Zyje pakowaniem...
Komentarze: 0
Jutro jade do Rodzicow :))))). Odpoczne troche, nabiore sil przed chwilowa przeprowadzka do tesciow (Mamusia idzie na operacje, a my mamy Tesciowi towarzyszyc), a potem ta "na powaznie" do nowego domu.
Wcale mi pobyt u tesciow nie jest na reke. Znam Tutka na swoim terenie, zawsze moge cos zrobic i nie przejmowac sie, ze maly w pokoju lata. A za tydzien zacznie sie meczacy czas. Tutek zacznie wymyslac, wiecej latania bedzie za nim, a do tego jeszcze pietro, ktore zawsze jest dla niego ciekawe. Juz mam nerwa, no ale bede musiala przezyc.
Tak bym sie zbuntowala, ale Tata, po wyrzuceniu budowlancow z budowy, ciagle cos u nas na nowym robi - schody, podloge, pomagal w konczeniu lazienki, teraz balustrady, a do tego caly czas kontroluje i pospiesza Jacka=zlota raczke. No i tescia akurat lubie:).
Juz powoli porzadkowalam rzeczy, ktore sa potrzebne, ktore tylko zagracaja chate. W swojej szafie tez rewolucje zrobilam. Pozegnalam sie z polowa ciuchow. Po Tutku jeszcze sie nie miescilam, a po Klusku z pewnoscia tez nie wejde tak szybko w swoje starocie. Tym sposobem wywalilam, spakowalam i nie zagladam do tej ogromnej reklamowy, bo boje sie, ze zaczne wyciagac i moja praca pojdzie na marne. A zal mi niektorych szmatek...
Ostatnio ciagle jestem zmeczona. Juz podejrzewalam, ze wyniki tarczycy sie pogorszyly, ale sa w normie. Najgorsze, ze wynik testu obciazenia glukoza nie bardzo w normie sie miesci i nie wiem co to znaczy:(. A do lekarza ide dopiero 10 wrzesnia...
Nastapilo ocieplenie stosunkow ze Slubnym. Moze to spowodowane jest tym, ze Slubny malo czasu w domu spedza, bo ciagle cos do pozalatwiania z budowa jest, a moze dlatego, ze Tutek jakis grzeczniejszy sie zrobil, a moze po prostu juz tak bedzie...
Dodaj komentarz