Komentarze: 4
Wyjezdzal ok 17.00, wiec plan dnia byl tak zorganizowany, zeby zmeczyc Terrorista. Dopiero po drzemce popoludniowej, bo wczesniej Slubny zalatwal na miejscu jakies sprawy ze szwagrem w sprawie powstajacej(?) firmy.
O 15.00 udalo sie wreszcie wygnac Terrorista z domu. Bo upieral sie, ze w rajstopkach pojdzie a nie tylko w spodniach. Kurde upal jak diabli, a ten w rajstopkach... boszeeee. Zreszta Slubny tez nie byl przekonany czy oby nie za szybko pozbawiam Katka rajstop. Te chlopy maja pojecie... niech ich szlag.
Starsze chlopaki poszly na plac zabaw, ja z Kluskiem o polo zahaczylam. Wydawalo mi sie, ze brzdaca wyletnilam, ale okazali sie lepsi. Facet maszerowal z wozkiem miedzy regalami, a w wozku maly ludzik z golymi girkami, w krotkich spodenkach. Na oko mial 6 m-cy. A moj Dawid w body z dlugim rekawem i na to sweterek. Dobrze, ze tylko spodnie zalozylam. No ale spiworka nie wytaszczylam z wozka. Ledwo dotarlam na plac zabaw rozebralam Mlodszego ze sweterka. Spiworek juz wczesniej "poodkrywalam" jak tylko sie dalo. Jutro z golymi kopytami wyjdziemy.
A na placu zabaw Katek szalal. Wiekszosc z opowiesci Slubnego wiem, bo ja musialam latac z wozkiem, bo Klusek ryczy jak nie jedzie (zreszta jak jedzie to tez ostatnio sie drze).
Katek pozaliczal buju buju, zjezdzalnie, drabinki, na ktore wlazil, zwisal, probowal podnosic. A ostatnie 20 min gasil pozar. Najpierw podpalal, a potem gasil. Nawet wozek Dawida gasil, bo niby sie palil. Rzucal sie na kola , jakby mial je gwalcic, budzac za kazdym razem Mlodego. I mial kask na glowie, ktory podtrzymywal, otwieral pokrywe na oczy i zamykal, jakis wegiel nosil... Normalnie ma dzieciak wyobraznie. Mnie na koniec popiolem posypal i uciekl ze smiechem:), bo sie zaczelam niby otrzepywac i marudzic, ze teraz brudna jestem.
Skad mu sie to bierze? I to ze szczegolami odgrywa scenki. Jakby naprawde nosil wegiel i podpalal. A potem gasil, odkrecajac kurek z woda, trzymajac waz i lejac ta woda w strone ognia.
Jak wrocilismy do domu, po krotkim jeszcze spacerku, przyszla ciocia Jola, ktora miala mi pomoc wieczorem z dzieciakami. Tzn zagadywac Katka, jak ja bede usypiala Dawida przy cycu. A ze Dawid jeszcze sie potem przebudza i domaga chwilowego memlania cyca, byla mi potrzebna, zeby usypianie nie zakonczylo sie o 23.00.
Ciocia juz wiekowa, po operacjach bioder.... , a zabrala sie za robote. I nie moglam jej powstrzymac. Miala tylko zdjac pranie z tarasu... zmiotla i go umyla, kurz z parapetow zewnetrznych tez starla i powiesila nowe pranie. Az mam wyrzuty sumienia. A Katek mial radoche, bo caly dzien marudzil, ze chce na balkon. Pomagal jak mogl, a raczej przeszkadzal.
Przynajmniej mam porobione. Dawid tez dal mi posegregowac pranie, powkladac do szfy to co nie do prasowania. Kolacje zrobilam, wczesniej wykapalam i uspilam Kluska, ktory jeszcze potem raz sie przebudzil.
Nawet fajny dzien. Pewnie zasluga slonca:). Szkoda, ze Slubnego nie ma. Tak mi tu jakos pusto. I chyba pierwszy raz sama w tym domu. Albo drugi?
Nic, ide czytac ksiazke.