Archiwum 15 listopada 2008


lis 15 2008 skurcz...
Komentarze: 7

Nad ranem slysze z sasiedniego pokoju "mammmaaa". Nie bardzo jeszcze wiem co sie dzieje, bo znowu pol nocy pozycji szukalam. Zrywam sie i ... wrzeszcze "Slubny ałłłłła, skurcz". Bidak zerwal sie jak nigdy, niewidzacym wzrokiem ogarnal sytuacje i juz moja noga w gorze... powyginana skurczem lydki.

Nawet Terrorysta nie protestowal, ze musi na matke czekac. Sam przylecial do nas i mial ubaw widzac matke i ojca w dosc dziwnej pozycji.

Slubny prawde mowiac odetchnal z ulga, jak okazlo sie, ze to tylko skurcz nogi... Byl swiecie przekonany, ze sie zaczelo i Klusek pcha sie na swiat.



A poza tym samopoczucie beznadziejne dzisiaj. Moze pogoda deszczowa...? Caly dzien z niewielkimi przerwami dyszalam ja parowoz, tchu mi brakowalo. Pokladalam sie co chwila.

Do tego bolaca noga po skurczu, dretwienie spuchnietych lapsk i nog, brzuch ciezki. Doslownie nie mialam sil sie poruszac.

Terrorysta uczynil dzisiaj 3,5 godzinna drzemke popoludniowa. Ja tez. Potem dolaczyl Slubny. Wiercilam sie jak opetana, bo rece i nogi cierply, ale co polezalam i pokimalam to moje.

Najgorsze, ze magnez mi nie pomaga. Tzn moze i pomaga, bo nie wiem co by bylo, gdybym go nie brala, ale ciekawie nie jest. I pomyslec, ze juz myslalam, ze organizm zaczal sobie radzic z ogromnym brzuchem... A jednak nie... Ech. Na szczescie pomaga mi swiadomosc, ze predzej czy pozniej ten stan przejdzie:).

Slubny wczoraj poszedl sobie na piwko. A dzisiaj mi oznajmil, ze jedzie jutro na mecz. No i sie wkurzylam. Bo widzi, ze ledwo chodze, ze nie mam sily przy Terroryscie, nawet na zabawe, bo sapie i powietrza ciagle mi malo, a ten na mecz... i to 160 km dalej. Nagadalam, tlumaczylam jak krowie na rowie, bo inaczej do tumana nie docieralo. Ciagle swoje " Bo to bedzie juz moj ostatni mecz w tym sezonie. Odpuszcze 4 grudzien (urodziny Terrorysty- tez mi poswiecenie, zreszta po klotni)i 6 grudzien." No ale chyba wygralam.
Okaze sie jutro...

ciernista : :