Archiwum październik 2008, strona 1


paź 20 2008 kubki
Komentarze: 1
Wczoraj Slubny przewozil meble do swej swiatyni w piwnicy. I reszte gratow. No i moje ksiazki tez juz stoja w kartonach w piwnicy. Trzeba im miejsce znalezc. Poki co dokopalam sie do tych, ktore mam zamiar przeczytac jeszcze przed porodem. Jaka ja szczesliwa jestem. Moje knigi w zasiegu reki... a nie zawalone... w garazu... u tesciow.

Poza ksiazkami uzupelnilam drugie swoje zboczenie - kubki. Bylam na zakupach ze Slubnym w Tesco. Mialo byc po srodki czystosci, ale jak stanelam przy kubkach, to zadna sila mnie z tamtad ruszyc nie mogla. Dopoki nie dostalam czego chcialam. A co ??? ... kaprys ciazowy... i tyle. Kto powiedzial, ze na jedzonko trzeba miec ochote?? Ja mialam na kubki...
ciernista : :
paź 20 2008 rady... porady
Komentarze: 0

Niedziela tez u tesciow. Poswiecilam sie dla dobra Terrorysty, ktory swietnie czuje sie w towarzystwie Dominiki ( jak ja tej smarkatej nie lubie, ale bede musiala sie do niej przekonac).

Musialam wysluchiwac "dobrych rad i porad", nasluchalam sie co powinnam, a co nie, oberwalo sie tez niani... Ale co tam. Synek swietnie sie bawil. Przezylam.

Babcia po 22 mieciacach zycia Terrorysty przypomniala sobie, ze mozna wnuka zabrac na spacer. Teraz kiedy mam opiekunke!!! Teraz kiedy juz pomocy nie potrzebuje. Cholera mnie bierze. I jeszcze niewypowiedziane, ale z miny wyczytane pretensje. Trudno, ze chciala dzisiaj jechac nad zamek z wnukiem, siostrzenica i jej corka. Wczesniej nianie mialam umowiona.

Myslala, ze jak sie przeprowadzimy plot w plot ( no prawie) to ja bede latac co chwila. A w dupie mam. Potem znowu dotra do mnie informacje, ze chodze do niej, bo mi sie nie chce gotowac. A ja chodzilam... wbrew sobie... zeby wnuk mial kontakt z dziadkami... ale to chyba nie mnie powinno zalezec, prawda??? A te obiady to ja mialam gdzies. Fakt, ze przez 9 m-cy zycia Terrorysty niewiele udawalo mi sie zrobic w domu, bo Smarkacz ciagle ryczal, ale powodem moich odwiedzin z pewnoscia nie bylo zarcie.

Czlowiek sie stara, dla dobra dziecka... no bo jak dziadkowie nie przychodza... a szkoda moich nerwow. Terrorysta czul jeszcze w brzuchu wieczne moje napiecie z powodu Slubnego, po urodzeniu tez - bo tesciowa sie wpieprzala i wydzwaniala 10 razy na dobe z glupotami typu "a czapeczke zalozylas jak wychodzilas na spacer?' (zima chyba oczywiste), "pieluszke przebralas?", 'nakarmilas"..... Slubny tez mial nas w nosie. Tylko mecze i kumple.

Teraz mowie dosc. Z Kluskiem tak sobie nie dam. I tak jestem ta najgorsza za nic. To teraz beda mieli powody, zeby tak uwazac. Byle mi tylko sil starczylo...

ciernista : :
paź 20 2008 12h snu Terrorysty
Komentarze: 0
W sobote wieksza czesc dnia spedzilam z Terrorysta u tesciow. Jacek wykanczajacy piwnice powiadomil mnie, ze bedzie to dzien "wiercenia, stukania, pukania, walenia", wiec dla malego bedzie lepiej jakby drzemke popoludniowa odbyl 2 domy dalej.

Terrorysta podniecony obecnoscia starszej kuzynki Dominiki nie mogl zasnac. Dopiero dziadkowi udalo sie uspic Lobuza. Obawalam sie, co bedzie ze snem wieczornym, poniewaz Terrorysta padl dopiero o 13.20, a normalnie to on sie tak budzi. Na szczescie tak szalal z Dominika, skakali, biegali, ukladali, przenosili..., ze nie bylo z tym problemu. Tyle, ze zasnal godzine pozniej niz zwykle. Za to przez cala noc ani razu nie musialam do niego wstawac. Tak jak padl o 21.15 tak obudzil sie dopiero o 8.45 nastepnego dnia. Takich luksusow to ja jeszcze nie mialam odkad sie urodzil :). Do dzisiaj z szoku wyjsc nie moge.

Slubny bladym switem w sobote pojechal do Pyrlandii odebrac swoje Cacko, ktore sprowadzil Niemiec tydzien wczesniej. Mial wrocic w granicach 11.00, cobym mogla wyrwac sie z tesciowego domu i odpoczac. Niestety z jego pechem, ledwo przekroczyl granice miasta, cos nawalilo. Probowali ze szwagrem naprawic, ale sie nie dalo. Najprawdopodobniej wtryski paliwa poszly. Biedny Slubny przezywal koszmar jadac 100km/h, bo wiecej sie nie dalo. Tym sposobem dotarl na miejsce ok 17.00. Zmeczony jak diabli. Zly tez.
ciernista : :
paź 15 2008 ...
Komentarze: 3
U mnie niby nic nowego.

Samopoczucie nadal nieciekawe. Brzuch zaczyna sie prezyc i bolec ledwo chwile postoje. Nie wspomne, ze jak juz cos zaczne robic. Nawet siedzenie nie nalezy do przyjemnosci. Ale co tam, damy rade. Jakies 8 tyg przed nami.

Klusek strasznie sie ostatnio wierci. Te jego baraszkowanie strasznie bolesne sie stalo. I jakos czesto zmienia pozycje i rozprostowuje gnatki.

***

Terrorysta bardzo niegrzeczny. Nawet niania narzeka. Najgorsze, ze nic na Smarkactwo nie dziala. Uparty... Przestalam zwracac uwage. Moze zadziala. Tylko mowie, ze mi sie takie zachowanie nie podoba i ignoruje.

***

Roboty piwniczne zaczynaja widziec swiatlo dzienne. Moja czesc gospodarcza praktycznie skonczona. Kosmetyczne sprawy. Teraz Jacek zabiera sie za "swiatyne" Slubnego. Niby do soboty ma skonczyc podloge i bedzie mozna kolejna czesc gratow przewozic od tesciow z garazu. Jest nadzeja, ze dokopiemy sie do moich ksiazek, ktore utknely, pozastawiane Bog jeden wie gdzie. A ja bez moich ksiazek jak bez reki. Nawet jak nie mam czasu czytac, musze miec je na oku.
ciernista : :
paź 13 2008 ufffff
Komentarze: 0
Uspokoilam sie po wizycie na USG. Lozysko przesunelo sie. Norma to 4 cm od szyjki, a ja mam 2cm. Ale i tak dobrze. Klusek lezy juz glowka w dol. Na moich oczach wysikal sie - szczyt chamstwa olewac tak moje wnetrznosci. Trzeba bedzie ostro wziasc sie za wychowanie:).

Klusek wazy ok 2130g, czyli jest duzy jakby co. I wszystko ma na swoim miejscu. Lacznie z jajeczkami:).

Nadal mam sie oszczedzac. Ale co stres minal to minal. Zalala mnie fala spokoju. Teraz jestem pewna, ze wytrwamy.

Aha. Z usg mam termin na 14 grudnia. W 12 tyg mialam na 10 grudnia, a z miesiaczki na 22.12. Ciekawe co z tego wszystkiego wyjdzie.
ciernista : :