Komentarze: 4
Slubny jakos przekonal. I bylo super.
Terrorist u dziadkow. Miszelin z nami:)
Duza przestrzen jak na palac przystalo. Pelno wypchanych zwierzakow, ktorych o dziwo sie nie bal. Szalal do 1.00 w nocy.
Na moich rekach. Innych nie tolerowal, posadzic sie nie dal. Wujkowie na glowie stawali, zeby sie rozkrecil, ale sie nie dalo. Nie jego godzina. Po przebudzeniu powinien dostac mleko i spac dalej. A tu matka go wytargala i zemscila sie za wczesniejsza nieprzespana noc.
Spal do 7.30.
A mamusia sie ciacha najadla i cala imprezke byla uchachana:) Nawet jak Miszelin bal sie petard, mamcia miala banana na gebie i twardo stala wpatrujac sie w niebo. Odwdzieczyl sie godzinnym rykiem przy usypianiu. Mozna uznac, ze jestesmy kwita:)
Slubny mnie zaskoczyl na calej lini. Poszedl spac razem ze mna. Nie upil sie jak to zwykle bywalo do upadlego. Rano zabral Miszelina i dal mi spac. Normalnie jak nie moj Slubny!
Ale nie narzekam. Jak juz go ufo podmienilo to niech go takiego zostawi. Zdecydowanie preferuje ten model.
Taaa... bylo fajnie!!!
I samochod prowadzilam po blisko 4 latach:) Bo jakos trzeba bylo do domu wrocic, a pozwolilam rano na piwko Slubnemu. I sie chyba zdziwil. Ale co ja mu mam schody robic jak on taki zajebisty sie zrobil.
A co? Na nowo sie zakochalam w swoim dziadu! I chyba nigdy nie bylo tak super jak jest teraz miedzy nami.
Cuda sie zdarzaja...
I oby tak juz zostalo. Tego sobie zycze na ten Nowy Rok... i reszte lat tez ofkors.