Komentarze: 1
Terrorysta jakiś upierdliwy dzisiaj był. Wstał, o zgrozo, znowu o 6.00 i ani myśli spać dalej. W okolicach 7.00 wywaliłam Ślubnego z łóżka i sama się walnęłam. Pozwolili mi kimnąć do 10.00. Potem zamiana.
Jak padło na mnie to mały zaczął kombinować i uprzykszać mi życie. Upierał się na różne rzeczy, których mu nie wolno. Obsranego dupska nie dał normalnie w spokoju przebrać, tylko wiercił się i wstawał. Moją szczotke brał do buzi. Odciągał sobie sam smarki z nosa gruszką i nie byłoby nic w tym złego, gdyby nie brał jej potem do buzi (flejtuch jeden). Niby pił herbatke, a jak nie widziałam to wypluwał. Cały mokry był, a jak przyszło do przebrania, to foch i uciekanie na wpół goło.
I takie tam pierdoły wkurzały mnie przez godzine. W koncu padł. I mam chwile dla siebie. I nie wiem, co mam ze sobą robić, bo ból brzucha mnie ogranicza...