Archiwum 07 stycznia 2009


sty 07 2009 Meki malucha.
Komentarze: 0
Jeszcze do niedawna chcialam trojke dzieci. Slubny nie bardzo, ale jakos daloby sie to zalatwic;).

Tyle, ze juz mi minelo. Po pierwsze kolejna cesarka nie bardzo mi pasuje, ale to by sie jeszcze przeszlo. Po drugie jak patrze na Dawidowe meki...

Wczoraj do 2.30 sie meczyl. Wrzeszczal jak opetany, prezyl sie wyginal i z taka niewinnoscia patrzyl w oczy... jakby prosil o pomoc. A ja nie bylam w stanie nic zrobic poza noszeniem i kolysaniem.

Zasypial jak na kilka sekund bol przechodzil, by po chwili rozrzucac raczki na boki, wyginac sie w palak i okropnie krzyczec. Przerazajacy dzwiek... Juz bedak nie mial sil plakac, caly czerwony, na reku Slubnego, i ta nadzieja w oczach, ze tata pomoze.

Nawet teraz jak pisze mam lzy w oczach. Patrzec jak wlasne dziecko sie meczy i byc tak bezsilnym.

w dzien tez sie meczy. Tyle, ze nie tak bardzo. Prezy sie , poplakuje. Pozycja pionowa pomaga. Ale ta wczorajsza noc... Koszmar. Teraz spi. Tyle, ze wczoraj tez spal. I sie zaczelo... o 23.00... jakies 10 min do tej godziny zostalo...

Blagam tylko nie dzisiaj, nie jutro, wcale juz.... blagam!!!!!!
ciernista : :