Archiwum 08 marca 2009


mar 08 2009 Mam dola i wsciekla tez jestem!
Komentarze: 4
Nie wiem co mnie wczoraj pokusilo, zeby po spacerze isc do tesciow. Slubny jakos tak zagadal, zachecil ciepla herbata. Jakbym w domu tej herbaty wypic nie mogla. Szlag by to trafil.

A dzisiaj piorunami miotam, na zmiane z palczem. Ale ten placz bardziej z wscieklosci.

Zaczelo sie od wciskania mi tortu. Jak kurwa nie jem prawie nic, zeby Mlodszy nie mial kolek, to tym bardziej tortu nie zjem. Z kremem, kakao i diabli wiedza jakimi innymi smieciami. "Ale moze kawaleczek?" W dupie mam ten kawaleczek. I zdziwiona. Jakbym wczoraj urodzila.

Slubny nosi prezacego sie i palczacego Kluska. (No bo kolki jednak ma mimo mojej diety, ale jak zaczne jesc inne rzeczy to moze byc gorzej, a wole nie ryzykowac.) Tesciowa juz od kilku dni radzi nam, zeby wozek wnosic na gore i wozic malego jak sie zaczyna. Ja wiem, ze nic to nie da.( kazde z nas ma swoje pozycje, w ktorej mniej lub wiecej pomaga. nic innego nie dziala). No wiec namawiala znowu Slubnego na wozek. Ten sie upiera, ze nic nie da i nie przywiezie go z przedpokoju. Na co tesciowa " To moj dom i ja tu bede robila jak ja chce. Ide po wozek!". Przywiozla bryke, Slubny Kluska do wozka. Chwila spokoju. Maly probuje zasnac, bo bol minal jeszcze na reku Slubnego. I wrzask. Znowu boli i pierdolony wozek jakos nie pomaga. Slubny wsciekly, wywozi wozek do przedpokoju i buja malego na reku. A ja glupia moglam zabrac dzieci i powiedziec "A to moje dzieci i nikt nie bedzie mi sie do nich wtracal. A jak sie nie podoba to idziemy." Ale jakos w tamtym momencie nie wpadlam na to. A moze jeszcze tak wsciekla nie bylam.

Zaczal sie temat przedszkola. Tescie dumni, ze sie nie udalo Terrorista zapisac. Tesc sie cieszy, bo zaoszczedzi sie mu chorob, tesciowa, bo za malutki. Tyle, ze czy on teraz pojdzie czy za rok, to pierwszy rok bedzie uplywal na katarach, kaszlach i bolach gardla. Oby tylko na tym:). I nawet az tak cisnienie by mi sie nie podnioslo, gdyby nie ta ich satysfakcja i zaznaczanie w kazdym zdaniu jak to oni sie ciesza.

A ja jestem za przedszkolem. Dziecko z rowieslnikami zupelnie inaczej sie rozwija. Duzo sie uczy. Zreszta gdyby Terrorist sie nie zaaklimatyzowal, to bym go wycofala. Gdyby duz lapal chorob antybiotykowych, tez zatrzymalabym go w domu. W tym roku jeszcze bym mogla. Potem do pracy juz wroce.

No i na koniec madre rady a propos kolek. Ze powinnam dawac mu herbatki, bo ona karmila sztucznie i dawala. A ja karmie cycem i nie daje!Bo Klusek nie chce. Nawet juz plantexu nie chce pic. Tylko cyca i koniec.
A jak nie herbatke to wode POWINNAM dawac. (To "powinnam" dziala na mnie jak plachta na byka.)I tlumacze, ze wody tez nie pije. ( Moze by i pil? Dawno nie dawalam.) Ale co ma dopajanie do kolek????? sie pytam. Kupki robi praktycznie co zmiana pieluchy. Rzadkie bo rzadkie, ale na cycu podobno takie sa. Zreszta Terrorist tez mial rzadzizne.

I nie bylo by moze w tym wszystkim nic zlego, gdyby nie to, ze ja ciagle dobre rady slysze. Od przeszlo 2 lat. Od urodzenia Terrorista. A wiekszosc tych rad jest debilna, a raczej zwraca uwage na takie rzeczy jakbym ja byla debilem i nie wiedziala, ze dziecku pieluche trzeba zmienic...., i czapke na dwor zalozyc zima. Moze ona potrzebowala 20-stu rak do pomocy przy dzieciach, moze niewiele wiedziala o dzieciach. Ale ja od gowniarza uwielbiam bobasy. Przy trojce pomagalam co ferie i wakacje cioci. I co najwazniejsze: GDYBYM CHCIALA RAD TO BYM SIE SPYTALA!!!!!!

I zapowiedzialam Slubnemu, ze ja tam juz nie chodze. I nawet sie nie burzyl. Czul, ze matka przegiela. Zreszta sam sie na nia wydzieral pod koniec wizyty.

Aha, bo jeszcze wymyslila, ze mamy isc, umyc i polozyc Dawida, a Katka zostawic i Slubny przyjdzie pozniej. Tyle, ze bylo juz grubo po 19.00. A Terrorist chodzi spac ok 20.00. I tez sie upierala. Ale to juz Slubny sie uzeral. I chyba dlatego nie czepial sie mnie. I jakos jej nie bronil jak zawsze.

Jedna wizyta, a mnie nerwy trzymaja do dzisiaj.
ciernista : :