Kalendarz
pn |
wt |
sr |
cz |
pt |
so |
nd |
27 |
28 |
29 |
30 |
31 |
01 |
02
|
03 |
04 |
05 |
06 |
07 |
08 |
09 |
10
|
11 |
12 |
13 |
14 |
15 |
16
|
17
|
18 |
19
|
20 |
21 |
22 |
23 |
24 |
25 |
26 |
27 |
28 |
29 |
30 |
31 |
01 |
02 |
03 |
04 |
05 |
06 |
Archiwum sierpień 2009
W zeszly piatek bylam u Wu. Moj Miszelin niby siedzial, ale czesto lecial do tylu. Pelzal. I chcial byc prowadzany, ale postawic do pionu musial ktos.
Luj Wu raczkowal, siedzial pewnie, wstawal ledwo znalazl sie w poblizu jakiejs "podporki", a do tego puszczal i utrzymywal pion kilka sekund.
Miszelin chyba zapatrzyl sie na kumpla:) Praktycznie od niedzieli siedzi i rozgladajac sie nie pada na glebe, raczkuje, a od wczoraj wstaje.
Dupsko lata, grubasne kopytka lataja na wszystkie strony, ale co w pionie to w pionie. I tak caly dzien by stal. Wczoraj stanal przy pufie pierwszy raz, a dzisiaj w lozeczku. Opanowal tez przy Terrorista lozku, przy kanapie i na mnie.
A Terrorist go zwalcza. Wyzywa, krzyczy, zabiera zabawki, a nawet bije. Co ja sie nawrzeszcze. Nie dziwie sie, ze mi wczoraj gardlo siadlo (podleczylam czosnkiem, miodem i mlekiem).
I z utesknieniem czekalam na jutrzejszy dzien. Katek z niania! Dzwonie. Niania zasmarkana. W morde no!!!
Nie ryzykuje, bo w niedziele nad morze. Szczescie, ze Slubny ma wolne. Odespie trochu. A po poludniu jedzie na mecz i wraca w piatek, wiec i tak zregenerowane sily na krotko starcza.
I mam. Szpital w domu.
Miszelin szmery na oskrzelach.
Terrorist uszy i czerwone gardlo.
Ja zmeczona jak diabli, bo kolejna noc praktycznie nieprzespana.
Upierdliwy, zbucowany i leniwy Slubny.
A za tydzien nad morze... moze...
Dostali antybiotyk. Ten sam. Sumamed. Full czopkow i syropkow przeciwgoraczkowych. No i Terrorist krople do ucha.
Smarki sie leja strumieniami. Poziom marudzenia siega zenitu. Moja cierpliwosc chyba na wakacje sie wybrala.
A Miszelin podciaga sie na kolanka i nie ma sily dupska pulchnego uniesc. I sie wscieka.
I zaczal raczkowac. Tak normalnie, a nie stylem pelzaka.
No i wreszcie ssie butelke. Nie wypija ilosci niewiadomo jak wielkich, ale sa postepy. Przed chwila po raz pierwszy blisko 60 ml wypil:) I po chwili chlusnal tym na body. ALe dla mnie liczy sie, ze wyciagnal z butli.
Terrorist gada jak najety. Dziub mu sie nie zamyka. Nawet przez sen trajkocze. I mowia, ze po mamie... Tez cos!
Do srody z dwoma w domu. Fiola chyba dostane. I to nie dlatego, ze dwojka w domu, tylko ze na dwor wyjsc nie mozemy, bo antybiotyk.
Zaraz mi powieki o glebe walna. A Miszelin ryczy... Ide zapchac chrupka.
Chrzciny, chrzciny i po chrzcinach.
Chlopaki mi sie pochorowaly. Poki co smarkaja.
Teraz latam miedzy jednym i drugim, bo na zmiane albo i rownoczesnie placza.
A Slubny z kuzynostwem opija te chrzciny. Szlag by go trafil! Nie umie kurwa mac zrezygnowac, mimo ze wie, ze dzieciaki placza co chwila.
Goscie dotarli. Miszelin dal popis spiewu w kosciele. Staral sie zagluszyc ksiedza. I wymachiwal lapskami jak wielebny:) Smiac mi sie chcialo. I dreptal po lawce. I walil w ta lawke lapskami. I sie rozgladal. A na koniec juz mial dosc i rykolil. Tyle, ze co chwila ktos miny do niego walil - to z boku, to z tylu i placz mieszal sie ze smiechem.
Ogolnie grzeczny byl.
Katka odebralismy od niani po mszy, bo to jego pora spania byla akurat. Ale cwana bestia. Rano ja jeszcze w pizamie, a ten sie pyta gdzie jedziemy. No i do niani nie chcial isc. Tyle, ze juz go bralo chorobsko i pewnie dlatego " do mamusi kce, do mamusi". A wyrodna mamusia karmila Miszelina i bezczelnie zasnela. A jak sie obudzilam, to Katka juz nie bylo.
A teraz trwam na posterunku. Nawet sie nie klade, bo i sensu nie ma. Terrorist co chwila siada na lozku i placze. Czekam na wyrodnego Slubnego. Niech sie z nim kladzie. Ja i tak przy Miszelinie w kosc dostane.
A za tydzien nad morze. Zaliczka juz wplacona. Tylko zdrowie niech bedzie...
Terrorist jakis ostatnio zazdrosny o Miszelina. Zabiera mu zabawki. Wygania z pokoju. Nawet z salonu chcial go dzisiaj wyrzucic.
A Miszelin dopelza wszedzie, gdzie chce i ciezko go utrzymac z dala od Katkowej swiatyni. Gdzie starszy brat, tam i Miszelina ciagnie. I cieszy sie malpiszon maly. A Terrorist krzyczy. Miszelin tez po swojemu wyraza swe niezadowolenie. Tym sposobem rano mam niezly jazgot.
Miszelin chce chodzic. Wstaje. Na szczescie tylko przy moich nogach, jak z nim siedze na podlodze. Albo jak sie zapomne i nie tak zabieram sie do podniesienia smarkactwa. Myk i dupsko chwieje sie nad podloga, nozki wyginaja. Ale co stoi to stoi:)
I pomyslec, ze Terrorist w tym wieku opanowal przewroty z pleckow na brzuch dopiero. Len byl!
Zarezerwowane lokum nad morzem. Od 23 sierpnia bodajze. W Mielnie. Studio dwupokojowe. Inaczej sobie nie wyobrazam z moimi chlopakami. Jeden drugiego by budzil.
Od jakiegos czasu nie lapie ile razy wstaje w nocy i karmie Miszelina. A najlepsze z tego, ze najczesciej odlozony mlody do lozeczka. Na spiocha dzialam:)
Schudlam te 5 kg i zaczelam zrec slodkie w wiekszych ilosciach. Co nalog to nalog. Na razie waga niezbyt sie buntuje. Ale w sobote chrzciny Miszelina. Lepiej coby mniej bylo niz wiecej. Bo sie w ciuchy moge nie wpasowac.
No i pale. Coraz wiecej. Niestety. A co gorsza karmie cycem. Taka wyrodna matka ze mnie. Tylko nie wyzywajcie za bardzo, bo wiem, ze glupia jestem. I siebie i dziecko truje. A na cholere mi to????? Poki co silniejsze ode mnie:(
Ostatnie dwa dni spedzilismy nad jeziorem. Z tesciami, Domika i Malina.
Slonce mnie po raz pierwszy w zyciu nie wzielo. A musze wspomniec, ze z tym nigdy problemow nie mialam. Nie zebym plackiem lezala, ale trochu czasu na sloncu bylam. A tu ni chuja. Ale rozpaczac nie bede. Przynajmniej czerniaka sie nie nabawie:)
Terrorist szalal w wodzie. Sam soba sie zajmowal. Dostal od dziadka dmuchanego, wielkiego raka. Siadal, plynal, zawracal, parkowal w "garazu" na brzegu i tak pol dnia. Dziecko bezproblemowe.
Miszelin spal i jadl i patrzyl. A przy domku sie turlal i wcinal chrupki namietnie.
Ja dzisiaj nawet sie zamoczylam, a co za tym idzie poplywalam. A ja to musze miec wode goraca, zeby wlezc. To oznacza, ze za czesto nie wchodze do zbiornikow wodnych:) Nawet w Grecji kilka lat temu musial mnie Slubny podstepem wpakowac do wody.
Katek spi dzisiaj w domu. Bo wczoraj znowu byl na wakacjach u dziadkow. Dzieki temu dzisiaj spalam do 11.00 z godzinna przerwa zabawy z Miszelinem.
Jestem wyrabana. Sie zobaczy jak dzisiaj noc bedzie wygladac...