gru 17 2008

"porod"


Komentarze: 3

Zaczelo sie wszystko w piatek nad ranem. Planowalam wstac o 5.30, wziasc prysznic, dopakowac torbe i pozegnac z Terrorysta.

Jednak pecherz o 5.00 wyrwal mnie ze snu. Jeszcze zwlekalam z wygramoleniem sie z lozka... bo do latwych czynnosci to nie nalezalo... no i lenia mialam... i spac mi sie chcialo. Ale czuje, ze mi sie mokro robi. Cholera (mysle) dobrze, ze to juz dzis, bo jak juz nie czuje, ze sikam... Poszlam do kibelka, a to wody sie sacza. Hm... i co teraz?? E tam ide jeszcze polezec. Jak pomyslalam tak zrobilam, ale zasnac juz nie zasnelam.

Wygramolilam sie ponownie. Wzielam prysznic. Ubralam sie. Dopakowalam. Obudzilam Slubnego. Przygotowalam mleko dla Terrorysty - ostatnio o tej porze juz na nogach byl...

Bylo juz kole 6.00 jak zorientowalam sie, ze ten bol brzucha to skurcze. Czyli tak czy siak Klusek bylby dzisiaj na swiecie. Jeszcze przez glowe mi przeszlo, ze moze uda sie naturalnie...

Przyszla tesciowa do Terrorysty. Terrorysta sie nie obudzil. Smutno mi jakos sie zrobilo. Dalam buziaka pochrapujacemu synkowi (ledwo schylajac sie nad lozkiem), poglaskalam po glowce i jazda do szpitala.

Najpierw formalnosci w izbie przyjec. Zbucowana pani wypisujaca dokumenty. Grzebie sie i grzebie, a ja mam skurcze co 5 min. Wreszcie idziemy na 3 ptr na porodowke. Zdziwilam sie, ze pani Ewa nie czekla na mnie, bo tak bylam umowiona we wtorek.
Na gorze niemile przyjecie poloznej "Miala byc pani pol godziny temu! Juz lekarz sie pytal." Mysle : "Jak kurwa pol godziny temu???? Preciez wyraznie pytalam we wtorek czy na gorze mam byc o 6.30 czy w izbie przyjec o 6.30!!!" Ale co tam.

Polozyla mnie na lozku, podlaczyla ktg i kroplowke i zabrala sie za papiery. "Noz kurwa ile tych formalnosci? I tych samych pytan co na izbie?" A mnie boli. Wody sie sacza. Skurcze coraz czesciej, a ta franca dzwoni do coreczki. A Slubny siedzi za lozem meki i robi fotki... chyba go pojebalo. Skurcze juz chyba co minute. Slubny przysypia, co mnie doprowadza do szalu. Franca zdziwiona (a juz wczesniej widziala na ktg i pytala) " To pani ma skurcze???" "Ano kurwa mam!!!!! Bylo gadac wiecej przez telefon. Slubny kurwa nie spij bo mnie boli. I gdzie ci pierdoleni lekarze??? Wielkie halo o 30 min spoznienia (wedlog nich, bo ja przyjechalam jak kazali), a teraz nikogo nie ma. A mnie boli. I na cholere cesarka jak i tak cierpie...!!!!!"-[se mysle i sie wkurzam].
Franca mnie goli. Przejezdza przez mojego giganta pryszcza. Myslalam, ze zajebie, tak bolalo. A ta mi mowi, ze to nie powinno bolec. Nie wcale. Wrzud wielkosci sliwki, ale bolec nie powinno...

Gdzie ci lekarze i anestezjolodzy do cholery??? Boli!!!!!!! Wreszcie sie zaineresowali. Ide na sale operacyjna, a ci mi tu wyskakuja ze znieczuleniem zewnatrzoponowym. A ja przeciez chciala ogolne... bo paraliz... bo bol glowy... bo ruszc sie nie mozna... Cholera, znowu mnie wkurzaja!!!

No dobra. Wbili sie w kregoslup, skurcze minely, a raczej ich nie czuje, no i nogi tez juz nie moje. Tylko czemu rece mi tak lataja?

No dobra. Wkroczyli lekarze. Zaraz Klusek bedzie z nami. Smiesznie tak patrzec i sie wtracac w trakcie operacji. A gadatliwa bylam. Se rozcieli skore i ciagna, kazdy w swoim kierunku. A ja czuje taki brutalny masaz, ale niebolesny. Rece nadal telepia sie. Anestezjolog tlumaczy mi, ze to moze z nerwow. Ale ja wyluzowana, tylko mi zimno.

A ci grzebia mi w tym brzuchu i grzebia... Nagle moj lekarz odwraca glowe i mowi "O ja pierdole!!!" No i sie źdzebko zdenerwowalam. Tzn pierwsza mysl "Tyle tluszczu mam?", druga "Taki duzy?", trzecia "Cos z dzieckiem nie tak". A lekarz nie chce nic mowic. No to ja sie denerwuje. W koncu patrze i widze, ze 6 osob cisnie na ten moj brzuch, a maly wyjsc nie chce. Wreszcie krzyk... Klusek zostal ze mnie wyrwany... brutalnie... latwo nie bylo...

Okazalo sie, ze maly owiniety byl pepowina. A lekarz jak mnie otworzyl, to sie przerazil wielkoscia glowki i musial nacinac kawalek wiecej [ale to wiem juz od oddzialowej:)].

No i tyle z samego "porodu".

Potem zawiezli na sale. Podlaczyli kroplowke. Czekalo jeszcze 5 flaszek na stoliku. Nie kazali sie ruszac. Tylko glowa na boki. Bron Boze podnosic, bo te bole glowy moga byc.

ciernista : :
19 grudnia 2008, 14:24
nie miałam przyjemności rodzić naturalnie ale miałam tą samą bajkę z Filipem- tylko skurcze 25 godzin :/
Dobrze, że już w domku jesteście :)
18 grudnia 2008, 07:07
jeszcze wole o tym nie myslec:)
17 grudnia 2008, 22:59
Wyobrażasz sobie jaka będziesz happy za kilkanaście lat, kiedy twoi chłopcy zaczną przyprowadzać dziewczyny do domu?

Dodaj komentarz