Chrzciny Miszelina.
Komentarze: 1
Chlopaki mi sie pochorowaly. Poki co smarkaja.
Teraz latam miedzy jednym i drugim, bo na zmiane albo i rownoczesnie placza.
A Slubny z kuzynostwem opija te chrzciny. Szlag by go trafil! Nie umie kurwa mac zrezygnowac, mimo ze wie, ze dzieciaki placza co chwila.
Goscie dotarli. Miszelin dal popis spiewu w kosciele. Staral sie zagluszyc ksiedza. I wymachiwal lapskami jak wielebny:) Smiac mi sie chcialo. I dreptal po lawce. I walil w ta lawke lapskami. I sie rozgladal. A na koniec juz mial dosc i rykolil. Tyle, ze co chwila ktos miny do niego walil - to z boku, to z tylu i placz mieszal sie ze smiechem.
Ogolnie grzeczny byl.
Katka odebralismy od niani po mszy, bo to jego pora spania byla akurat. Ale cwana bestia. Rano ja jeszcze w pizamie, a ten sie pyta gdzie jedziemy. No i do niani nie chcial isc. Tyle, ze juz go bralo chorobsko i pewnie dlatego " do mamusi kce, do mamusi". A wyrodna mamusia karmila Miszelina i bezczelnie zasnela. A jak sie obudzilam, to Katka juz nie bylo.
A teraz trwam na posterunku. Nawet sie nie klade, bo i sensu nie ma. Terrorist co chwila siada na lozku i placze. Czekam na wyrodnego Slubnego. Niech sie z nim kladzie. Ja i tak przy Miszelinie w kosc dostane.
A za tydzien nad morze. Zaliczka juz wplacona. Tylko zdrowie niech bedzie...
Dodaj komentarz