gosci mialam:)
Komentarze: 0
Moj Slubny byl w Pyrlandii na meczu, czyli sie mineli po drodze:)
Adam przyjechal w sobote, Slubny w nocy z piatku na sobote.
Mialysmy czas na poplotkowanie. Tylko dzieci pozno zasnely. Katek chcial do nas, bo Wojtek siedzial z nami - starszy, no i uparl sie, ze nie bedzie spal z Katkiem. Biedak zasnal na kanapie. Zal mi go bylo, ale JFK twierdzila, ze nic mu nie bedzie.
A jak szlysmy spac, to Katka Slubny przeniosl do sypialni, JFK przeprowadzila Wojtka do pokoju Katka, Slubny poszedl do pokoju w piwnicy.
Mam wyrzuty sumienia. Niewiele udawalo mi sie zrobic. Duzo fumfela robila. Bo mi Klusek uniemozliwial. Bo jedzenie, bo marudzenie, bo domaganie noszenia.
A fumfela w ciazy. I to ze skrocona szyjka.I to dopiero 20 tydz. I Wojtas wczesniakiem byl. I dlugo sie starali o drugiego bobasa. I coby nic sie nie porobilo, bo sobie nie wybacze!!!
W sobote pojechalismy, mimo deszczowej pogody do Ostrowitego do letniej chatki na grila. Dzieciaki przynajmniej w domu sie o siebie nie potykaly:)
Polataly po deszczu, pojezdzily na hulajnogach, pojadly, popily i wieczorem Katek i tak cyrk odstawial:)
A propos hulajnogi. Wojtas przyjechal z takowym sprzetem, Katek nie odstepowal na krok tegoz cacka i w sobotnie przedpoludnie, na spacerku, polecialam do sklepu i nabylam plastikowa, trojkolowa, dla maluchow hulajnoge. Katek ja tylko prowadzi i nadal woli wojtkowa, ale przynajmniej klotni nie bylo.
Niedziela minela na dogorywaniu. W koncu piwko bezalkoholowe wypilysmy:) Nocki zawalone. Zmeczenie i zachmurzona pogoda zrobila swoje. Chociaz dzieci mi obiad pozwolily przygotowac. Bo juz bym miala moralniaka, gdyby goscie musieli sie tym zajac.
Katek sam sie polozyl i zasnal. Klusek usnal na dobre pod wplywem wozenia przez Adama. Wojtek ogladal bajki, Jfk przsypiala na kanapie, Slubny walnal sie przy Katku, coby "traumy po obudzeniu nie przezyl, ze sam lezy" (hehe, sobie wymowke wymyslil).
A ja za obiadek. Potem jeszcze krotki spacer, bo Wojtas chcial pokazac place zabaw tacie, ktore zaliczy w sobote. Zaliczyli jeden i pojechali, bo juz po 16.00 sie zrobilo, a przed nimi jeszcze jazda.
Slubny pojechal do Szczecina z bratem po jakas maszyne, czy raczej obejrzec maszyne, a moze kupic... Diabli wiedza:)
ja do tesciow poszlam. Potem wrocilam z Dawidem, uspilam go, ogarnelam troszke, wykapalam sie, wstawilam pranie i... babcia przyprowadzila mi Katka. A Katek jeszcze wojowal do 21.30. Az sie uderzyl i ociagajac pomaszerowalismy do lozka.
Teraz dzieci spia, a ja nadrabiam zaleglosci blogowe:)
PS Wujek Stefek w nocy wyladowal w szpital. Znowu dusznosci, woda w plucach. Chyba zle sie dzieje. A mialam jakies zle przeczucia. I chyba dlatego wpadlam do nich w piatek.
I nie zdzazylam ciasta upiec na weekend:(
Dodaj komentarz