kwi 26 2010

szpital c.d.


Komentarze: 1

W czwartek Miszelina dopadlo. Temperatura wieczorem, rano juz pokaslywal i katarek lekki.

 

Poszlam do kontroli. Skonczylo sie antybiotykiem u nas wszystkich, a w sobote pod antybiotyk podlaczyl sie Slubny.

 

Tescie zostali z dziecmi, a my w sobote na chrzciny. Matka chrzestna zasmarkana, zachurchlana o dziwo przetrwala bez wyplucia pluc i dundli po pas... do momentu powrotu. W drodze powrotnej Slubnego rozkladalo konkretnie. Nawet pobocze zaliczylismy przy predkosci 160 km/h, bo mu sie przysnelo?, zamyslilo?. Refleks jednak a moj Slubny, wyprowadzil bryke na prosta. A ja koncert kaszlowy co chwila, rolka papieru w ruch - chusteczek nie oplacalo mi sie brac.

 

Do dzis zapluwam otoczenie i z rolka przy boku chodze, ale juz jest lepiej, tzn ja sie lepiej czuje, jakos funkcjonuje. Dzieciaki jeszcze kaszla, Miszelin smarczy, ze nie nadazam wycierac, a jeszcze walczy ze mna. Ale wyszlam na spacer na 40 min. Poszaleli na placu zabaw. Zobacze, co z tego wyjdzie. Ale pogoda taka piekna, moze nie zaszkodzi.

 

I sukces. Terrorist po 2 m-cach przekonywania i kombinowania, wola siusiu. Siada na malej klapie na toalete. A juz sie martwilam, ze bedzie z pampersem do 18-nastki.

ciernista : :
moonik1
26 kwietnia 2010, 21:53
Ale masz teraz okres... moze niedlugo sie poprawi... TRzymam kciuki.

Dodaj komentarz