Kalendarz
pn |
wt |
sr |
cz |
pt |
so |
nd |
31 |
01 |
02 |
03 |
04 |
05 |
06 |
07 |
08 |
09 |
10 |
11 |
12 |
13 |
14 |
15 |
16 |
17 |
18 |
19 |
20 |
21 |
22 |
23
|
24 |
25
|
26
|
27
|
28 |
29 |
30 |
01 |
02 |
03 |
04 |
Archiwum wrzesień 2009
... do Slubnego oczywiscie!!!
Focha strzelil, ze nie przyszlam wczoraj po godzinie.
A on niby co? Jakis lepszy? Gatunek boski czy jak? Im to niby wszystko wolno?
I co z tego, ze to ja jestem matka? To oznacza, ze ten skonczony duren ma prawo wrocic do domu rano? I to dopiero po moim telefonie?
Bo mu sie k..a zasnelo? A co mnie to obchodzi? A gdyby byl w pubie to tez do rana kimalby na stoliku? Bo on nie wiedzial? Czego nie wiedzial? Jakies bledne tlumaczenie, sam nie wiedzial o co chodzi.
Caly ranek przewalal mi sie z lozka, na kanape i odwrotnie. Poszlam spac z Miszelinem. (Znowu cala noc na krazeniu miedzy pokojami spedzilam. Terrorist cos kiepsko spi od 2 dni. Rzuca sie w lozku okropnie. A do tego wylazi z lozka i mnie wola. Dzisiaj na szczescie cichutko, nie obudzil Miszelina. Ale za to co godzine musialam latac. Bo jak nie jeden to drugi sie budzil.)
Wstaje po 1,5h, a ten pijus spi na tapczanie Katka, a Katek sie bawi.
Myslalam, ze go zarabie (zreszta jak przyszedl dostal 2 albo 3 razy w pysk). Budze i slysze po raz 100 dzisiaj "Jeszcze 5 min. Glowa mnie boli". No to znowu pysk wydarlam. A on lezy!
Tak mnie wkurzyl, ze nawet nie chce mi sie myslec o nim. Teraz spi z Katkiem. Jak wstana i zobacze ten pysk zbucowany, to nie recze. Chyba, ze dojdzie do siebie. Idiota!!!
Tylko ja sie odwdziecze. Niech tylko Miszelin odstawi cyca!
Wu szykuj sie!!! Tylko jeszcze kawalek podlogi u Ciebie zamawiam:)
Nie wiem czy to zmiana pogody, czy cos innego w powietrzu dzisiaj krazylo, ale mialam jakis nerwowy dzien.
Wszystko i wszyscy mnie denerwowali.
Dziwie sie, ze dzieci po chacie nie fruwaly. A byly okropne jak na zlosc. Katek krzyczal na Miszelina, tez sie boi takich akcji i plakal.
Do tego co chwila szturchal malego, popychal, uderzal w glowe.
I to niby przypadkiem.
Slubny od rana opieprze dostawal. Jakis pretekst zawsze sie znalazl.
A wieczorem poszlam do szwagra na piwko. Slubny mial isc, ale jakos tak palnelam, ze dlaczego ja nie moge po raz pierwszy od 1,5 roku na 2h.
I poszlam. Po godzinie zadzwonilam, ze jeszcze nikt nie przyszedl i zostaje dluzej (bo Slubny zaraz mnie przy wyjsciu zlimitowal na godzine). Slubny rzucil sluchawka.
Impreze mi zmarnowal, ale zamiast o 21.00, w domu wyladowalam o 22.30. I tak dluzej nie moglam, bo Miszelin moglby cyca sie domagac.
(Swoja droga za boga nie wiem jak go nauczyc picia mleka z butelki. Herbatka owszem, a mleko wypluwa.)
Padnieta jestem jak diabli. Chwile poczytam i spac (jak dzieci pozwola).
... z usypianiem Miszelina. 10-15 min i zasypial.
A teraz ja przed kompem, a maly walczy w lozeczku. I zlamalam zasade, bo go wytargalam juz 2 razy. Fakt, ze sprawdzalam, czy sie nie obkichal. Ale to chyba troche pretekst byl.
Jezusie nadzieja. Mruczy sobie zalosnie. Ale wczesniej tez tak bylo i skonczylo sie wrzaskiem.
Musze byc twarda, bo jak sie zlamie, to dzieciak juz nic z tego nie bedzie rozumial. Bo niby skad ma wiedziec czemu sluza te "zamkniecia" w lozeczku? Czemu nagle nie moze zasnac przy cycusiu, wtulony w mame? A najlepiej razem z mama w lozku.
... cisza... bloga cisza panuje w sypialni... tylko zmywarka wydaje dzwieki... i ruch uliczny... ale zadnego Miszelinowego skowytu, mruczenia, pojekiwania...
dzieki!!!
To lece herbatke sobie zrobic i poczytam. Chociaz tez powinnam sie przespac. Jak zombi wygladam. Katek w nocy zrobil pobudke. Awanturowal sie, ze "mamusia ma przyjsc. tatusiu ty nie mozesz!!!". A mamusia karmila Miszelina i nie mogla.
Na koniec Slubny zostal w lozku Katka, Terrorist przyszedl do nas i tak kimalam z moimi skarbami. Tyle ze Miszelin wstawal, siadal, pogadywal... A jak juz Miszelin padl, to Terrorist postanowil ogladac bajke. Wybilam mu to z glowy. Poszedl do Slubnego... budzac mi Miszelina... A bylo juz cos po 4.00.
Czyli wiadomo jak wygladam:)
Znowu wzielam sie za Miszelina. Uparciuch nie chce z cyca zrezygnowac. W dzien juz nie dostaje. Tylko wieczorem i rano. Butelki za cholere nie chce tknac z mlekiem.
Herbatka jak najbardziej, ale mleko badz kaszka w zadnym wypadku.
I tak sobie pomyslalam, ze jak zacznie sam zasypiac, a nie przy cycu, to moze mi latwiej pojdzie. Od niedzieli walcze.
Nakarmie i odstawiam do lozeczka. Tym bardziej, ze w ostatnim czasie nie zasypia podczas jedzenia, tylko zaczyna latac po lozku.
W niedzielny wieczor zasypianie zajelo mu jakies 30 min. W poniedzialek 10 min. Za to wczoraj juz rano zaczelam te taktyke. Wrzeszczal biedak 2h. W koncu glaskany wkolo ucha padl. Po poludniu zasniecie zajelo 5 min, a wieczorem moze z 10.
Dzisiaj stawial opory, ale po 15 min zasnal poplakujac. Normalnie nie chce mi sie wierzyc, ze to tak szybko poszlo. Jednak dzieci sa bardzo rozumne.
W koncu wie, ze jestem, bo zagladam co jakis czas i po glowce glaszcze, ale nie wyciagam z lozeczka. Ewentualnie klade, bo czesto stoi i sie zali glosno.
Tylko w nocy czesto sie budzi i wisi na cycu. Ale najpierw zasypianie, a potem w nocy tez nie dam. W koncu juz powinien przesypiac w miare noce. Poplacze, poplacze i sie nauczy, ze bez ciamkania da sie przespac wieksza czesc nocy.
A jak juz to osiagne to rezygnacja z cyca. Albo butla, albo butle zastapie posilkami "lyzeczkowymi".
Trzymajcie kciuki, zeby wyszlo.
Pierwszy etap poki co rewelacja. Oby dalej tez tak latwo szlo.
Planowalam spotkac sie z JFK w parku. Ale JFK jak JFK. Przyjechala do swoich rodzicow w sobote 12.09, a 13.09 postanowila wybrac sie na porodowke. Jakby paru dni nie mogla poczekac. Jej maz pojechalby na szkolenie do Niemiec, my bysmy pogadaly w normalnych parkowych warunkach... Ale nie, tej rodzic sie zachcialo.
Katek przyszedl na swiat chwile po 23.00 dnia 13 wrzesnia.
Rano okazalo sie, ze jego stan jest ciezki, zapalenie pluc i nierozwiniete pluca. Pielegniarki go ochrzcily.
Odwiezli go do Poznania na intensywna. Na szczescie stan maluszka szybko sie poprawil. JFK ma pecha. Pierworodny wczesniak. Tez byl stres. Katek urodzony w 38 tyg, a zaliczony do wczesniakow i stan ciezki.
Teraz maly Katek ma 10 dni i ma sie dobrze. Tylko antybiotyk jeszcze dostaje. I pewnie po zakonczonej kuracji wyjdzie do domu slodziak.
Cale szczescie, ze sie szybko poprawilo, bom jako ciotka strasznie nerwowa byla. A nawet nie chce wiedziec, co czuja w takiej sytuacji rodzice.