Komentarze: 3
Tylko wczoraj zostal zburzony. Znowu ryli nam dom. Jakies napowietrzniki montowali. Bo znowu sufit robil sie mokry. Podobno za duzo pary, ktora nie ma ujscia. No zobaczymy jak to bedze. Bo znowu wydatek niespodziewany.
Ja odzyskalam jakis spokoj wewnetrzny. Mam w sobie cierpliwosc. Ciesze sie , ze moge byc w domu z dziecmi. Ciesze sie, ze mam te moje Szkraby. Sa dla mnie jak narkotyk. Nic nigdy w zyciu tak mnie nie napedzalo. A ze czasu dla siebie niewiele? Coz. Przy Terroryscie praktycznie wcale go nie mialam. Wtedy zapomnialam co to JA. Przez 18 miesiecy... chwili dla siebie. Glupich 5 min nie mialam. Nikt na spacer nie zabral, nikt sie nie zainteresowal.
Tak. Mialam wtedy jakis zal, przesyt dzieckiem. Meczylo mnie siedzenie w domu, w pieluchach, zupkach i ciaglym rykiem i krzykiem pierworodnego. Baterie sie wyczerpaly...
A teraz jakis wiatr w zagle. Slonce nade mna swieci.
Terrorysta u niani. Dawid spokojniutki. Czas dla mnie wyskrobie. Slubny interesuje sie dziecmi. Nawiazuje kontakt z najmlodszym. Przy Terroryscie nie potrafil, omijal malego szerokim lukiem...
Dzieci laduja moje akumulatory, wywoluja usmiech na twarzy, lzy wzruszenia, radosc z kazdego dnia... szczesie, tak daja szczescie.