brak czasu...
Komentarze: 4
Najbardziej zaniedbany jest blog. Albo Slubny mi sie szwenda w poblizu, albo padam na pysk, albo weny brak... ogolnie jakos czasowo nie wyrabiam.
Od tygodnia dwojke swych pociech mam w domu. Chorzy. Miszelin wlasciwie dawno juz nadajacy sie na spacery, ale Terrorist niestety nie. Kisilismy sie w domu. Ja praktycznie 2 tyg, bo najpierw z mlodszym siedzialam, a jak juz moglabym wyjsc, to starszy dolaczyl do grona churchlajacych.
Fajnie mi w tym domu bylo z dwojka. Tylko brak spacewrow czasami dawal sie we znaki, bo dzieciarni odbijalo.
W poniedzialek Terrorist idzie do niani. Jakos dziwnie sie z tym czuje. Pocieszajace tylko to, ze bedzie u niej normalnie jadl. U mnie ani sniadania, ani obiadu, ani kolacji nie ruszal. Slubnemu je, babciom je, niani je, a jak jest ze mna to nie je. Tylko mleko i mleko.
Miszelin tez sie zbiesil i "sie odchudza". 3 lyzeczki zupy i to by bylo na tyle. Czasem danon. Szczescie, ze nie wrocil do nocnych zwyczajow, kiedy to co 2h na mleko sie budzil. Teraz zasypia ok 20.00. Sam. Ryczy, a raczej sprawdza nasza wytrzymalosc jakies 5 min i sie poddaje. Potem ok 23.00 mleko i ok 5.00 czasami dopiero o 7.00.
Niestety w nocy latam do Terrorista, ktory tylko mamy sie domaga. Chyba, ze Slubny z nim spi, to wtedy nawet sie chyba nie budzi. No ale przeciez nie bede Slubnego pozbywala sie z lozka co noc.
Ze Slubnym zyjemy calkiem dobrze. Wrecz cukierkowo sie porobilo. Zakochalam sie na nowo??? Dziwne to jest, ale jest lepiej niz kiedykolwiek.
Dzisiaj np. bylam sama u przyszlej szwagierki na urodzinach. Proszeni bylismy wszyscy, tescie tez. Ale tam sie pali gdzie kto stoi, siedzi. Nikt nie patrzy na dzieci. A ja przy moich nie pale i nie mam zamiaru narazac ich na dym. I 2 dni temu Slubny stwierdzil: "Kochanie to ty pojdziesz sama. Ja zostane z dziecmi, poloze ich spac, a ty sie zrelaksujesz". Nosz szczena mi opadla. Odkad mam Terrorista w zyciu takich slow nie uslyszalam.
Malo tego. Jakis czas temu dzwonila do mnie fumfela z Poznania. Paula. Swiergotalysmy i swiergotalysmy. Tak mi sie humor poprawil, akumulatory naladowaly. Bo odkad mam dzieci to my sie rzadko widujemy. Ostatnio u niej bylam jak Terrorist jeszcze w brzuchu siedzial, w te wakacje przelotem na kawce na rynku poznanskim z dzieciarnia i Slubnym (czyli jakby nie spotkanie:) ).
I Slubny w sposob naturalny, przekonujacy stwierdzil, ze powinnam pojechac jak sie ociepli. Zazartowalam, ze na caly weekend i ... usiadlam z wrazenia, bo sie zgodzil. "Ok. Nie ma problemu. Dam sobie rade przy dzieciakach".
Nigdy, ale to przenigdy nie mowil tego tak swobodnie. Uwierzylam, ze to wypali. Bo ja juz kiedys to slyszalam. Chyba 2 lata temu. Tylko jakos tak pokretnie sie zgodzil. I pod warunkiem, ze w sobote w okolicach popoludnia pojade i wyjade z Poznania tez w okolicach popoludnia, a najlepiej rano, zeby na popoludnie juz byc. A teraz calkiem zwykle to oznajmil. Jakby chodzilo o kupno bulek.
Czyli wiadomo. Zyje wyjazdem. I to wcale nie tym lutowym, tym w gory. Tylko tym poznanskim. Tak sobie kombinuje, ze moze juz bedzie cieplej pod koniec marca i wtedy. Juz mam plan: w piatek pijemy do upadlego (dlatego licze na ocieplenie, bo nie chce w zaspie zamarznac na smierc, a dojsc do domu moze nie bede miala juz sil:) ). W sobote spimy do oporu, a potem gadamy do padniecia przy kilku piwkach. Po poludniu w niedziele zapakuje sie w pociag, pospie 3 godzinki i bede prawie w domu:)
Fumfeli mi brakuje (mam nadzieje, ze JFK tez sie wyrwie z domu), Poznania, alkoholu i snu. Moze uda sie wszystko polaczyc:))) Pewnie czasu na sen zabraknie hehehe. Ale tak czy siak bedzie to sen bezstresowy, ze ktores dziecie mi zaplacze, a co za tym idzie - bede mogla pic bez ograniczen:)))))
tesknota za dziecmi nastapilaby dosc szybko, ale mimo wszystko zaryzykowalabym.
Dodaj komentarz