Komentarze: 2
Powinnam poukladac w szafie ciuszki Terrorysty, bo jakos ostatnio bajzel sie tam porobil.
Powinnam poprasowac ciuszki Kluska, zeby byly gotowe jakby co.
Powinnam posegregowac zabawki Terrorysty i powywalac polamane, nadlamane, podniszczone.
Powinnam przygotowac rzeczy, ktore do szpitala mi sie przydadza, bo sa wszedzie i Slubny w razie co za cholere ich nie znajdzie.
Powinnam wstawic pranie, ale pokonanie 40 schodow do piwnicy mnie przeraza.
Powinnam poszukac w necie zabawek, z ktorych powybieramy cos na prezent dla Terrorysty.
Powinnam powybierac fotki do wywolania, bo Slubny zabiera sie juz od roku.
Powinnam poodpisywac na maile.
Powinnam cos zjesc, ale stanie przy blacie i zrobiebnie kanapki, dzisiaj nalezy do nielada wyczynu.
Powinnam....
Wiele rzeczy powinnam zrobic, bo potem nie bede miala okazji. Ale mi sie nie chce. Mam lenia. Do tego strasznie ciezko wykonac mi najprostsze czynnosci, a co dopiero segregowanie, prasowanie, szykowanie... A najgorsze jest to, ze zdaje sobie sprawe, ze teraz latwiej byloby mi to porobic niz po powrocie ze szpitala z Kluskiem. Moze poniej... nastawie sie psychicznie i jakos sily sie znajda :).
Kurcze, w tej ciazy czuje sie jak tredowata. Len leniem, ale wiekszosc dni to az rwe sie do zrobienia czegokolwiek. A tu dupa. Organizm sie buntuje... nie daje rady... Chyba nie na darmo wszyscy pytaja i sie czy ja przypadkiem blizniakow nie bede miala...