Kalendarz
pn |
wt |
sr |
cz |
pt |
so |
nd |
31 |
01 |
02 |
03 |
04 |
05 |
06 |
07 |
08 |
09 |
10 |
11 |
12 |
13 |
14 |
15 |
16 |
17 |
18 |
19 |
20 |
21 |
22 |
23
|
24 |
25 |
26 |
27 |
28 |
29 |
30 |
01 |
02 |
03 |
04 |
Archiwum 23 września 2009
Znowu wzielam sie za Miszelina. Uparciuch nie chce z cyca zrezygnowac. W dzien juz nie dostaje. Tylko wieczorem i rano. Butelki za cholere nie chce tknac z mlekiem.
Herbatka jak najbardziej, ale mleko badz kaszka w zadnym wypadku.
I tak sobie pomyslalam, ze jak zacznie sam zasypiac, a nie przy cycu, to moze mi latwiej pojdzie. Od niedzieli walcze.
Nakarmie i odstawiam do lozeczka. Tym bardziej, ze w ostatnim czasie nie zasypia podczas jedzenia, tylko zaczyna latac po lozku.
W niedzielny wieczor zasypianie zajelo mu jakies 30 min. W poniedzialek 10 min. Za to wczoraj juz rano zaczelam te taktyke. Wrzeszczal biedak 2h. W koncu glaskany wkolo ucha padl. Po poludniu zasniecie zajelo 5 min, a wieczorem moze z 10.
Dzisiaj stawial opory, ale po 15 min zasnal poplakujac. Normalnie nie chce mi sie wierzyc, ze to tak szybko poszlo. Jednak dzieci sa bardzo rozumne.
W koncu wie, ze jestem, bo zagladam co jakis czas i po glowce glaszcze, ale nie wyciagam z lozeczka. Ewentualnie klade, bo czesto stoi i sie zali glosno.
Tylko w nocy czesto sie budzi i wisi na cycu. Ale najpierw zasypianie, a potem w nocy tez nie dam. W koncu juz powinien przesypiac w miare noce. Poplacze, poplacze i sie nauczy, ze bez ciamkania da sie przespac wieksza czesc nocy.
A jak juz to osiagne to rezygnacja z cyca. Albo butla, albo butle zastapie posilkami "lyzeczkowymi".
Trzymajcie kciuki, zeby wyszlo.
Pierwszy etap poki co rewelacja. Oby dalej tez tak latwo szlo.
Planowalam spotkac sie z JFK w parku. Ale JFK jak JFK. Przyjechala do swoich rodzicow w sobote 12.09, a 13.09 postanowila wybrac sie na porodowke. Jakby paru dni nie mogla poczekac. Jej maz pojechalby na szkolenie do Niemiec, my bysmy pogadaly w normalnych parkowych warunkach... Ale nie, tej rodzic sie zachcialo.
Katek przyszedl na swiat chwile po 23.00 dnia 13 wrzesnia.
Rano okazalo sie, ze jego stan jest ciezki, zapalenie pluc i nierozwiniete pluca. Pielegniarki go ochrzcily.
Odwiezli go do Poznania na intensywna. Na szczescie stan maluszka szybko sie poprawil. JFK ma pecha. Pierworodny wczesniak. Tez byl stres. Katek urodzony w 38 tyg, a zaliczony do wczesniakow i stan ciezki.
Teraz maly Katek ma 10 dni i ma sie dobrze. Tylko antybiotyk jeszcze dostaje. I pewnie po zakonczonej kuracji wyjdzie do domu slodziak.
Cale szczescie, ze sie szybko poprawilo, bom jako ciotka strasznie nerwowa byla. A nawet nie chce wiedziec, co czuja w takiej sytuacji rodzice.
Spedzilam tydzien u Rodzicow. Najpierw Slubny zawiozl mnie do cioci, gdzie byla moja Mama. Weekend u wujostwa. Ale Terrorist chcial do dziadka. W niedziele dziadek przyjechal po Mame, a mnie odwiozl Sebastian. Bo bysmy sie nie zmiescili w jeden samochod. Nie dosc, ze foteliki z dzieciarnia zajmuja duzo miejsca, to jeszcze walizka, wozek, 50 toreb i torebeczek, no i rower Terrorista. Do tego torba Mamy i jej wozek. Chyba autobus by nas zabral na raz, a nie osobowka:)
U wujostwa w miare spokojnie. Oczywiscie Terrorist walczyl o swoje i o zainteresowanie, lejac Miszelina i zabierajac wszystko czego maly sie zlapal.
Pierwszy wieczor dal nam Miszelin pogadac, bo pierwsza pobodke zrobil dopiero o 2.00. Za to kolejna noc masakra. Budzil sie co chwila i cyca sie domagal.
U Rodzicow Terrorist o wiele grzeczniejszy niz ostatnio. Tata o dziwo nie protestowal, jak zamykalam Terrorista za kare w pokoju do czasu jak sie uspokoi - do tej pory nie pozwalal, bo dziecko nie moze plakac. A dziecko wykorzystywalo jak moglo. Moze dlatego nie protestowal (Tata nie Terrorist), ze sasiedzi remont generalny robia z wyburzaniem sciany i wiercenia i klucia i tak zagluszaly wrzask Terrorista. Tego nie wiem, ale najwazniejsze, ze swoja pozycje i autorytet w relacjach ja-Terrorist zdolalam poprawic.
Terrorist jakis domator sie zrobil odkad wrocilismy znad morza. Niechetnie chodzil na spacery. Dawal sie skusic na zbieranie kasztanow, karmienie koz w parku i ogladanie gigantycznej zaby (miasto takowa zafundowalo w parku- zaba z roslin skalnych kosztowala podobno 8 tys; nie powiem wyglada ladnie). Ale to i tak po chwili domagal sie powrotu do domku. Wolal z Babcia zostawac.
Dzieki temu po raz pierwszy od narodzin Miszelina moglam poodwiedzac stare katy, polazic po miescie i wogole gdzies dalej zapuscic sie z wozkiem.
Wczesniej tylko park i park. Ale tam najbardziej ladowalam akumulatory. Cisza, spokoj...
Robilam tez badania TSH Terroristowi. Wyszly dobre:)