Sie dzialo... Tydzien u Rodzicow.
Komentarze: 0
Od 29 sierpnia do 7 wrzesnia byczylam sie u Rodzicow. Mialam ten luksus, ze Tutek tak zwariowal na punkcie Dziadkow (ku mojej radosci), ze wcale nie chcial wychodzic na spacery. A mi bylo to oczywiscie na reke. Nie zebym leniwa byla, ale jakos dupnie sie czulam. Kregoslup mi wysiadl, brzuch ciazyl i bolal, ogolnie slaba ze mnie kobieta byla. Nic dziwnego w sumie, skoro podobno mam anemie = tak wynika z badan :(.
Raz dziennie udawalo mi sie na krotka godzinke wytargac Terroryste na dwor, przekupujac kupnem loda badz paluszkow. Ale i tak wiekszosc czasu marudzil "babaaaaa.... dziadziaaaaa.... maammaaa tam" po czym wskazywal (jemu sie tak wydawalo) kierunek domu.
Jednak wiekszosc czasu przelezalam. Oczywscie na ile synek mi pozwolil, bo mial napady mammowania i ciagania mnie w jemu tylko wiadomym kierunku i celu, po czym w polowie drogi zapominal, co chcal i zajmowal sie soba. A mnie szlag trafial...
A z babcia rozrabiali jak dzikie zajace. Tutek kazal jej siadac na wozek i jechac do "naszej sypialni" wiecznie rozbebeszonej:). A tam skakal, fikolki fikal, wariowal... Babcia nie lepsza, podnosila go na szyji ( maly siadal jej okrakiem skierowany w kierunku plecow). Okrzykom radosci nie bylo konca. Tylko Dziadek co jakis czas zagladal co wyprawiaja i z przerazeniem opuszczal pokoj swawoli.
Rodzice wymieniali drzwi wejsciowe. Maly strasznie przezywal wiertarki i temu podobne sprzety. Do tego stopnia, ze nie mogl wieczorem spac i co chwila sie budzil. Niby lubi wiercenia, stukania itp., a jednoczesnie sie boi...
Tym razem tesknil za tata. Pokazywal go na zdjeciach, co jakis czas wolal, a pod koniec tygodnia mial gorsze dni i chyba chodzilo o brak Slubnego.
O dziwo ja tez czasem za nim tesknilam... A juz od miesiecy mi sie nie zdarzalo :). Zreszta co tu duzo gadac... od jakiegos czasu sielanka trwa.... . Ale ciiii, bo zapesze, zepsuje...
Dodaj komentarz