Kalendarz
pn |
wt |
sr |
cz |
pt |
so |
nd |
01 |
02 |
03 |
04 |
05
|
06 |
07 |
08 |
09 |
10 |
11 |
12 |
13 |
14 |
15 |
16 |
17 |
18 |
19 |
20 |
21 |
22 |
23 |
24 |
25 |
26 |
27 |
28 |
29 |
30 |
31 |
01 |
02 |
03 |
04 |
Archiwum 05 grudnia 2008
Boli. Od kilku godzin brzuch boli. I nadety jak nigdy. Chyba nie dam rady. I gdybym chociaz wiedziala, co sie dzieje.
Ałłłłłłłłaaaaa....
... dzisiaj jest mi ciezko. Pachwiny strasznie bola. Az je rozrywa. Rano ledwo wstalam do Terrorysty.
W koncu wczoraj caly dzien na nogach. Wieczorem jeszcze uzerajac sie z Terrorysta, ktory dostal sil, przygotowywalam kolacje, bo Slubny jechal na dworzec po kumpla. Niby nic takiego, ale tez stojac... I spelniajac w miedzyczasie zachcianki Terrorysty paletajacego sie i marudzacego.
Dosc dlugo siedzielismy, mimo ze chlopaki mieli wstac cos po 4.00, bo wyjezdzali do Ostroleki na rozprawe w sprawie campera, ktorym jechali przeszlo 2 lata temu na mistrzostwa.
***
Terrorysta dzisiaj znowu humorzasty wytoczyl sie z lozka. Dopadl swoj motorek i zejsc nie chcial. Dopiero przed 9.00 udalo mi sie go ubrac i przebrac z nocnej pieluchy. Sniadania nie ruszyl. Nawet mleka nie tknal.
Po 9.00 przyszedl szwagier z prezentem dla chrzesniaka. A jaka radosc byla ze smieciary. I chwila spokoju. Zreszta W. zabral mi malego i motorek:) na spacer. Tzn na podworko do babci. Tym sposobem mialam przeszlo godzine spokoju. I Terrorysta wrocil po sniadanku. Jednak Smarkactwo musi miec towarzystwo do jedzenia!
Maly wrocil niby zmeczony po 11.00, a do 12.40 jeszcze wymyslal. A ostatnie 15 min wrzeszczal i wrzeszczal. Chyba ze zmeczenia juz nie wiedzial czego chce. I padl...
Czekam az sie obudzi. Obiad i do niani. Moze niania wczesniej da sie namowic na kawke. Bo cos mi sie miga...
Wczoraj caly dzien przygotowan. Owszem placek upieklam jeszcze dzien wczesniej,a torty byly zamowione, ale zawsze cos trzeba zrobic. A ja jeszcze uparlam sie na zmiane poscieli i pranie. No ale, ze ostatnio wydaje mi sie, ze z czyms nie zdaze, to latalam miedzy piwnica a gora.
Niania zabrala Terroryste do poludnia na spacer. Miala mi po drodze balony kupic, bo jakos tak wydawalo mi sie, ze mam duzo czasu do urodzin malego, a czas zlecial...
Nadmuchalam sie dziadostwa. W celu zawieszenia nalatalam po krzeslach i blacie kuchennym. Cud, ze nie zlecialam, bo brzuch juz od dawna zaslania mi widok stop i podlogi.
Nauzeralam sie z Terrorysta po drzemce, bo bestia nie chciala sie ubrac, o zmianie pielszki nie wspomne. Zreszta od rana strasznie marudny byl, wiec telefon niani, ze na ciasto nie przyjdzie, ale zabrac go moze, byl zbaweniem.
Potem musialam siebie doprowadzic do stan uzywalnosci. Szybki prysznic - do latwych zadan juz nie nalezy, odzianie sie - od pasa w dol stanowi nie lada problem, no i mejkap - po pierwsze wyszlam z wprawy, po drugie przy tak spuchnietych dloniach o dziwo udalo mi sie nie stracic oka.
I jak chcialam na chwile legnac, to zjawil sie tesc z ciocia Jola, po chwili dolaczyla tesciowa z ciocia Mira i Slubny. Tym sposobem z wywieszonym ozorem przyjelam gosci.
Terrorysta mial dozowane prezenty. Coby nie zglupial to raz, a dwa coby sie nacieszyl wszystkim innym, zanim dostanie upragniony motor. Tzn. uwielbia motory, sam sie nie domagal. I faktycznie, jak wniesli malego harleya nie mogl sie nacieszyc. Nawet szybko zalapal, co trzeba robic, zeby jechal.
A na koniec Slubny sobie przypomnial, ze bramka zostala u rodzicow. Jak ja przytachal, to zaczely sie gole. Slubny chcial, zeby Terrorysta kopal pilke do bramki, maly uparl sie na pilke reczna:).
Ogolnie impreza sie udala. Dmuchanie swieczek (tak oczekiwane) przeslonila chec zdobycia czekoladowych ozdob na torcie. Terrorysta jakis detkowaty byl, ale dal rade. Juz sie zastanawialam czy go bardziej nie rozklada. Zreszta nadal zyje niepewnoscia.
Jakos tak wyszlo, ze tesciowa zostala poinformowana, ze Wigilie spedzamy u siebie. Mine miala nieteges, ale mam to gdzies. To nie ja bede sie dostosowywala za kazdym razem. Atmosfera zrobila sie ciezka na chwile. Tesc tez jakis smutny siedzial. Tylko Slubnego przy tym nie bylo. Zreszta jak zawsze w waznych momentach. Ech...
Najwazniejsze, ze wszystko sie udalo.I dzien minal jak zaplanowalam ja, a nie tesciowa!!!