Archiwum październik 2008


paź 31 2008 Miarka sie przebrala...
Komentarze: 0

... Terrorysta wykancza mnie przy zasypianiu.

Samo zasypianie moze nie jest zle, bo idzie dosc sprawnie, ale wstawanie w nocy... koszmar. Tym bardziej, ze ciezko mi sie ulozyc, a potem zasnac. A maly zaczyna mnie wolac po godzinnym ukladaniu lub w momencie odjazdu. Tym sposobem sypiam po 4 godziny. Z czego wiekszosc z malym w lozku, a tego chcialam uniknac. Zreszta za duza juz jestem i potem boli mnie brzuch od niewygodnej pozycji.

A Slubnego Smarkactwo nie toleruje. Ostatnie 2 dni ja wychodzilam na czas usypiania do piwnicy (przynajmniej rozpakowalam czesc ciuszkow Kluskowych), a Slubny meczyl sie z krzyczacym Terrorysta. No bo jak Klusek sie pojawi to ja nie dam rady na dwa fronty dzialac. A Terrorysta wrecz w histerie wpada jak ojciec w nocy idzie do niego.

Tyle, ze wczoraj maly zasnal na 15 min, po czym wyszedl z pokoju i zaciagnal mnie do lezenia z nim. Lezalam godzine. Plecy i brzuch mi rozsadzalo.
A Terrorysta co chwila wychodzil z lozka i targal do niego coraz wiecej zabawek. No i cholera mnie wzila.

Wytoczylam sie, polozylam Terroryste, powyciagalam klocki i pilki z legowiska i wyszlam, zapowiadajac, ze mam dosc i teraz sam ma spac, bo jest juz duzy, a mama ma swoje lozeczko i on tez...

W pierwszej chwili zglupial i bylo cicho, ale po chwili zalapal w co go chce wkopac i zaczal buczec. Wychodzil, a ja z konsekwencja Superniani za lape i do wyra. Prawde mowiac myslalam, ze gorzej to zniesie, ze bedzie wiecej krzykow, rzucania sie, wylazenia i wymuszania. Fakt, zasnal po 22.00, gdzie zawsze po 20.00 mam go z glowy, ale swoje osiagnelam. Ciekawa jestem jak to dzisiaj zniesie, bo jak juz zaczelam to nie ma zmiluj.

ciernista : :
paź 30 2008 33 tydz.
Komentarze: 0
Bylam u gina wczoraj. Mietosil mi ten brzuch i mietosil sonda USG. Juz myslalam, ze cos nie tak, ale podobno dobrze. Lekarz taki malomowny i trzeba z niego wyciagac. A i tak mi nie powiedzial ile Klusek wazy - bo tym zajmiemy sie jak bedzie pora. Ok. Tylko u mnie moze byc nawet teraz pora.

Lozysko juz sie przesunelo, Klusek glowa w dol, ale nadal mam odpoczywac, lezec. Nastepna wizyta za 3 tyg. "I prosze wytrzymac te 3 tyg do naszego spotkania. Potem moze pani kombinowac." - uslyszalam na wychodne. Pewnie, ze bede sie starala nic nie odwalic, bo teraz leci 33 tydz., wiec troszke za wczesnie na porod. No ale skoro on widzi, ze Klusek moze sie pospieszyc, to czemu nie chce podac wagi i wymiarow? Fajny lekarz, ale czasem ma odchyly dziwne :)

Wiem tylko, ze Klusek jest duzy i na pewno bedzie wiekszy od Terrorysty. A Terrorist wazyl 3940g. No i mam przygotowac sie psychicznie na ewentualna cesarke. Bo jak maly dobije do 4500g... Boze chron. Zreszta ja chce naturalnie!!!!!!
ciernista : :
paź 27 2008 opadl...
Komentarze: 0
Brzuch mi opadl. Normalnie walnal w kostki i tyle. Z Terrorysta bebzol mialam caly czas wysoko. Dwa tygodnie po terminie nawet nie drgnal w dol. A Klusek chyba taki ciezki, ze brzuch niedlugo bedzie ocieral sie o podloge:).

Ja niska dziewoja, wiec i tak nie bardzo widac, coby ten moj brzuch byl obnizony, ale ja widze. Zreszta co sie dziwic,w ostatnich dniach sie napracowalam, nastalam, nalatalam miedzy piwnica a "salonami" i efekty widac.

***

Tylko wedlug Slubnego nic nie robie. Niania mi zabiera Terroryste przed poludniem i po poludniu, czyli mam czas dla siebie. Tak tylko, ze ja nie potrafie tak jak on usiasc na dupie i siedziec pol dnia przed tv. Ciagle cos zauwazam, co powinno byc zrobione. A to brudna podloga, to pranie wysypujace sie z brudownika, to kurze, to balagan w kuchni....
I zamiast lezec, jak kazali ja wiecznie na nogach. Zreszta nie wiem po co. Tesciowa i Slubny i tak sa zdania, ze nic nie robie, calymi dniami sie obijam i jeszcze smiem wymagac od meza, zeby cos po pracy zrobil. A jak ide z wizyta do tesciow, to siadam zamiast przygotowac kawe, ciasto i Bog wie co jeszcze. No to juz nie chodze. Bo wiecznie sie winna czuje. siedzac w domu tez sie winna czuje,ale przynajmniej nikt krzywo nie patrzy, ze usiadlam.

Wczoraj sie wydarlam na Slubnego. Nie dosc, ze skacowany, to spacer z Terrorysta odkladal i odkladal, ogladajac kolejne mecze, grzebiac w necie i ogolnie nie zwracal uwagi na dziecko, ktore rozne rzeczy wymyslao, coby szanowny Tatus spojrzal. Az mnie krew zalewala. Ledwo lezalam , tak zle sie czulam, ale wstawalam do malego jak czegos potrzebowal. A ten kretyn nic, tylko glosniej tv podkrecal. Chyba mu przeszkadzalismy.

W koncu wybuchlam. Darlam sie jak wariatka. Terrorysta plakal, Slubny sie darl. Na koniec postanwil malego uspokoic. Niestety Terrorysta wybral mnie. No bo kurwa kogo?? Tatusia, ktory zabawi dziecko, jak mu pasuje? Wstanie by mu pomoc dopiero jak widzi, ze ja sie nie rusze? Spojrzy w momencie jak maly obija sciany lub panele? Jak nie zostanie kopniety w d... to sam z siebie nie zabierze malego na spacer. Tylko przy rodzicach... na pokaz... jaki to tatus z niego i jak ja sie czepiam, ze zly i niedobry.

Tak... trzeba oddac Slubnemu, ze potrafi zrobic na ludziach wrazenie oddanego ojca i meza. Ledwo sie drzwi zamykaja wraca czarna rzeczywistosc.

Powoli mam dosc. Wiem, ze ostatnio hormony ciazowe bardziej na mnie dzialaja, bo jakas drazliwa sie zrobilam, ale swoje prawa tez chyba mam. Wszyscy wkolo gadaja, ze w ciazy ma sie swoje przywileje i trzeba wykorzystywac to. Tak... ja mialam... kilka dni jak bylo zagrozenie porodem w 30 tyg. Wtedy skakal wkolo mnie i nic nie pozwalal robic, co nie oznacza, ze sam zrobil. Gdybym nie marudzila przez pol dnia to przykleilby sie do podlogi, ale by nie umyl.
ciernista : :
paź 27 2008 wizyta
Komentarze: 0

Przyszla sobota. Slubny pozwolil mi pospac do 9.00... bo jak mnie rano zobaczyl, to chyba sie przerazil. Jak ostatni polamaniec chodzilam. Do tego geba mi sie wykrzywiala ziewaniem... Ogolnie nieciekawie sie czulam.

Jak juz wygramolilam sie z cieplutkiej posceli i pochlonelam sniadanie, pojechalismy na ostatnie zakupy, bo jak to ze Slubnym bywa, nigdy na czas wszystkiego nie nabedzie...Bo ja nic nie mowilam... Bo skad on mial wiedziec, ze to sie przyda (napoje-faktycznie po cholere).


Jak Terrorysta wreszcie padl po 12.00, spokojnie dalo sie pogadac, przygotowalam obiad i w spokoju zjedlismy. Rodzicom moje "smakolyki" smakowaly. Wreszcie cos mi sie udalo w tej kuchni zrobic :)


Potem przyszli tescie na kawe. I tym sposobem Terrorysta nie zjadl obiadu, bo znowu cos sie dzialo. Biegal miedzy dziadkami zadowolony. A potem praktcznie caly czas zajmowal sie soba. Bawil sie u siebie w pokoju. Nic od nikogo nie chcial, nie piszczal, nie marudzil. Nie jestem przyzwyczajona do takiego cywilizowanego zachowania synka.


Czas szybko minal. Ojciec zaczal sie zbierac do wyjazdu. Znowu zamieszanie.
Mama w przelocie zdarzyla mi powiedziec, ze sa z ojcem pokloceni, od tygodnia nie gadaja. Szczena mi opadla, bo nic nie bylo widac po nich. A z reguly nie potrafia ukryc klotni.


Tescie chwile jeszcze zostali, poszli zobaczyc jak Slubny rozmiescil meble, Terrorysta przejety oprowadzal i ciezko bylo zaciagnac go na gore.


Zdecydowanie dzien nalezal do meczacych. Caly czas w pozycji siedzacej, troszke przy garach, no i Klusek zaczal sie buntowac. Kolejny wieczor rozwalona na kanapie...

ciernista : :
paź 27 2008 garkolenie
Komentarze: 0
Caly piatek stalam przy garach. A to dlategoz, ze w sobote przyjechali moi Rodzice. No wiec zaczelam od zrobienia murzynka. Jakos byle jak wyrosl, ale jadalny byl - przynajmniej nikt nie padl po skosztowaniu. Potem strzelilo mi cos na mozg i zrobilam domowa czekolade.
Jak zabralam sie do konkretow, to juz sily nie mialam. Zapiekanka cannelloni nawet szybko mi poszla. O dziwo nadziewanie makaronu nie zajelo mi wiekow, jak do tej pory bywalo.

Dupsko usadzilam na kanapie dopiero ok 16.00. Ale caly czas chodzilo mi po glowie, ze jeszcze zrazy przede mna. Slubny wrocil w miedzyczasie z pracy i zamiast zabrac sie za sprzatanie poki Terrorysta z niania, to on w kimono. Bezczelnie walnal sie na lozko i spi. No to ja tez sie polozylam. No bo co? Ja jakas gorsza????

Jak juz dojrzalam do tych zrazow, to okazalo sie, ze miesa nie da sie rozbic tak, zeby moc cos zawinac. Cholera mnie wziela. No bo 1,5 kg wolowiny pokrojone, ogorki i cala reszta gotowa, a tu sie nie da rozbic. A do tego ja ledwo na nogach stoje, bo odpoczynek zamiast mi pomoc, przypomnial miesniom, ze moga bolec, nogi jak balony sie zrobily, a do tego ciezkie... No i brzuch zaczal sie buntowac...
I jeszcze Slubny zamiast jakos weprzec, to marudzi i zaklina sie, ze mi nie pomoze, bo to nie jego dzialka.

W koncu stanelo na bitkach... I dziwo wyszly... Garowaly sie chyba z 4 godziny, ale wyszly!!! Jak na mnie, beztalecie garnkowe, to ogromny sukces. Jeszcze pare lat temu wode w garnku potrafilam przypalic, a teraz... no coz, dumna jestem z siebie i tyle.


Niestety po tych wyczynach tak zle sie czulam, ze obawialam sie, czy oby nie przegielam. I czy dam rade siedzec przy stole na drugi dzien.
ciernista : :