Komentarze: 2
Ale tym sposobem musialam z Berbeciem spedzic przedpoludnie. No i polazlam na spacer... bez wozka - ryzykantka. Zreszta balam sie, ze nie dojde ja i padne gdzies w mokre liscie.
Terorysta spisal sie doskonale. Ciagnal swoja wywrotke, halasujec na pol osiedla. Spotkalismy sasiadke z Zoska... bylo razniej... wiazala Terroryscie buty, bo ja nie daje rady:(
Zapisalam sie wreszcie do fryzjera, bo tak nie mialam motywacji, zeby wyczlapac sie z chalupy ( a 16 grudnia bylby rok od ostatniej mojej wizyty scinania wlosow)... i sily... ale dziecko daje mnostwo sily.
No a teraz zamiast lezec, to bazgrole. A po spacerze normalnie ledwo dycham. Ja nie wiem jak dociagne do 37 tyg. Zreszta kto powiedzial, ze wtedy urodze...???? To ja takie mam zyczenie.
A brzuch mam nedety, pachwiny "rozrywaja", nogi bola, brzuch zreszta tez... Zrobie obiad, pozbede sie Terrorysty i bede odpoczywac. Chyba, ze znowu cos wymysle...