mar 05 2009

Tym razem nie wypoczelam.


Komentarze: 0
Przy Terroryscie u Rodzicow odpoczywalam. Bylo to dziecko uryczane. Chwili mnie nie widzial i juz stawial pol bloku na nogi. Okazalo sie, ze nie musze byc ja. Musial byc przy nim ktokolwiek, byle byl, patrzyl, podziwial i gadal. I tak skubaniec mial od drgiego dnia zycia.

Wiec jak pojechalam z nim pierwszy raz do Rodzicow (kolejne razy tez, poki obracac sie nie zaczal, a zaczal pozno, jakies 7 m-cy mial) odpoczelam. Odpoczelam psychicznie i fizycznie tez. Moglam sobie poczytac, wyjsc do sklepu, ze smieciami (tak nawet to bylo dla mnie przyjemnoscia). A Terrorysta lezal w lezaczku, od czasu do czasu bujany i lypal slipiem na Babcie. Ja tylko bylam potrzebna do zmiany pieluszyska i podania mleczarni.

Teraz jak jechalam, myslalam, ze bede mogla czas poswiecic Terroryscie. Klusek w lezaczku bujany i zabawiany przez Babcie, a ja czas dla Starszego. Spacerek, rysowanie, gra w pilke w przedpokoju...
No i dupa. Realia byly inne. Lezaczek parzyl, bujanie nie pomagalo, babcinych rak nie tolerowal, dziadkowych zreszta tez nie. I tak dziadki nie daliby rady go na reku trzymac za dlugo, bo klops z niego, ale myslalam, ze pozwoli sie soba zajac.

Tym sposobem Terrorysta pierwszy raz w swym zyciu widzial jak duzo czasu musze poswiecic Dawidowi. Nie bardzo mu sie to spodobalo. Jak Mlodego nosilam, to Starszy pchal sie na 'opa', ale jak Klucha spal i moglabym czas i rece poswiecic Terroryscie, to nie byl zainteresowany. Na spacer udalo mi sie wyjsc ze Starszym 3 razy. TRZY RAZY PRZEZ DNI 10 !!!! W leb dostawalismy, ale wyjsc sie nie dalo, bo Klusek dostawal o dziwnych porach kolki i wtedy juz Rodzice nie byli w stanie nic zrobic. Wtedy musialam Mlodego nosic. Rece odpadaly, ja nosilam, Terrorist pchal sie na opa, wiec czasem dwoch nosilam jednoczesnie. I tak przez wiekszosc dnia. Mama starala sie jak mogla, dwoila i troila, zeby zabawic w tym czasie Starszego, ale nie zawsze wychodzilo.

Jak Terrorist zasypial, to ja migiem ubieralam dracego sie Kluska (ubierania nie znosi) i lecialam ladowac akumulatory do parku ( tu nie mam czegos takiego:( ). Cisza, spokoj, biale drzewa jednego dnia, plucha nastepnego. I tak sobie jezdzilam wokol stawkow i drzewkow, laweczkow i mostkow parkowych i delektowalam sie spokojem. Tylko ten spokoj burzyla mysl "Obudzil sie juz czy nie? Chyba zadzwonia jakby co?".

Nawet przez miasto raz przeszlam. Na sam koniec w sobote. I sie tylko wkurzylam, bo zajebiste przeceny dzieciecych szmatek byly, a ja bylam juz po zamknieciu sklepow. Fak. A tu brak sklepow tego typu i tylu. I przecen takich zajebistych tez nie ma. (Boszeeeeee, gdzie mnie tu diabli przyniesli???).

Tak wiec zylam sobie 10 dni w biegu. Jednego karmie i przebieram, zaraz drugiego trzeba oporzadzic. Kapiel malego, duzy sie laduje i awanturuje,ze teraz on sie chce myc. Kapie duzego, maly wrzeszczy jak opetany w lezaczku, a nad nim Babcia, ktora sie stara uspokoic, ale nie idzie. Staram sie ubrac szybko Terrorista, to ten ucieka. Maly nadal wrzeszczy. Karmie Kluska, a Terrorist domaga sie usypiania i mleka.

Smialam sie, ze wieczorna kapiel i mycie zaczne juz rano. Pod prysznic na 3 min, biegiem i juz ktorys sie darl. Potem po jakiejs godzinie udawalo mi sie umyc twarz, potem zeby w przelocie. A Rodzice tylko pytali "I co juz umylas jedna reke, czy udalo ci sie dwie?". Takie mieli poczucie humoru, podczas gdy ja na pysk padalam.

Dobrze, ze mam nianie. Zreszta u siebie w domu szlo by mi lepiej. wszystko na swoim miejscu, Terrorist mniej wymysla, no i Klusek lepiej spi. Tam ledwo zasnal, to Terrorist sie wydzieral i go budzil. W domu jakos omija sypialnie, a tam lecial od razu tam, gdzie wytargalam malego.

Przez chwile tez mialam nadzieje, ze kolki sie koncza. Nie podawalam zadnych specyfikow typu Sab simplex, espumisan, czopki itp, bo nie maialam czasu (dziwnie to zabrzmi, ale podanie 15 kropli graniczylo z cudem). I przez pierwsze 3 dni Klusek kolek nie mial. Przechwalilam i czwartego dnia sie zaczelo. Tyle, ze nie w nocnych godzinach. Caly dzien po kilka minut . Czasem wieczorem dluzej, ale ogolnie o 22.00 Klusek juz spal, co w domu bylo nie do pomyslenia. W domu czasem udalo mu sie zasnac w okolicach 24.00. Z reguly po 1.00, blizej 2.00.

Nastepna wizyta u Rodzicow dopiero po zniknieciu kolek. I po oduczeniu Kluska wiszenia przy cycku. Smarkacz maly zamiast smoczka, przyssal sie do cyca i ani mysli zakonczyc po zapelnieniu zoladka. Zasypia i memli sobie. A jak mu zabieram, budzi sie i wrzeszczy. Trzeba Smarkactwo tego oduczyc. Nie chce smoka to nie, ale od cyca tez wara.
ciernista : :
Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz