Archiwum 28 listopada 2008


lis 28 2008 konca nie widac
Komentarze: 0

Jakby mnie ktos gonil... Jakbym miala nie zdazyc... Ledwo dycham, a co chwila wymyslam nowe roboty...

Dzisiaj p. Iwonka, tak jak i wczoraj, zabrala malego na spacer do poludnia. A ja zamiast odpoczac w wir pracy wpadlam.

Do piwnicy - jakies 40 stopni - pranie wstawic, suche zatargac na gore, posegregowac. Co do szaf to do szaf, co do prasowania to... na sterte:)) [Kolejny dniu chyba Cie zaprosze:)].

Slubny juz drugi miesiac przestawia szafke w pokoju malego. No to w koncu mnie trafilo... przestawilam. Korona z glowy nie spadla! Moze tylko troche bardziej brzuch mnie boli:(.

Posciel Terrorscie zmienilam, bo juz sie prosila.

Zmywarke dopakowalam, wstawilam.

Stol i lawe "odkurzylam", zmienilam obrusy.

Wreszcie zakupione gwiazdkowe prezenty upchnelam w jednym miejscu. Przynajmniej nie bede sie stresowac, ze Terrorysta sie na nie nadzieje.

Wyprana posciel i obrusy wpakowalam do szafy - polki pod sufitem, sie nagimnastykowalam, a ze niska jestem... latwo nie bylo.

Znowu do piwnicy. Powiesic pranie. Wsawic nowe.

Wrocil Terrorysta. Nawet w miare szybko zasnal i nie przezywal malego przemeblowania:). A ja znowu do piwnicy - powiesic i wstawic.
Co mnie porabalo na tyle prania to nie wiem. Najwyzej Slubny kupi kolejna suszarke:)

Zupke dla Terrorysty wstawilam. Teraz biore sie za wypakowanie myjni i zaladwanie tego, co sie uzbieralo.

Potem zadzwonie do niani. Ciekawe jak sie czuje???

ciernista : :
lis 28 2008 pierogi Terrorysty
Komentarze: 1
Jestem zmarnowana. Doslownie. Sil brak, checi tez. Ale robie... w koncu nie wiem ile czasu mi jeszcze zostalo.

Ostatnie 2 dni walczylam z lukrowaniem piernikow - cale szczescie, ze wiekszosc zjadlam, bo i tak zajelo mi to sporo czasu.
I z robieniem ciasta na pierogi i faszerowania go:). Kiedys jakos mi to szlo, a wczoraj wszystko pod gorke. Ciasto jakies dziwne wyszlo. Posklejaly mi sie te pierogi cholerne. Jak wrocil Slubny druga ture ciasta dorobilam. Myslalam, Ze zajmie mi sie Terrorysta, ale gdzie tam. Mecz kurwa lecial i maly moglby sie zaryczec na smierc... nawet nie spojrzal.
Wiec lepilismy pierogi razem z Terrorysta. Maly siedzial na blacie, robil dziury paluszkami w "kókach" i ugniatal. A ze wyczulony na czystosc, co chwila piszczal, ze ma lapki brudne. Obled. Ale najwazniejsze, ze mial frajde... A ze 2 razy dluzej robilam... , ze brzuch bolal jak diabli..., ze kregoslup ledwo pion trzymal... No coz, nikt mi szczecia w oczach Terrorysty nie zabierze z pamieci...

A Slubny? Slubny niech sie wypcha tym meczem. Bol i zmeczenie szybko zapomne. Ciezko przespana noc ze zmeczenia i dretwienia konczyn tez. Radosc malego zostanie:))
ciernista : :