intruz
Komentarze: 3
I cos mi wlecialo do chaty. Eeee, pszczola... nakarmie malego i sie nia zajme (se pomyslalam). Patrze, duza ta pszczola. Ozesz kurwa!!! SZERSZEN.
Migiem drzwi od pokoju, juz wrzeszczacego Kluska, zamknelam. I wiszac na telefonie z ciocia J. uganiam sie za gnojem. Wielki jak cholera. Wale w niego, ale sprytny. I zdaje ciotce relacje.
Wlecial pod rolete. Wale i wale w te rolete, a ta cholera bzyka nadal. W koncu ciocia sie rozlancza, mowiac, ze wzywa pomoc. Nie zatrzymalam jej, bo juz wystukiwala do kogos. Ledwo sie rozlaczylam, trafilam gada (tudziez owada). Wylecial spod rolety. Dychal jeszcze. Chyba z 10 razy ta gazeta walnelam, a on ciagle ruszal tymi swoimi czolkami i kopytkami. Twarda bestia! Potem na gazete i do kibelka, dla pewnosci. Zagladam,a on sie nie spuscil. Dopiero za drugim razem. Do teraz jak ide za potrzeba zagladam, czy sie nie gramoli.
To sie strachu najadlam. Klusek wyl jakby go ze skory odzierali, a ja walczylam z potworem:) I sie darlam w ta sluchawke, bo pietra mialam.
A z odsiecza przybiegla p. Iwonka. Od tesciow. Ale juz bylo po wszystkim.
pozdrawiam!
Dodaj komentarz