Komentarze: 0
Obiadu nie tknal. Mi nie pozwalal nic zrobic, bo ledwo zaczelam zmywac, przygotowywac obiad, robic herbate itp. zaczynal ryczec. Juz dawno nie dal mi tak w kosc. Wytargalam go znowu na dwor, coby czas minal jakos do wieczorka. Nawet ciocie J. odwiedzilismy. Maly wygladal na zmeczonego juz kolo 17.00. Mialam nadzieje, ze zasnie szybko, no ale tu tez mial dla mnie niespodzianke i mialczal od 19-21. Mam dosc wszystkiego. Nawet nie wiem czy skladnie pisze, bo jestem tak zmarnowana.
Weekend minal sympatycznie. W koncu po raz pierwszy bez dziecka od 1,5 roku. W piatek dlugo rodzice sie mna nie nacieszyli, bo wyszlam z A. i jej bratem na piwko. Tzn ja na wode mineralna, bo Klusek. Bylismy w ogrodku na rynku. Poczatkowo jak jakis dzikus sie musialam zachowywac. Caly czas gapilam sie na ludzi i nie moglam sie skoncentrowac na tym co do mnie mowia A. i M. I ten gwar... o zawroty glowy mnie przyprawial. Tak to juz chyba jest jak sie spedza czas tylko z dzieckiem...
W sobote za to spotkanie klasowe po 10 latach. Malo nas bylo (1/3 klasy), ale nawet sympatycznie. Wychowawczyni przybyla i nawet troszke posiedziala. Powspominalismy, posmialismy sie, tort zjedlismy... no fajnie bylo. W domu wyladowalam po 2.00.
e tam pisze na sile wiec koncze.
acha... czuje ruchy Kluska. upewnilam sie o tym na spotkaniu klasowym. wariowal , chyba moje zmeczenie mu sie udzielilo.