Kalendarz
pn |
wt |
sr |
cz |
pt |
so |
nd |
30 |
01 |
02 |
03 |
04 |
05 |
06 |
07 |
08 |
09 |
10 |
11 |
12
|
13 |
14 |
15 |
16
|
17 |
18 |
19 |
20 |
21
|
22 |
23 |
24 |
25
|
26 |
27 |
28 |
29 |
30 |
31 |
01 |
02 |
03 |
Archiwum lipiec 2008
No i moja cierpliwosc sie wyczerpala. Koniec. Zmieniam lekarza, a wlasciwe juz sie zapisalam do innego. Tzn. ja do mojego ex lekarza nic nie mam, ale przychodniane kolejki zrobily swoje.
Do poludnia 1,5h do poloznych. Tutek marudzi. Jak przychodzi moja kolej Tutek zaczyna plakac ledwo baba cisnieniomierz mi zaklada, a jak dochodzi do sluchania tetna Kluska to juz prawie histeria. Po poludniu czekania 2h do lekarza. Na szczescie bez Tutka. A na cholere mi marnowac tyle czasu??
Slubny juz dawno mowil, ze mam zapisac sie prywatnie, ale ja glupia sie upieralam. Az do wczoraj. Tak to ja sie moglam bawic w pierwszej ciazy, kiedy czasu mialam pod dostatkiem i nawet pol dnia moglam siedziec w kolejkach. Ale nie teraz, kiedy Tutek ma swoj rytm dnia i z pewnoscia nie zaliczam do niego pobytu w przychodni. ( Zwlaszcza, ze tylko pojawialam sie tam na szczepieniach, bo innej potrzeby nie mialam.)
W niedziele Slubny zawozi mnie do Rodzicow. Postanowilam, ze wroce. Slubny troche wyluzowal odkad wywalil ekipe budowlana na zbity pysk wiec dam mu szanse. Moze faktycznie nerwy go ponosily ostatnio. Poczekam do przeprowadzki.
A wywalil budowlancow, bo sobie jaja robili. W lazience od 2 miesiecy brakuje 4 plytek i nie ma chetnych na dokonczenie. Kafle w kuchni na podlodze sa, ale na scianach to jakos panom sie zapomnialo. Klasc podlogi nie ma komu... Co oni tam kurwa robili przez ostatnie 3 miechy to ja nie wiem.
Od srody robi nam po pracy Jacek- zlota raczka + pomocnik. Podloga polozona w pokoju malego i sypialni, polbruk przed chata polozony, drzwi zamontowane (a raczej dopasowane framugi, bo tamci nawet wymierzyc dobrze nie potrafili i trzeba bylo docinac), a jutro beda kafelki w kuchni. Najwazniejsze do montazu kuchni i szafy w sypialni bedzie zrobione. A montaz w poniedzialek. Z tamtymi popaprancami to kolejny termin trzeba by przekladac ( kwietniowy przelozony, majowy i czerwcowy tez). A robilo ich przynajmniej 5. A tu 2 ludzi i w 4 dni zrobione wiecej niz tamci przez 2 miesiace babrali. Boze.......szkoda gadac.
Do przeprowadzki daleko, robotnicy nie przychodza, robota stoi w miejscu...... cholea mnie powoli bierze...
Do tego internet mamy tu do konca lipca i nie wiadomo co dalej.... chyba strace kontakt ze swiatem :( na jakis czas. Do tego jade do Rodzicow 26 lipca na tydzien, albo i na czas nieokreslony...
A jade, bo dawno nie bylam. na czas nieokreslony - bo Slubny mnie wkurza. Daj takiemu palec, to ci reke cala zabierze. Ja tu staralam sie nie widziec wielu wkurzajacych rzeczy, ktore robi albo raczej nie robi, byc wyrozumiala i mila i nie czepiac sie o wszystko.....
A ten nie dosc, ze nie zawazyl (albo wlasnie zauwazyl), to jeszcze do ch... do kolegow mu sie zachciewa kolejny tydzien z rzedu. Chyba za dobrze bylo. Cala sobote mi marudzil.... bo Slonia dawno nie widzial i on dopiero weekend bedzie mial znowu wolny za 1,5 miesiaca, ze bedzie ten i ten i jeszcze tamten.... A co mnie to kurwa obchodzi kto bedzie....
Nawet staral sie przehandlowac meczem (kibic zapalony), ze na ktorys nie pojedzie i bedziemy dluzej nad morzem (tak tylko 5 dni a nie 9, bo mecz.... nie dobro dziecka tylko mecz) byleby tylko wyjsc. Tym razem mialam gdzies te jego zbucowane minki, prosby ... Zostal w domu.
Ale za to wczoraj bylismy u jego wujka na urodzinach. Ustalilismy, ze poprowadze, a on chlapnie sobie piwko z kuzynem, ktorego widuje raz na rok. No to chlapnal.... i piwko i wodke i... Zwloki wiozlam do domu. Szkoda gadac.
A dzisiaj to sobie wolne wzial. Niby, ze gazownika musi zalatwic i jakies tam pierdoly z budwa. Zajelo mu to 30 min. Przepil sie to wolne bylo potrzebne.....
I tyle mi wyszlo z tego patrzenia laskawszym okiem.... Nie bede sie oszukiwac. Nie da sie zatrzymac Slubnego w domu, bez uzerania. Przychodzi weekend i jego nosi....
A jeszcze mi w sobote powiedzial, ze Tutka nie usypial jak maly odrzucil cycka, bo " nie wiedzialem, ze to takie latwe". Ja do tej pory bylam przekonana, ze on mysli, ze zajmowanie sie dzieckiem naprawde jest latwe i dlatego nie bardzo sie wlanczal w to "zajecie" przez pierwszy rok zycia Tutka. Tymczasem doskonale zdawal sobie sprawe, ze to nie latwa robota i nie zrobil nic, zeby mnie odciazyc......
Nawet nie wiecie co czulam. Jakbym w pysk dostala. Placz nic mi nie pomogl. Bol zostal. Ja nawet opisac nie potrafie tego.......
To ja od blisko 2 lat nie widzialam psiapsioly, bo nie mialam jak jechac do niej ( Slubny nie staral sie nawet nauczyc usypiania wlasnego syna), z dala od wszystkich moich znajomych, w znienawidzonym miescie, z wtracajaca sie tesciowa, bez zadnej pomocy, a ten mi kurwa powie, ze juz 3 tyg kumpla nie widzial. Mialam jechac do mojego studenckieg miasta jak maly mial 10 m-cy, ale ten dupek nawet palcem nie ruszyl, zeby zainteresowac sie rytmem dnia i potrzebami Tutka.
No i jak mu powiedzialam, ze jade do Rodzicow i nie wroce to sie stara. ale tak jest zawsze jak czuje sie zagrozony. Nawet mnie na lody wzial na rynek - pierwszy raz od 2 lat, ksiazke kupil... A mi nie o to chodzi. Ja bym chciala, zeby sam z siebie chcial w sobotni wieczor zostac ze mna w domu....... marne szanse.......
W zeszlym tygodniu poplotkowalam z sasiadka Wu. Ona robila rybke i paluchy sobie parzyla, a ja uwaznie sluchalam i wydawalo mi sie, ze stara mi sie przekazac niemozliwe do realizacji postanowienia a propos Slubnego.
A jednak. Nawet nie wiem kiedy ani dlaczego i w jakich okolocznosciach, cos sie zmienilo. Tzn ja zmienilam nastawienie do Slubnego. Łaskawszym okiem na niego łypię. Nie wiem czy to kwestia 5 miesiąca ciąży, czy co, ale jakoś milszy mi sie wydaje, bardziej ludzki.
Ślubny jeszcze pewnie niczego nie zauważył, bo krótki okres czasu minał, a ja codziennie się dziwię samej sobie, że nie wszukuje albo nie widze tylu rzeczy, które mnie u niego drażniły....
wczoraj żal mi go było. Zadzwonił budowlaniec i Ślubny tak sie wydzierał i wkurzał, że momentami zastanawiałam sie czy pogotowia nie będę musiała wzywać. Jak z ta cholerna budową dalej tak pójdzie, to Slubny przyplaci to zdrowiem...
Tutus kochany mowi "czesc", "k(r)owa", i jakies "dzin dzin"wymyslil wczoraj, ale nikt nie wie o co mu z tym chodzi.
No i Tutek znowu postanowil wystawic na probe moja cierpliwsc. Awanturuje sie caly czas, wymusza, bije, wrzeszczy, tupie i nic wtedy na niego nie dziala. Tylko mi psycha siada, bo potrafi tak walczyc cale przedpoludnie, po czym budzie sie i do powrotu Slubnego szaleje dalej z kilkuminutowymi przerwami na zregenerowanie sil.
Slubny sie uparl, ze Tutka nalezy opitolic prawie na glace, tzw. 3. W zwiazku z tym postanowieniem zakupil dzisiaj golarke i zaczal dziecko oswajac z delikatnym buczeniem sprzetu. Niestety marnie mu to szlo, bo Tutek boi sie tego typu dzwiekow.
Slubny tak sie wczul w sytuacje, ze chcial pokazac malemu na swojej glowie (ogolonej na 5) jak to idzie i ze nie ma sie czego bac. Pech chcial, ze Tutek wczesniej zdazyl przestawic z 5 na 1 i Slubny piekny pas na srodku glowy sobie wycial :)))))). No i trzeba bylo cala glowe na "jedyneczke".
Po popoludniowej drzemce Tutka zaczelismy zbierac sie do Szwagra nad jeziorko. Ale cos nas opetalo i zaczelismy biednego Tutka ganiac z golarka. Nie bardzo szlo, bo maly nieufny sie krecil i za dlugie mial wloski, wiec najpierw obcielam je nozyczkami. Potem Slubny zabral sie do roboty z golarka. Niestety malemu sie juz zdazylo znudzic i zaczal wrzeszczec....., a fryzurze jakis ksztalt trzeba bylo nadac. I chyba wiecej nam Tutek nie pozwoli na tego typu eksperymenty. Zestresowal sie bidak, uryczal, a jeszcze zla mama do wanny wpakowala, zeby splukac wlosy z pleckow.
Efekt taki, ze fryzura niezbyt wykonczona, dziecka mi zal bylo, a Slubny chyba usatysfakcjonowany.
Do Szwagra pojechalismy. Dziecko sie wybiegalo, posiedzialo w samochodzie za kierownica i chyba bylo szczesliwe.
Wieczorem Slubny poszedl do kumpla, a ja zabralam sie za robienie ryby po grecku, ktora od dawna za mna chodzila. A bylam wczoraj u sasiadki, akurat rybke robila, to se popatrzylam i dzisiaj beztalecie kulinarne wzielo sie do roboty. I chyba nawet dobrze wyszlo. Okaze sie jutro jak Slubny posmakuje.
Zapomnialabym. W czwartek po poludniu bylam u lekarza Kluskowego. Kolejka dluuugasna. Juz mnie nerwy braly w tym czekaniu. Na szczescie pojawila sie znajoma, ktora rodzila 2 dni po mnie. Laska juz na ostatnich nogach...... na 17 lipca ma termin. Tak sobie pogadalysmy. Ja, ze poszukuje opiekunki cos i okazalo sie, ze w kolejce siedzi babka, ktora szuka pracy i chwilowo moglaby zajac sie Tutkiem.
Wiem, ze nie tak jak chcialam, bo w kazdej chwili moze znalezc prace i odejdzie, ale na razie chyba skorzystam. Planuje sie umowic w poniedzialek i zobaczymy co z tego wyjdzie. Ona bedzie szukac pracy, a ja opiekunki "na dluzej". Moze we wrzesniu pozwalniaja miejsca przedszkolaczki i jakas sie znajdzie. Tak na kilka godzin, nawet nie codziennie, ale zeby mnie odciazyc, zebym miala choc kilka chwil dla siebie, dla domu ( porzadek w szafkach, posegregowanie niektorych szpargalow przed przeprowadzka, zeby z calymi smieciami sie nie przenosic i takie tam). Tylko z tego co wiem, to jak juz kobitka szuka podopiecznego to na kilka godzin i codziennie - wieksza kasa dla niej.
No ale glowa do gory. Ktos w koncu sie znajdzie. Poki co zadzwonie do pani Kasi i zobaczymy co bedzie.......:)