Archiwum 19 czerwca 2008


cze 19 2008 "wybieg" dla malego
Komentarze: 2
Nie ryzykowalam i notka poszla.

Slubny pochloniety meczami. Okupuje wieczorami TV. Ani nic obejrzec, ani pogadac, bo i tak nie dociera do niego. No moze co trzecie zdanie, wiec nie ma sensu gadac. Nawet pisac nie moge, bo mi zza plecow zaglada. A po co mu wiedziec, ze pisze bloga. Zreszta jeszcze by mial pretensje, ze cos ukrywam przed nim. A ja po prostu wyzale sie, wyrzuce z siebie i mi lepiej. A taki dziad niekumaty zaraz by sie czepial.

W sobote Slubny zawozi mnie do Rodzicow. Tata w niedziele imieninki wyprawia. A ja potem tydzien zostane. Rodzice tez meczaci, ale przynajmniej w ciagu dnia bede miala do kogo gebe otworzyc. Pospotykam sie z psiapsiolkami, pogadam, odpoczne. Fakt, ze Rodzice niewiele moga mi pomoc przy Tutku ( od niego nie odpoczne), bo Mama na wozku, Tata wiekowy, ale obiadek bede miala podsuniety pod nos ( nie wspomne o sniadanku, podwieczorku i kolacji), posprzatane bedzie, Mama zajmie malego czyms chwile, spojrzy na niego - nie wszystko na mojej glowie bedzie. Szkoda tylko, ze Internetu nie maja, bo moglabym pouzupelniac swoje zaleglosci mailowe, blogowe i inne.


Wczoraj Tutek spal 4,5 godziny w poludnie. Postanowilam namowic Slubnego na wyjazd za miasto, zeby sie wybiegal, zmeczyl, bo diabli wiedza, o ktorej zasnie. No to pojechalismy do Miasta obok. Maly smigal bez wozka po parku, po deptaku. Slubny musial go troszke niesc, ale i tak daleko dal rade maszerowac. Podziwial kwatki, fontanne, motory, wypatrywal samoloty. Ogolnie popoludnie udane.

Potem jeszcze zaliczylismy budowe, zeby ocenic postepy i nawet niezle im idzie po ostatnich tygodniach obijania. Czasem opierdziel daje efekty. Szkoda tylko ze piwnica tak wolno schnie. Zapach sie z niej wydobywa nieprzyjemny, no i opoznia wszystko, bo robic tam nie mozna. Ale juz sie nastawilam, ze nie predzej jak za 2 miesiace sie przeprowadzimy. A mialo byc w marcu.... kwietniu... no gora w polowie maja.... hehe. Slubny optymista...
ciernista : :
cze 19 2008 znikniecie notki, caluski dla Kluska
Komentarze: 0
No to sie wczoraj wscieklam. Zamiast spac z Tutkiem, nabazgralam piekna notke. Az dumna bylam z siebie. No i mi cholera zniknela. Jak?? Nie mam pojecia. Po prostu nie ma i tyle. Szlag mnie trafia jak pomysle. Prawie w samouwielbienie wpadlam tak mi sie podobaly moje wypociny. Jakiegos natchnienia chyba dostalam. A tu dupa...


Musze zapisac ku pamieci slowniczek Tutka.

mama, tata, dziadzia, baba (piaskownice tez to oznacza), kici ( kiedys bylo kiciuś), brum brum, papa - tego tlumaczyc nie trzeba.

kóko = kółko - samochodowe przewaznie, ale tez wszystko koliste, jak i "kółko graniaste..."

kaka - kaczka,

ko - klucze,

wuwu- pies.

No i mam pustke w glowie, co jeszcze. Jak sobie przypomne to uzupelnie :).


Tutek zaskakuje mnie ostatnio. Ogolnie to nie jest przytulanka. Nie lubi pieszczot, caluskow itp. Jak juz da buziaka to mozna czuc sie zaszczyconym. No ale kilka dni temu zachcialo mi sie zdjecia, jak maly caluje rosnacy brzuch. Nie wierzylam, ze sie da namowic, ale Slubny podlapal pomysl. No i ku naszemu zaskoczeniu Tutek dawal buziaki jeden za drugim. Oczywiscie tylko Klusek dostawal, bo nam juz nie chcial obdarzyc caluskiem. No i od tamtej pory brzuch kilka razy dziennie obsliniany jest przez Tutka. Nawet moje kolano wczoraj zalapalo sie na cmokniecie.
ciernista : :