lis 17 2008

zapracowana


Komentarze: 2
Rano Wu zmobilizowala mnie do pracy. Tak sobie poklikalysmy, bo jakos spotkanie nie moze dojsc do skutku - ciazowe dolegliwosci:(.

Potem pogadalysmy blisko godzine i stierdzilam, ze wlasciwie czas na przygotowanie Kluskowych ciuszkow, ktore leza w pralni juz chyba z 3 tyg i czekaja na wyprasowanie - Slubnego nie moglam sie doprosic. Trzeba zrobic liste co do szpitala zabrac - no i wyszlo, ze polowy rzeczy nie mam.
Czyli trzeba wyczlapac sie z domu i kupic.

I ledwo Terrorysta zasnal, ja za deche i zelazko. Zajelo mi to blisko 2godz, ale o dziwo, brzuch sie nie buntowal.

Potem przygotowalam rozki i kocyki do prania, bo jak mnie Wu oswiecila, trzeba miec wszystko swoje. I tak planowalam zabrac swoja wyprawke, ale jakbym nie zdazyla z czyms to wiedzialam, ze mi dadza. A tu dupa. Pozmienialo sie.

Jak odprawilam Terroryste do niani, wstawilam w piwnicy pranie, odpoczelam chwile w pozycji lezacej i na zakupy. W miedzyczasie Slubny zadzwonil, co kupic, bo jest w Tesco, wiec zlecilam pampersy 2.

I tym sposobem jestem dalej od paniki, gdyby cos sie zaczelo dziac. Slubny w zyciu nie odnalazlby polowy rzeczy, bo jak zwykle nie orientuje sie gdzie co jest. Nawet sie nie stara. ( Na poprzednim mieszkaniu bylismy blisko 4 lata, a on wiecznie pytal, gdzie sa reczniki, gdzie sciereczki itp).

Jutro spakuje swoja torbe. Wiekszosc spioszkow mam przygotowane, wiec Kluska tez spakuje. Osiagne spokoj:)
ciernista : :
18 listopada 2008, 20:31
pocieszajace...
skad ten gatunek sie urwal???
18 listopada 2008, 18:39
ale to wszyscy faceci tak mają, że nie wiedzą gdzie co jest. mogą mieszkać lata w jednym domu i będzie tak samo:/

Dodaj komentarz