lut 13 2009

kryzys dwulatka


Komentarze: 0
Spacer zaliczony. Teraz dziecie spi przy otwartym oknie, w kombinezonie rzecz jasna. Jak wrocilismy ze spacerku przenioslam malucha na lozko i tak sobie kima:).

Juz sie cieszylam, ze dawidowe kolki sie koncza. Niestety wczoraj wieczorem zaczelo sie. Meczyl sie, prezyl, wydzieral. Ja mam wyrzuty sumienia, ze cos zjadlam [a praktycznie nie jem nic poza gotowanym miesem, marchewka, ziemniakami, ryzami i makaronami, chlebem z dzemem wzgledie chuda wedlina, na ktora patrzec nie moge. i to wsjo], Slubny dopytuje, co jadlam.

Postanowilam zrobic Kluskowi usg brzucha. I umowilam sie na wtorek. Jakby wczesniej miejsce sie zwolnilo, mila pani obiecala zadzwonic. Tyle ze numeru mojego nie wziela:) jak tak sobie teraz mysle. Ale damy rade do wtorku. Najwazniejsze, ze przed wyjazdem do Rodzicow.

A bo wreszcie moge jechac:)))))!!!!! 19 lutego Slubny mnie zawozi:). Na 10 dni:). Mam nadzieje, ze Tata przezyje nalot szaranczy, bo nadal slaby, ale chyba za corcia sie stesknil:). No i zobacza wreszcie nowego czlonka rodziny:)

A Terrorysta przechodzi kryzys dwulatka. Wszystko na "nie". Metoda jest prosta. Jak chcemy, zeby cos zrobil, trzeba powiedziec "Nie sprzataj zabawek." Wtedy leci i uklada. Albo dzisiaj rano po raz pierwszy w zyciu moj lekoman maly nie chcial syropu lyknac. "To ja ci nie dam. Wylewam." i juz stal z otwartym dziobem:)

Trzeba przetrwac. I kolki i upor Terrorysty.

Wczoraj zabralismy mu zabawki, ktore lezaly w salonie. Mial czas na sprzatniecie. Nie dzialalo nawet negowanie sprzatania. Slubny wzial zebral i wynosl, mowiac, ze odda innym dzieciom. Ryczal i krzyczal, ale nie ustapilismy. Tylko najgorsze z tego jest to, ze Slubny wystawil tylko na schody, a po chwili wychodzili do babci i smarkactwo widzialo, ze zabawki nie zniknely. Len z tego Slubnego.
ciernista : :
Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz