tydzien u Rodzicow
Komentarze: 0
U wujostwa w miare spokojnie. Oczywiscie Terrorist walczyl o swoje i o zainteresowanie, lejac Miszelina i zabierajac wszystko czego maly sie zlapal.
Pierwszy wieczor dal nam Miszelin pogadac, bo pierwsza pobodke zrobil dopiero o 2.00. Za to kolejna noc masakra. Budzil sie co chwila i cyca sie domagal.
U Rodzicow Terrorist o wiele grzeczniejszy niz ostatnio. Tata o dziwo nie protestowal, jak zamykalam Terrorista za kare w pokoju do czasu jak sie uspokoi - do tej pory nie pozwalal, bo dziecko nie moze plakac. A dziecko wykorzystywalo jak moglo. Moze dlatego nie protestowal (Tata nie Terrorist), ze sasiedzi remont generalny robia z wyburzaniem sciany i wiercenia i klucia i tak zagluszaly wrzask Terrorista. Tego nie wiem, ale najwazniejsze, ze swoja pozycje i autorytet w relacjach ja-Terrorist zdolalam poprawic.
Terrorist jakis domator sie zrobil odkad wrocilismy znad morza. Niechetnie chodzil na spacery. Dawal sie skusic na zbieranie kasztanow, karmienie koz w parku i ogladanie gigantycznej zaby (miasto takowa zafundowalo w parku- zaba z roslin skalnych kosztowala podobno 8 tys; nie powiem wyglada ladnie). Ale to i tak po chwili domagal sie powrotu do domku. Wolal z Babcia zostawac.
Dzieki temu po raz pierwszy od narodzin Miszelina moglam poodwiedzac stare katy, polazic po miescie i wogole gdzies dalej zapuscic sie z wozkiem.
Wczesniej tylko park i park. Ale tam najbardziej ladowalam akumulatory. Cisza, spokoj...
Robilam tez badania TSH Terroristowi. Wyszly dobre:)
Dodaj komentarz