Komentarze: 0
Rano brzuch mi ciazyl i bylam swiecie przekonana, ze wiekszosc czasu przesiedzimy na galerianych laweczkach. Zreszta i tak nie bardzo wierzylam, ze cos dostane w "normalnym" sklepie na coraz wiekszy brzuszek - Klusek sie wypina, hehe. Moda mile mnie zaskoczyla. Tyle tunik, ze szok. I jeszcze przecen od cholery i troche.
Juz w pierwszym sklepie Slubny zataszczyl mnie do przymierzalni z nareczem wieszakow. Wcale mi sie to nie podobalo. Cholernie nie lubie przymierzac! No ale bluzka i sukienka ( Slubny sie uparl, bo jak dla mnie to ciut za krotka jak na moje grubasne nozyska) sa moje.
Potem jeszcze buty. Nie sadzilam, ze letnia kolekcja juz sie konczy, a raczej wyprzedaze tejze kolekcji juz na wyczerpaniu zapasow. No i zakochalam sie w sandalach........ o DWA NUMERY ZAMALYCH....... buuuuuuuuu...... Mieciutkie, wygladaly na wygodne i taaaaaaakie jak chcialam. I dupa. A jak ja sie na cos upre to juz nic mi sie nie podoba innego. Ale chyba tym razem dobry dzien mialam, bo rownie wygodne dostalam.... moze juz nie takie ladne, ale sa.
I nawet Slubny na klapki mnie namowil ( taki madry, bo mial mi kupic cos od mamy - na urodziny).
Slubny kupil sobie tez dwie pary butow. Zalegle prezenty od moich i jego rodzicow.
A ja zaszalalam, a raczej Slubny, bo namowil mnie jeszcze na kupno spodniczki i jeszcze jednej bluzki.
Taki moj maz potrafi byc kochany jak chce. Szkoda, ze tak zadko. I szkoda, ze w wiekszosci dotyczy to kwesti finansowej. A mi nie o to chodzi. W koncu dalabym jakos rade bez tych bluzek. Wpadlby, ze mi chodzi o poswiecenie mi czasu.
Tak czy siak dzien nalezal do udanych. Milo czas spedzilismy i nawet pogadac nam sie udalo.
WYniki krwi i TSH tez mam dobre, bo rano bylam na pobraniu krwi. I kamien z serca, bo pomylilam dawke leku na tarczyce- bralam za malo- i sie martwilam, ze Kluskowi moglam zaszkodzic, bo przeciez to dla niego ta wieksza dawka.