Kalendarz
pn |
wt |
sr |
cz |
pt |
so |
nd |
26 |
27 |
28 |
29 |
30 |
31 |
01 |
02 |
03 |
04 |
05 |
06 |
07 |
08 |
09 |
10 |
11 |
12 |
13
|
14 |
15 |
16 |
17 |
18 |
19 |
20 |
21 |
22 |
23 |
24 |
25 |
26 |
27 |
28 |
01 |
Archiwum 13 lutego 2009
...moj zywiol. Uwielbiam ta date. W koncu urodzilam sie 13 w piatek:).
I cos w tym jest. Wstalam dzisiaj przed dziecmi, co mi sie nie zdarza. Bom ja straszliwy spioch jestem. A dzisiaj wstalam:). Mam checi do zycia. Chce mi sie cokolwiek robic.
I pewnie dlatego juz o 10.00 bylam na spacerze z Mlodszym. I mialam wstawione drugie pranie. Teraz kolejne sie pierze. A ja tryskam energia, ktora wyladowuje przed laptopem piszac i czytajac:).
Uhh... jak ja lubie piatki trzynastego...., az mnie nosi:))))
Ciekawe tylko jak dlugo?
Spacer zaliczony. Teraz dziecie spi przy otwartym oknie, w kombinezonie rzecz jasna. Jak wrocilismy ze spacerku przenioslam malucha na lozko i tak sobie kima:).
Juz sie cieszylam, ze dawidowe kolki sie koncza. Niestety wczoraj wieczorem zaczelo sie. Meczyl sie, prezyl, wydzieral. Ja mam wyrzuty sumienia, ze cos zjadlam [a praktycznie nie jem nic poza gotowanym miesem, marchewka, ziemniakami, ryzami i makaronami, chlebem z dzemem wzgledie chuda wedlina, na ktora patrzec nie moge. i to wsjo], Slubny dopytuje, co jadlam.
Postanowilam zrobic Kluskowi usg brzucha. I umowilam sie na wtorek. Jakby wczesniej miejsce sie zwolnilo, mila pani obiecala zadzwonic. Tyle ze numeru mojego nie wziela:) jak tak sobie teraz mysle. Ale damy rade do wtorku. Najwazniejsze, ze przed wyjazdem do Rodzicow.
A bo wreszcie moge jechac:)))))!!!!! 19 lutego Slubny mnie zawozi:). Na 10 dni:). Mam nadzieje, ze Tata przezyje nalot szaranczy, bo nadal slaby, ale chyba za corcia sie stesknil:). No i zobacza wreszcie nowego czlonka rodziny:)
A Terrorysta przechodzi kryzys dwulatka. Wszystko na "nie". Metoda jest prosta. Jak chcemy, zeby cos zrobil, trzeba powiedziec "Nie sprzataj zabawek." Wtedy leci i uklada. Albo dzisiaj rano po raz pierwszy w zyciu moj lekoman maly nie chcial syropu lyknac. "To ja ci nie dam. Wylewam." i juz stal z otwartym dziobem:)
Trzeba przetrwac. I kolki i upor Terrorysty.
Wczoraj zabralismy mu zabawki, ktore lezaly w salonie. Mial czas na sprzatniecie. Nie dzialalo nawet negowanie sprzatania. Slubny wzial zebral i wynosl, mowiac, ze odda innym dzieciom. Ryczal i krzyczal, ale nie ustapilismy. Tylko najgorsze z tego jest to, ze Slubny wystawil tylko na schody, a po chwili wychodzili do babci i smarkactwo widzialo, ze zabawki nie zniknely. Len z tego Slubnego.