstac cos po 4.00, bo wyjezdzali do Ostroleki na rozprawe w sprawie campera, ktorym jechali przeszlo 2 lata temu na mistrzostwa.
***
Terrorysta dzisiaj znowu humorzasty wytoczyl sie z lozka. Dopadl swoj motorek i zejsc nie chcial. Dopiero przed 9.00 udalo mi sie go ubrac i przebrac z nocnej pieluchy. Sniadania nie ruszyl. Nawet mleka nie tknal.
Po 9.00 przyszedl szwagier z prezentem dla chrzesniaka. A jaka radosc byla ze smieciary. I chwila spokoju. Zreszta W. zabral mi malego i motorek:) na spacer. Tzn na podworko do babci. Tym sposobem mialam przeszlo godzine spokoju. I Terrorysta wrocil po sniadanku. Jednak Smarkactwo musi miec towarzystwo do jedzenia!
Maly wrocil niby zmeczony po 11.00, a do 12.40 jeszcze wymyslal. A ostatnie 15 min wrzeszczal i wrzeszczal. Chyba ze zmeczenia juz nie wiedzial czego chce. I padl...
Czekam az sie obudzi. Obiad i do niani. Moze niania wczesniej da sie namowic na kawke. Bo cos mi sie miga...
Dodaj komentarz