Komentarze: 1
Zmeczona juz jestem. Blisko 2 lata dzien w dzien, noc w noc, przez rok bez niczyjej pomocy przy wiecznie placzacym Tutku(chwilowe zainteresowanie tesciowej ne wchodzi w gre, bo i tak musialam ciagle miec malego pod kontrola). Na palcach obu rak moge zliczyc noce malego poza domem - jak bylam chora (3noce), jak jechalam na spotkanie klasowe (2noce)i 1noc jak bylismy na jakiejs imprezie, bo Mamusi nie chcialo sie wejsc na 3 pietro. Slubny moze z 3 razy wzial malego na spacer i to gora na 40 min., klilka razy do rodzicow na podworko. Nie bylo chetnych do zabrania wnuka na spacer. A taka godzina spaceru, raz na jakis czas dalaby mi nowe sily. Zregenerowalabym troszke psychike.
Wiecej pomogla mi moja Mama, ktora choruje i jest na wozku inwalidzkim i blisko 80-cio letni Tata, ktory ma na glowie dom i Mamie.
Tak wiec bardzo sie ciesze, ze przyjdzie chetna do pomocy pani. Mam nadzieje, ze przypadniemy sobie do gustu.
No i mam nadzieje, ze Tesciowa nie nastawi negatywnie Slubnego, bo juz slyszalam, ze pomysl z opiekunka jej sie nie podoba, ze moze jeszcze poczekac, a moze ktos inny, a czy ja sie nie boje, bo moze cos zlego zrobi dziecku, porwie dla okupu..... sratatata....
Sama oddala Slubnego w rece opiekunki, wczesniej zlobka. A teraz wymysla. Mogla sama sie wiecej angazowac przy Tutku, to moze nie przyszloby mi do glowy szukanie pomocy u obcych. A tak jakbym sama do niej nie poszla to przez 20 miesiecy moze z 5 razy by wnuka widziala. Nie sadze, zeby wiecej razy przez ten okres pofatygowala sie na nasze 3 pietro. Tesc bywal czesciej. Jak za dlugo malego nie widzial to dzwonil i wpadal na kawe - a po amputacji nogi jest.
To wyrzucilam z siebie wszystko, co mi na watrobie lezalo. No moze nie wszystko, jakis 1% :).
Byle do 17.00 i wszystko bedzie jasne.