Archiwum grudzień 2008


gru 31 2008 podsumowanie
Komentarze: 2
Ten czas tak leci, ze Slubny uswiadomil mi wczoraj, ze to juz dzisiaj koniec roku. No i jestem w kropce. Bo ja jesc nie moge za bardzo, ale zrobic cos chcialam. A tu pusta lodowka. Brak mozliwosci wyjscia z domu. Nim Slubny wroci z zakupami to juz i tak nic nie zdaze zrobic. Gdyby dzieci nie bylo to moze jeszcze cos bym dala rade wykombinowac. Ale dzieci sa. I cale szczescie.

A do tesciow nie pojde mimo, ze Slubny chce. Ale ja nie chce. Uleglam w swieta. Dla Slubnego. Dla Terrorysty. I dosc. Mi to frajdy nie sprawia. I nie chce mi sie Kluska ubierac, rozbierac, budzic, bo juz czas isc...

***

A tak podsumowujac rok 2008...

Na nartach bylismy. Tam udalo mi sie przekonac Slubnego do staran o drugie dziecie. [bo ja taki plan mialam - 2006r.pierwsze dziecko, 2008 drugie].Dlugo nie czekalam. Owocem staran jest Klusek!

Niestety luty nie nalezal do udanych miesiecy. Moj najmlodszy kuzyn, ten najbardziej wychuchany i rozpieszczany przeze mnie zmarl na sepse. Miesiaca brakowalo mu do 17-tych urodzin. I Klusek ma po nim imie. Dawid.

Dom sie budowal i budowal. Termin ukonczenia sie przeciagal od marca az do konca wrzesnia. Ale sie wybudowal. I stoi. Jeszcze. Bo co tylko mozliwe, zostalo spierdolone. Najpierw brak izolacji w piwnicy, wieczne zacieki i woda. Teraz przeciekajacy dach [juz w nowym roku czeka nas zrywanie sufitow i kladzenie foli paraizolacyjnej - czy jakos tak]. Okna uszkodzone, drzwi tez. No ale wlasny kat jest.

Slubny zminil sie o 180 st. Jest ojcem! I to nie tylko na papierze. Stara sie. Ja jestem mniej przemeczona dzieki temu. Jeszcze kilka drobnych usterek w nim jest, ale dam rade je naprawic:)

Zyskalam zajebista fumfele. Eks sasiadka..., ze tez tak pozno sie poznalysmy... mieszkajac 3 lata rzut beretem od siebie. No lepiej pozno niz wcale:). I mamy obie synkow tegorocznych i nie tylko. Innoroczni tez sa.

I to chyba na tyle.

ciernista : :
gru 30 2008 Wizyta Wu.
Komentarze: 2
Klusek mial wczoraj kolki. Jakos od 19.00 do 24.00 albo i dluzej. Sama nie wiem. Zreszta dzisiaj to juz nie wiem czy oby do konca byly to kolki, czy pod koniec wymusznie trzymania na rekach.

***
Dzisiaj pierwszy dzien bez Slubnego. Jakos dalam rade. Dzieciaki mijaly sie, nie zgrywaly w tym samym czasie. Owszem jak juz Terrorysta mial wychodzic do niani, Klusek upomnial sie o jedzonko. Oszukalam butla z plantexem, podlozylam pieluche i sprowadzilam Terrorista na dol. Po poludniu to samo.

Po czym przyszla Wu i pytala czy sie nie boje mlodego tak zostawiac. Boje nie boje wyjscia nie mam. Nasluchuje gadajac do Starszego. Ryzyko jest... 21 schodow tez...

Z Wu pogadalysmy, zaraz mi sie humor poprawil. Jakos uzaleznilam sie od tej baby:) przesympatycznej, a tu juz blisko 3 miesiace sie nie widzialysmy. Tylko gg, czasem telefon.

Jak to dobrze, ze pozyczyla mi ta instrukcje do aparatu. Inaczej w zyciu by sie tu nie pojawila. A dzieki niej naladowalam akumulatory. Bo ja tu uwieziona juz 3 miechy. Przed porodem sporadyczne wyjscia do polo na druga strone ulicy i do gina [zreszta Slubny mnie wozil, czasem wracalam piechotka]. Praktycznie zero odwiedzajacych - no bo kogo ja tu znam? Za towarzysza mialam Terroryste i podczas jego nieobecnosci telefon i neta.

Potem jeszcze kuzyn Slubnego wlecial z Zura i Filipem. W miedzyczasie wrocil Terrorysta od niani i zaczal sie wyglupiac. Filip niesmialy. Na Terroryste patrzyl jak na kosmite. Dziwny, jakos nie lubi bawic sie z dziecmi. Niby chowany wsrod doroslych, ale Terrorysta tez, a do dzieciakow ciagnie.

***

No a ja chcialam o tym, ze sama bez Slubnego. I ze dalam rade. Jak Starszy spal to Mlodszy doil mleczarnie. Jak Starszy szalal, Mlodszy spal. I jeszcze chwile dla siebie mialam. Boszzzz... Jak mialam tylko Terroryste to nawet wysikac sie nie mialam kiedy, taki byl uryczany. A teraz... Dwojka i jakos sie da:). No zobaczmy jutro, bo dzisiaj sie zgrali czasowo tak, ze i jednemu i drugiemu czas moglam poswiecic. Nawet nad ranem Klusek dal oszukac sie smoczkiem jak lecialam do Terrorysty. Podziwiam bo od 24.00 do 6.00 rano nie jadl, a czekal cierpliwie. I nawet kolki zbytnio nie meczyly..., ale ciii, bo jeszcze moze sie zaczac [odpukac].

No i jak ma sie jedno dziecko to system mleczarni mozna zachwalac. Bo zawsze pod reka, bo zawsze odpowiednia temperatura, bo wstawac w nocy nie trzeba tylko wystawic, dostawic i luzik. Nawet se zasnac mozna. Widok po przebudzeniu - dziecko w swoja strone, cyc w swoja, a ja... a ja scierpnieta:)

A teraz to sie nie sprawdza. Owszem sa plusy, ale chyba wiecej minusow. Mniej czasu dla pierworodnego, bo mleczarnia w ruchu i zdecydowanie dluzej niz butla. Klusek lubi se przy mleczarni kimnac, a jak zabierzesz za szybko to zaraz ryczy, bo nie czuje ciepla, zapachu i pomymlac se nie moze. Uziemiona nadal, bo jak na zadanie to na zadanie. Wjscia na spacer tez do latwych nalezec nie beda, bo jest Terrorysta, ktory spi jak Klusek moglby akurat byc na spacerku. Itp, itd.

Oj korci ta butla, korci, ale czekam. Moze jak Klusek sie unormuje i krocej bedzie żłopał... moze bedzie latwiej... Dam mu szanse:)))
ciernista : :
gru 30 2008 niby szczesliwsza:)
Komentarze: 0
Slubny dzisiaj stwierdzil, po przegladaniu zdjec, ze w zeszlym roku na slwestra i swieta mialam takie smutne oczy. I on teraz widzi, ze bylam nieszczesliwa.

Na tegorocznych podobno jestem szczesliwsza, oczy moje sie smieja.

Slubny domaga sie na kazdym kroku potwierdzenia jego przemiany. A ja nie chwale, bo boje sie, ze tak jak zawsze odpusci, spocznie na laurach i tyle bedzie z przemiany.

Slubny twierdzi, ze ciagle podnosze poprzeczke. Ledwo zacznie sie starac i sie zmieniac to ja ciagle czepiam sie czegos nowego.

Faktycznie zmienil sie. Zajmuje sie dziecmi. Zwlaszcza Terrorysta. Kluska sie boi, ale i tak maly czesciej ląduje w jego ramionach niz pierworodny... Bo ląduje! Terrorysta praktycznie mial kontakt z ojcem tylko przy kapieli.

Ale nadal zostawia puste opakowania byle gdzie. Np dzisiejszy karton po mleku stoi na suszarce i stac tak bedzie poki ja sie nie wkurze, albo sama nie wyrzuce. Woda po kapieli Terrorysty nadal w wannie, ciuszki zamiast w brudowniku- na nim, ... I takich przykladow tysiace. I tylko chodze i sprzatam po nim. A moglabym inaczej ten czas spedzic. Bo malo mam tego czasu dla siebie.

Ale moge mowic, gadac, narzekac, psioczyc, krzyczec, szantazowac... Moze dotrze za jakies kilka lat... Kiedy juz mnie to wykonczy... Kiedy juz bede pesymistycznie nastawioną [do niedawna bylam optymistka, teraz tkwie pomiedzy], gruba, pomarszczoną, zbucwaną, znudzoną zyciem ... babą.

O matko, co za ponura wizja. Ide zjebac Slubnego...
ciernista : :
gru 27 2008 dzien dla mnie
Komentarze: 2
A ja normalnie jakies swieto mam dzisiaj. Terrorysta zostal wczoraj na noc u dziadkow ... i tak jak zostal, tak go do teraz nie widzialam. [Juz nie wazne, ze tesciowa sie zlitowala nad swoim przemeczonym synusiem i tylko dlatego zabrala Terroryste na noc. No bo przeciez nie ze wzgledu na mnie. A moze ja to zle interpretuje??]

Slubny spal u Terrorysty, a my z Kluskiem rozpychalismy sie na lozu malzenskim. I dobrze nam bylo. I spalismy prawie do 12.00 [oczywiscie z przerwami na jedzenie], kiedy to zaczelo sie prezenie Kluska. Na szczescie jakos dzisiaj lagodnie to przeszedl.

Na popoludniowa drzemke Terrorysta tez nie wrocil, bo dziadkowi sie dobrze z nim spi:) i poszli razem kimac. A po poludniu telefon Slubnego czy moga jechac do Miasta na zakupy. A niech jada nawet i na tydzien:). No przegielam. Teskno mi za pierworodnym i smutno mi bylo jak go wczoraj zostawialam, ale chwila wytchnienia tez mi sie nalezy.

No to se poukladalam nabytki gwiazdorowe, poprzestawialam w szafach coby pod reka bylo i sie pomiescilo.

Kluskowi czas moglam poswiecic nie rozpraszajac sie Starszym i nie udajac, ze sie Malym nie interesuje. I Klusek jakby mniej kolek mial, cobym tylko nie wykrakala.

No i na dietce jestem. Chlebek z maselkiem, wzglednie domowym pasztetem i ryzu na mleku [mam nadzieje, ze z mleka rezygnowac nie musze, bo nie przezyje].

I jakos tak wypoczywam dzisiaj.

A teraz chyba ide poczytac, zanim Klusek podniesie wrzask, domagajac sie mleczarni.
ciernista : :
gru 27 2008 I po swietach...
Komentarze: 0
Jakos tak szybko minelo. I dobrze. Niby fajnie bylo u tesciow, ale nie o takich swietach marzylam. Ja bardziej o takich prywatnych, osobistych, zamknietych dla innych...

Do stolu mielismy usiasc o 16.00, ale jak to juz zdazylam sie przyzwyczaic, przesunelo sie o godzine. Klusek zaczal domagac sie jedzenia. Slubny sie nim zajmowal, a potem oszukalismy go glukoza. Lezal w wozku i mial umiejetnie przystawiona butle. Terrorysta w tym czasie "naprawial" kola w wozku pila lancuchowa, przykrecal i odkrecal sruby i co tam mu jeszcze wyobraznia podpowiadala.

A potem prezentowy szal.

Terrorysta zadowolony. Nic sie nie bal Gwiazdora. Przyprowadzil go za reke do pokoju, pocalowal w owa reke, usiadl na kolana... I tu mu troszke mina zrzedla, ale twardo siedzial. A potem pospieszal Gwiazdora, zeby szybciej rozdawal prezenty, bo chcial dojsc do swoich sanek, ktore mialy tylko kokardke, do wozka dla jego osobistej dzidzi... [ Tak wiem, chlopec i wozek dla lalek. Ale moze dzieki temu przestanie wyrywac dziewczynkom ich wozki:). Zreszta Superniania tez kiedys jakiemus zazdrosnemu braciszkowi przyniosla lale i wozek. Moj zazdrosny niby nie jest, ale wole sie zabezpieczyc.]

Jak juz dalo sie dojsc do tych sanek, to zrzucil wszystkie paczki i paczuszki z nich i zadowolony sie wgramolil. Dlugo nie posiedzial, bo juz go gnalo do podawania domownikom ich prezentow. Dla cioci Kaili i Wujka Wojtka (Gwiazdora) odkladal na bok i zapewnial, ze jak tylko wujek wroci, to mu da.
I dla tej radosci na twarzyczce Terrorysty warto bylo isc do tesciow.

Terrorysta nie wiedzial za jaka zabawke sie zabrac, ale ze mial dosc duzo czasu pobawil sie wszystkim, lacznie z kluskowym lezaczkiem. Prezenty chyba trafione dla starszego

Ja dostalam wyposazenie kuchni, ze tak powiem:). Slubny sie postaral i mam mikser i parowar. A tesciowa dorzucila toster:)

Ksiazka tez mi wpadla - "Milosc nad rozlewiskiem". Juz domowilam dwie pierwsze czesci, bo jakos od konca czytac nie lubie.

Kolejne dwa dni tez minely. Niestety Kluska mecza kolki. Od dzisiaj przechodze na chleb z maslem i ryz. Zobaczymy co z tego wyjdzie. potem zaczne powoli dodawac inne produkty. A tak mam ochote na zarelko takie niezdrowe, na mandarynki i czekolade, na jogurty, ktorych nie lubilam i na soki, za ktorymi tez nigdy nie przepadalam.

Czasem mam ochote przejsc na butle. Latwiej by bylo. Wiecej czasu dla siebie, dla Terrorysty. Inni mogliby za mnie Kluska nakarmic, a ja spokojnie sie wykapac, zjesc, wyjsc na spacer z Terrorysta... Ale poki co musze czekac az Klusek sie unormuje, bedzie mial stale pory napadu na mleczarnie i bedzie szybko obchodzil sie z ta mleczarnia:).

A teraz boje sie poniedzialku... Slubny wraca do pracy... A ja z dwojka. I najgorsze jest to, ze Klusek zada jedzenia w porach kiedy Terroryste bede musiala wyszykowac do niani, kiedy jest pora usypiania Starszego...

Damy rade. Damy no nie????

ciernista : :