Archiwum 26 września 2009


wrz 26 2009 nerw
Komentarze: 0
Nie wiem czy to zmiana pogody, czy cos innego w powietrzu dzisiaj krazylo, ale mialam jakis nerwowy dzien.

Wszystko i wszyscy mnie denerwowali.

Dziwie sie, ze dzieci po chacie nie fruwaly. A byly okropne jak na zlosc. Katek krzyczal na Miszelina, tez sie boi takich akcji i plakal.

Do tego co chwila szturchal malego, popychal, uderzal w glowe.

I to niby przypadkiem.

Slubny od rana opieprze dostawal. Jakis pretekst zawsze sie znalazl.

A wieczorem poszlam do szwagra na piwko. Slubny mial isc, ale jakos tak palnelam, ze dlaczego ja nie moge po raz pierwszy od 1,5 roku na 2h.

I poszlam. Po godzinie zadzwonilam, ze jeszcze nikt nie przyszedl i zostaje dluzej (bo Slubny zaraz mnie przy wyjsciu zlimitowal na godzine). Slubny rzucil sluchawka.

Impreze mi zmarnowal, ale zamiast o 21.00, w domu wyladowalam o 22.30. I tak dluzej nie moglam, bo Miszelin moglby cyca sie domagac.

(Swoja droga za boga nie wiem jak go nauczyc picia mleka z butelki. Herbatka owszem, a mleko wypluwa.)

Padnieta jestem jak diabli. Chwile poczytam i spac (jak dzieci pozwola).
ciernista : :