Archiwum styczeń 2009, strona 1


sty 24 2009 Martwie sie...
Komentarze: 2
... o ojca. Mialam jechac do Rodzicow 30 stycznia. Jeszcze Dawida nie widzieli. Ale Tata jakis przeszlo tydzien temu zalapal polpasca (Cisza wie co to za cholerstwo). Jeszcze w zeszlym tygodniu zarzekal sie, ze bede mogla przyjechac z dzieciakami, bo on juz wyzdrowieje, bo ile mozna lezec i chorowac.

Dzisiaj dzwonie, tak na spokojnie, bez Terrorysty, ktory przynosil mi chyba ze 3 razy juz telefon i kazal dzwonic do "baba miala" (babci od Kici). A jak on gada to jakos tak nic sie nie da dowiedziec, bo Smarkactwo domaga sie kontaktu z babcia.

Ale do rzeczy. Dzwonie i oznajmiam, ze raczej 30.01 Slubny nas przywiezie. No i sie dowiaduje, ze NIE. Bo Tata slaby, sil brak, a przy zywotnosci Terrorysty nerwy mu siada o cierpliwosci nie wspomne. (Zaznaczam Tata moj skonczyl 78 lat w tym miesiacu, a jeszcze ma pod opieka Mame, ktora jest na wozku inwalidzkim. Niby Mama wszystko przy sobie zrobi, ale zakupy, obiady i inne posilki na Taty glowie.)Moze tak na koniec lutego, albo i w marcu, dadza znac.

No i sie martwie czy Tata z tego wyjdzie, no bo to juz wiek swoje robi. Nigdy nie uslyszalam od niego, ze nie da rady. Do dzisiaj. I nawet sam nie potrafi powiedziec, kiedy bedzie na silach przyjac corke z wnuczetami. A nas nie widzial od pazdzernika. I wiem, ze za swa jedynaczka teskni, i za Terroristem, i ze ciekaw Kluska jest.

A skoro mowi, ze nie da rady, to musi byc ciezko. Zreszta po glosie Mamy slyszalam.

No i sie martwie, no!
ciernista : :
sty 23 2009 Pobyt u tesciow.
Komentarze: 0
Juz drugi raz wcielo mi notke z pobytu u tesciow. Chyba nie dane mi ja tu zamiescic.

No wiec pobyt u tesciow przezylam. Wylaczylam sie na uwagi, wyciszylam i nie zwracalam uwagi na dobre rady, na to, ze Terrorysta chodzi spac o 22.00 albo i dalej i na kazdym kroku ma spelniane zachcianki przez dziadka, a najlepsze zabawki to gwozdzie, sruby i srubokrety.

Na uwagi, ze jak ja jestem to Terrorysta strasznie niegrzeczny jest, a jak tylko z nimi to aniolek, tez wylaczylam uszy.

Pozwolilam dziadkowi go usypiac, babci nosic do odbicia i w trakcie kolek Dawida. Mialam gdzies, czy sa zmeczeni czy nie. Oni to odespia, a ja nadal walczyc bede.

Tyle, ze razem do 3.00 w nocy walczylysmy z wrzeszczacym z bolu Kluskiem. Rano tesciowa szykowala Terroryste do niani, a ja pojawialam sie na sniadaniu w okolicach 11.00.

Tyle ze jakbym po poludniu sie polozyla, to juz by krzywo patrzyli. Dlatego pod koniec pobytu bylam juz wyrabana. Do tego wykanczal mnie wiecznie wlaczony telewizor. Nie wazne czy ktos ogladal czy nie. Jak wylanczalam, zawsze sie ktos pojawil i wlaczyl, po czym znikal. W kuchni wlaczony, w pokoju wlaczony, w sypialni tez (Terrorysta spal z dziadkami w sypialni). Trafialo mnie.

Do tego Slubny mnie wkurwial. Mial brac leki ochronne na jelitowke, jak Terrorysta zalapal. Ale po co? Lepiej wiedzial. W poniedzialek juz o 13.00 wrocil z pracy i lezal do poznej nocy.[ A zanim sie przenieslismy, oznajmil, ze bede musiala byc silna u rodzicow, bo on ma ciezki czas i bedzie do 18-19.00 siedzial w robocie.] We wtorek czul sie niby lepiej. Nazarl sie frytek z majonezem i w srode znowu wrocil wczesniej i zdychal. Ale jak mowilam, ze nie powinien jeszcze jesc ciezkostrawnych gowien, to mu mamusia jeszcze pod nos podtykala, zeby w srode uzalac, sie jaki to synus biedny. I jeszcze mi herbate kazala mu zaniesc. No to uslyszala, ze na wlasne zyczenie jest dzisiaj chory i ja mu nie bede nic nosila. W czwartek tez odsypial, podczas gdy my walczylysmy z kolkami Kluska, ale juz w piatek gotowy byl na piwko z kolegami.

Slubny mi dzialal na nerwy. Bo nie patrzyl, ze moze Dawida zarazic. Dla niego wazniejsze byly frytki, bo sobie nie potrafi odmowic i piwko.
ciernista : :
sty 23 2009 U tesciow.
Komentarze: 1

Tak. Pobyt u tesciow przezylam. Nawet bezkonfliktowo. A szlam z nastawieniem bojowym. No moze nie bojowym, ale obronnym.

Wylaczylam sie na uwagi, wyciszylam i nie zwracalam uwagi na dobre rady, na to, ze Terrorysta chodzi spac o 22.00 albo i dalej i na kazdym kroku ma spelniane zachcianki przez dziadka, a najlepsze zabawki to gwozdzie, sruby i srubokrety.

Na uwagi, ze jak ja jestem to Terrorysta strasznie niegrzeczny jest, a jak tylko z nimi to aniolek, tez wylaczylam uszy.

Pozwolilam dziadkowi usypiac Terroryste, babci nosic do odbicia i w trakcie kolek Dawida. Mialam gdzies, czy sa zmeczeni czy nie. Oni to odespia, a ja nadal walczyc bede.

Nie moge powiedziec. Tesciowa stanela na wysokosci zadania. Duzo mnie wyreczala. Rano szykowala Króla (Terrorysta zostal tak nazwany jak bylam w szpitalu i juz zostalo) do opiekunki. Ja w tym czasie spalam z Hrabią (Klusek awansowal). Schodzilam na sniadanko w okolicach 11.00.

Nosila razem ze mna do 3.00 w nocy wrzeszczacego z bolu Kluska. Karmila go (jak sie okazalo, ze jednak wiecej karmien wychodzi sztucznych), odbijala, nawet odwazyla sie przewijac.

Tyle ze jakbym po poludniu sie polozyla, to juz by krzywo patrzyli. Dlatego pod koniec pobytu bylam juz wyrabana. Do tego wykanczal mnie wiecznie wlaczony telewizor. Nie wazne czy ktos ogladal czy nie. Jak wylanczalam, zawsze sie ktos pojawil i wlaczyl, po czym znikal. W kuchni wlaczony, w pokoju wlaczony, w sypialni tez (Terrorysta spal z dziadkami w sypialni). Trafialo mnie.

Do tego Slubny mnie wkurwial. Mial brac leki ochronne na jelitowke, jak Terrorysta zalapal. Ale po co? Lepiej wiedzial. W poniedzialek juz o 13.00 wrocil z pracy i lezal do poznej nocy.[ A zanim sie przenieslismy, oznajmil, ze bede musiala byc silna u rodzicow, bo on ma ciezki czas i bedzie do 18-19.00 siedzial w robocie.] We wtorek czul sie niby lepiej. Nazarl sie frytek z majonezem i w srode znowu wrocil wczesniej i zdychal. Ale jak mowilam, ze nie powinien jeszcze jesc ciezkostrawnych gowien, to mu mamusia jeszcze pod nos podtykala, zeby w srode uzalac, sie jaki to synus biedny. I jeszcze mi herbate kazala mu zaniesc. No to uslyszala, ze na wlasne zyczenie jest dzisiaj chory i ja mu nie bede nic nosila. W czwartek tez odsypial, podczas gdy my walczylysmy z kolkami Kluska, ale juz w piatek gotowy byl na piwko z kolegami.

Nie patrzyl, ze moze Dawida zarazic. Dla niego wazniejsze byly frytki, bo sobie nie potrafi odmowic i piwko.
A mamuska tez zamiat zareagowac, to tylko z tym swoim "Ja sie do was wtracac nie bede". Pewnie, ze nie bedzie. Nie potrafila synka wychowac i wie, ze moze sobie gadac, a ten duren i tak swoje zrobi, to po co ma sie wtracac. Tylko mi w wychowanie dzieci ciagle sie wpierdala. Swoich nie umiala, a tu sie wymadrza.

No i szlag mnie trafial jak na Slubnego patrzylam. Dzialal mi dziad na nerwy. Bo glupi jak but, egoista zakichany.

Przynajmniej troche zaleglych gazet poczytalam:). I na swoj sposob od dzeci czesciowo odpoczelam, bo bylo wiecej niz moje rak do pomocy:).

ciernista : :
sty 23 2009 walka o mleczarnie
Komentarze: 3
Od tygodnia walcze. Walcze o pokarm. Chyba nerwy przeprowadzka do tesciow tak podzialaly. A balam sie tych "dobrych rad", ciaglego przykrywania, wtracania i panikowania tesciowej przy byle kichnieciu. No i przeczucia mnie nie zawiodly. Ale ja nie o tym.

Owszem, dokarmialam Dawida sztucznym czasami. Ale tylko wtedy, gdy Terroryste musialam ubrac, wyszykowac do niani badz nakarmic, a Klusek domagal sie w tym czasie jedzenia. Niestety nie opracowalam jeszcze systemu rozdwojenia sie, wiec maly dostawal flache.

Kolki tez pewnie zrobily swoje, bo kosztuja mnie nerwow...

Ale dopiero u tesciow, w srode 14 stycznia, przy nerwowym szarpaniu Dawida z cyckiem, lykaniu przez malucha powietrza, wyginaniu i prezeniu ze zlosci, postanowilam sciagnac pokarm do butli i w ten sposob go nakarmic. I wtedy okazalo sie, ze ja tu pompuje, pompuje a w pojemniczku znikome slady pokarmu. Z obu piersi moze lyzka wyszla.

No i sie zalamalam. Wiekszosc karmien byla sztuczna. Na wieczor sciagalam z calego dnia jakies 120 ml. No i w nocy 2 moje karmienia wychodzily.

Teraz jestem w domu. Spokojniejsza, bez radzenia i parzenia na kazdy moj ruch... Walcze o pokarm i jest go wiecej. Chyba. Wczoraj po raz pierwszy Dawid kazdy posilek zaczynal moim pokarmem. I sie nie wkurzal, wiec musialo leciec. Dopiero jak sciagnal z obu piersi, dorabialam odrobine sztucznego, bo mu malo bylo.

Mam nadzieje, ze teraz juz bedzie lepiej. Tym bardziej, ze etap kolek ciut przystopowal i jak maly je to juz nie lyka tyle powietrza, spokojnie ciagnie i nie jestem zmuszona na ciagle odciaganie do butli antykolkowej.

No tesciowa specjalnie po butle do Miasta sie wybrala, bo tu na miejscu nie bylo. A ja slyszalam, ze Dr Brown ma dosc skuteczne te flaszencje. I faktycznie. Odciagniete czy sztuczne, pil spokojniej, cala butle na raz, a nie jak przy avencie czy cycu z cochwilowym odrywaniem, prezeniem, odbijaniem i wkurzaniem. Przy odbiciu tez niewiele tego powietrza wylatywalo. A wczesniej w trakcie jedzenia potrafil odbic 5 razy i potem jeszcze z 3. No i potem wieczorno - nocne kolki.

Chociaz te nerwowe picie wynikalo z bolacego brzuszka. Dawid chcial sie najesc, a bol mu przeszkadzal i tak sie szarpal. Podejrzewam, ze teraz jakby dostal normalna butelke tez by dobrze szlo. Ale na razie nie ryzykuje:).
ciernista : :
sty 23 2009 troszku pospalam:)
Komentarze: 0
Siedze niezbyt kontaktujaca przed kompem i slcham pojekiwan Dawida. Tak sobie walczy z lekkim bolem brzuszka. A moze teraz skupiony przyglada sie czemus? Nie wiem. Przyszlam zrobic sobie zbozowke, jemu herbatke koperkowa.

Przespalam sie 3 godziny. Chyba jakos tak wyszlo, z przerwa na karmienia.

Kupka taka jakas nieokreslona. Sama nie wiem czy sie martwic czy moze jednak jest ok. Jeszcze poczekam. Na rozwolnieniowa nie wyglada. Wrecz delikatnie kaszkowata sie zrobila. Jeszcze sie wstrzymam z panikowaniem i wzywaniem lekarza.
ciernista : :