Archiwum styczeń 2010


sty 29 2010 6 zebow idzie
Komentarze: 2
Znowu odwiedzilam przychodnie. W srode sie dowiedzialam, ze Miszelinowi 6 zebow idzie. Wczoraj tak kaszlal w nocy, odrywalo mu sie, poszlam. Zeby nie bylo, ze cos zaniedbalam.

Lekow me dziecie nie przyjmuje. Nawet jak mu sie uda w dziub, a nawet w gardlo syrop wlac, to on odruch wymiotny i cala zawartosc strzykawy mam na sliniaku. I taki smarkacz od urodzenia oporny.

Okazalo sie, ze slina tak mu splywa, ze sie bidak krztusi. Zmienila mi syrop na kaszel. Mniejsza dawka, lepszy ponoc smak. Bo Miszelinowi wczoraj do mleka dalam, ale sie na mleko obrazil na pol dnia. Teraz najpierw smakuje, a potem dopiero pic zaczyna.

A mleko chwilowo jedyny pokarm jaki mu podchodzi. Nic innego jesc nie chce. Wczoraj ciut ryzu z cukrem i to tyle.

Niech te zeby juz wyjda, bo osiwieje. Wieczorem co chwila ryczy. Czopki nie pomagaja. Wzielam szkraba do nas do lozka, przytulilam bylo dobrze. Wpakowalam moj jasiek do lozeczka i o dziwo spal. Bo ze wyzej? Czy moj zapach?

Terrorista chwale na kazdym kroku i jest lepszy dla malego. Niby go leje, ale mniej. I czasem zabawke poda, zabawi go.

Nie moge sie doczekac kiedy bede miala ich razem. Dalam niani wypowiedzenie. Moze juz od marca bede z dwojka. Najpozniej od kwietnia. Nie moge kobitki na lodzie zostawic, bo ona ledwo koniec z koncem wiaze.

Wiem, ze po tygodniu obcowania z dwojka nerwa dostane. Ale teraz zaluje, ze tak pozno z niani zrezygnowalam. Terrorist bylby chyba inny, gdyby nie to "pozbywanie" sie go z domu. Ale biorac pod uwage fakt, ze byl dlugi okres kiedy Miszelin nie tolerowal spacerow, wczesniej kolki, pozniej moje bezsenne noce, bo odzwyczajanie od cyca... Tylko bym sie ze zmeczenia wyzywala. Bo ja jak niewyspana to strasznie nerwowa i zapanowac nie moge nad tym. No!
ciernista : :
sty 27 2010 zmeczona
Komentarze: 4
Zaczynam sie dusic. Zwyczajnie brak mi powietrza, checi do czegokolwiek. Juz za dlugo siedze w domu z dziecmi.

Odkad sie Terrorist urodzil mialam moze z 5 nocy bez niego, w tym 3 dni jak bylam chora. Teraz mi tescide owszem, zabieraja go na noc, ale jest Miszelin. Wieczne wstawanie w nocy raz do jednego, raz do drugiego. Ciagla kontrola gdzie sa, co robia...

Ja ich uwielbiam. Ale na palcach obu dloni, jak nie jednej, mozna zliczyc ile razy gdzies wyszlam bez dzieci...

Slubny jezdzi na te swoje mecze, ostatnio byl na nartach (ja u rodzicow), wychodzi ze znajomymi (coraz rzadziej, ale wychodzi), idzie na zakupy (ok, moze go to nie cieszy, ale ja wiele oddalabym za to, zeby sobie polazic spokojnie po jakims molochu w celu zakupienia pieluch, mleka, sera i innych), wywozi mnie na tydzien do Rodzicow...

Ja tego nie mam. Czas dla siebie tylko wtedy, gdy dzieci spia i to nigdy nie wiem kiedy sie przebudza - czyli czesc glowy i tak od nich uzalezniona. Odkad Miszelin sie urodzil, wyszlam 2 razy do Wu. Sama! Miszelin ma 13,5 miesiaca. Pewnie tez z 2-3 razy udalo mi sie isc samej do polo, ale z zaznaczeniem Slubnego, ze mam sie pospieszyc.

W sumie to nie chce mi sie pisac, co czuje, bo jakos nie udaje mi sie tego przekazac tak jak jest.

Jestem po prostu zmeczona. Jakkolwiek to zabrzmi - zmeczona dziecmi. Od przeszlo 3 lat moj swiat kreci sie wkolo ich potrzeb, gotowaniu, sprzataniu, praniu... MAM DOSC!!!

PS. Zapomnialam, jak bylam ostatnio u Rodzicow, poszlam SAMA do Ani. Polozylam dzieci i poszlam na 2,5h. Slubny zostal z moimi Rodzicami i czuwal jakby co. To byl trzeci raz kiedy bylam gdzies sama przez ostatnie 13 miesiecy.

Zreszta Ania sama powiedziala " Nie pamietam kiedy widzialam cie ostatni raz bez dzieci... hm... chyba bylo to jak bylas w ciazy z Terroristem!"
ciernista : :
sty 27 2010 rozlozylo nas
Komentarze: 1
Zaczal Miszelin. W niedziele w nocy temperatura i brak innych oznak. Od czasu do czasu katar, jesli to katarem mozna bylo nazwac.

Dzisiaj juz bez temperatury, ale kaszel jakis taki... I ten niby katar nadal jest. Ide dzisiaj do lekarza. Bo nie chce mi sie sluchac Slubnego, ze dzieckiem sie nie przejmuje. Zreszta zaczelam sie troche przejmowac dlatego pojde.

Ja polamana. Dzis juz jest lepiej. Tylko kregoslup mnie cholernie boli. Ale wczoraj bylam wrakiem czlowieka. Miszelin latal, bawil sie, ryczal, a ja lezalam i nie mialam sil do niego wstac. Po poludniu Slubny pozwolil mi polezec 2 godz i jest jakby lepiej. Pospalam, wypocilam, bo jak maly latal to czuwalam. Lezec niby lezalam, ale to nie to.

Slubny tez nie teges. Wczoraj marudzil, ze on tez zle sie czuje, a jednak zajal sie dziecmi i moglam spac, a nim nikt sie nie przejmuje. Tyle ze ja nie mialam sil sie ruszac, a on w tym czasie sprzatnal mieszkanie. Chyba faktycznie chory, bo do tej pory uwazal, ze to moj obowazek.

Tym sposobem tylko Terrorist sie trzyma. Ciekawe jak dlugo.

ciernista : :
sty 24 2010 bez tytułu
Komentarze: 0

Czytalam "Wysokie obcasy". Marta Sziłajtis-Obiegło w swym wywiadzie powiedziala cos, co mi sie spodobalo:

 

"Do piekla idzie sie nie za to, co sie zrobilo, ale za to, na co zabraklo odwagi, chociaz byla okazja." 

 

Podziwiam. Sama, zmagajac sie z wlasnymi slaboscami, oplynela swiat. I to w wieku 24 lat!

Ja to chyba do piekla jednak pojde. Zazdroszcze jej tego doswiadczenia, ale nawet gdybym miala doswiadczenie w zeglowaniu i te papiery co ona, to watpie, zebym sie zdecydowala.

ciernista : :
sty 15 2010 trzyma butle
Komentarze: 1
Miszelin do tej pory nie umial, a raczej nie zalezalo mu na trzymaniu samodzielnie butelki. Bardziej ineresowalo go wgniatanie smokiem do dolu w stol, dywan, podloge. Zawartosc namietnie wylewal.

Dzisiaj, jak zwykle, polozylam do lozeczka, on glowka w bok, butla oparta na misiu i pije. Wyszlam odebrac telefon, wracam... , a Miszelin na spiocha trzyma flache w lapce.

Jak wypil, nie otwierajac oczu, odrzucil butelke, ulozyl sie na boczku i spi.

***

Jade dzisiaj do Rodzicow. Do wtorku. Slubny w tym czasie na jakies trudne szlaki w gory. Jak sie nie polamie to za miesiac do Bialki na narty:)))

Tylko troche sie boje, bo my co w Bialce bywamy, to z brzuchem wracam:) Miszelin co prawda miesiac po powrocie zagniezdzil sie w brzuchu, ale tam zaczelismy starania. Teraz nie mam zamiaru sie starac, ale coby tradycji nie stalo sie zadosc...
ciernista : :