konca nie widac
Komentarze: 0
Jakby mnie ktos gonil... Jakbym miala nie zdazyc... Ledwo dycham, a co chwila wymyslam nowe roboty...
Dzisiaj p. Iwonka, tak jak i wczoraj, zabrala malego na spacer do poludnia. A ja zamiast odpoczac w wir pracy wpadlam.
Do piwnicy - jakies 40 stopni - pranie wstawic, suche zatargac na gore, posegregowac. Co do szaf to do szaf, co do prasowania to... na sterte:)) [Kolejny dniu chyba Cie zaprosze:)].
Slubny juz drugi miesiac przestawia szafke w pokoju malego. No to w koncu mnie trafilo... przestawilam. Korona z glowy nie spadla! Moze tylko troche bardziej brzuch mnie boli:(.
Posciel Terrorscie zmienilam, bo juz sie prosila.
Zmywarke dopakowalam, wstawilam.
Stol i lawe "odkurzylam", zmienilam obrusy.
Wreszcie zakupione gwiazdkowe prezenty upchnelam w jednym miejscu. Przynajmniej nie bede sie stresowac, ze Terrorysta sie na nie nadzieje.
Wyprana posciel i obrusy wpakowalam do szafy - polki pod sufitem, sie nagimnastykowalam, a ze niska jestem... latwo nie bylo.
Znowu do piwnicy. Powiesic pranie. Wsawic nowe.
Wrocil Terrorysta. Nawet w miare szybko zasnal i nie przezywal malego przemeblowania:). A ja znowu do piwnicy - powiesic i wstawic.
Co mnie porabalo na tyle prania to nie wiem. Najwyzej Slubny kupi kolejna suszarke:)
Zupke dla Terrorysty wstawilam. Teraz biore sie za wypakowanie myjni i zaladwanie tego, co sie uzbieralo.
Potem zadzwonie do niani. Ciekawe jak sie czuje???
Dodaj komentarz