Archiwum wrzesień 2008, strona 3


wrz 11 2008 cd sie dzialo... Opiekunka
Komentarze: 0
Od 8 wrzesnia przychodzi niania. Pierwszy dzien razem chodzilysmy. Ja na chwile ulotnilam sie do sklepu. Maly pytal o mnie, ale nie plakal. Leniwiec, wazne, ze dupsko ma wiezione, a reszta niewazna.

No ale sie ciesze. Odkad mam swiadomosc, ze kogos do Tutka mam jakas spokojniejsza sie zrobilam.

Drugi dzien byl jeszcze lepszy. Ulotnilam sie z placu zabaw do cioci Joli na kawke :). Po godzinie juz slyszalam slynne ostatnio tutkowe " maammaa, mammaaaa". No ale i tak to juz byl sukces. Widzial kobiete 3 raz w zyciu i dal sie porwac na godzine.

A wczoraj to juz rewelka. Zaplanowalam, ze zaczne rozpakowywac kartony na nowej chacjendzie, przewiezione wczesniej przez Slubnego. Nawet mi sie nie marzylo, ze zdaze wszystko porozstawiac, poukladac. Nawet ciuchy Slubnego wpakowalam do szafy :). I o dziwo dobrze sie czulam.

Maly dal sie nianczyc przez 3 godziny. Hurrraaaa!!!!!

Teraz tez jest z ciocia Jadzia. Juz 2 godziny.

Ja mialam isc rozpakowywac kolejne rzeczy, ale po pierwsze Slubny nie zdazylby mi poprzewozic, po drugie jednak odchorowuje wczorajsze schylanie i lazenie po drabinach, a po trzecie lekarz wczoraj powiedzial, ze lepiej sie pooszczedzac, bo czasu nie cofne jakby cos zle sie zaczelo dziac. Tym sposobem klikam sobie i nadrabiam zaleglosci:).

A propos lekarza. Wrocilam wczoraj od niego ok 22.30. A jak dzwonilam po poludniu bylam ciezko zdziwiona, ze na 20.30 kaze mi przyjsc, hehe. Tak pozno? A tu masz. Godzinny poslizg i wyszlo jeszcze pozniej. Slubny jakis podejrzliwy byl, obwachal mnie i stwierdzil, ze pachne meskim perfumem. Tez wymyslil. A dobrze, ze zazdrosny.
ciernista : :
wrz 11 2008 Sie dzialo... Tydzien u Rodzicow.
Komentarze: 0
Jak mnie tu dawno nie bylo. A dzialo sie tyle w ostatnim czasie, ze nie wiem od czego zaczac, a i tak znajac siebie o polowie zapomne :).

Od 29 sierpnia do 7 wrzesnia byczylam sie u Rodzicow. Mialam ten luksus, ze Tutek tak zwariowal na punkcie Dziadkow (ku mojej radosci), ze wcale nie chcial wychodzic na spacery. A mi bylo to oczywiscie na reke. Nie zebym leniwa byla, ale jakos dupnie sie czulam. Kregoslup mi wysiadl, brzuch ciazyl i bolal, ogolnie slaba ze mnie kobieta byla. Nic dziwnego w sumie, skoro podobno mam anemie = tak wynika z badan :(.
Raz dziennie udawalo mi sie na krotka godzinke wytargac Terroryste na dwor, przekupujac kupnem loda badz paluszkow. Ale i tak wiekszosc czasu marudzil "babaaaaa.... dziadziaaaaa.... maammaaa tam" po czym wskazywal (jemu sie tak wydawalo) kierunek domu.

Jednak wiekszosc czasu przelezalam. Oczywscie na ile synek mi pozwolil, bo mial napady mammowania i ciagania mnie w jemu tylko wiadomym kierunku i celu, po czym w polowie drogi zapominal, co chcal i zajmowal sie soba. A mnie szlag trafial...

A z babcia rozrabiali jak dzikie zajace. Tutek kazal jej siadac na wozek i jechac do "naszej sypialni" wiecznie rozbebeszonej:). A tam skakal, fikolki fikal, wariowal... Babcia nie lepsza, podnosila go na szyji ( maly siadal jej okrakiem skierowany w kierunku plecow). Okrzykom radosci nie bylo konca. Tylko Dziadek co jakis czas zagladal co wyprawiaja i z przerazeniem opuszczal pokoj swawoli.

Rodzice wymieniali drzwi wejsciowe. Maly strasznie przezywal wiertarki i temu podobne sprzety. Do tego stopnia, ze nie mogl wieczorem spac i co chwila sie budzil. Niby lubi wiercenia, stukania itp., a jednoczesnie sie boi...

Tym razem tesknil za tata. Pokazywal go na zdjeciach, co jakis czas wolal, a pod koniec tygodnia mial gorsze dni i chyba chodzilo o brak Slubnego.

O dziwo ja tez czasem za nim tesknilam... A juz od miesiecy mi sie nie zdarzalo :). Zreszta co tu duzo gadac... od jakiegos czasu sielanka trwa.... . Ale ciiii, bo zapesze, zepsuje...
ciernista : :