Kalendarz
pn |
wt |
sr |
cz |
pt |
so |
nd |
27 |
28 |
29 |
30 |
01 |
02 |
03 |
04 |
05 |
06 |
07 |
08 |
09 |
10 |
11 |
12
|
13 |
14 |
15 |
16 |
17 |
18 |
19 |
20 |
21 |
22 |
23 |
24 |
25 |
26 |
27 |
28 |
29 |
30 |
31 |
Archiwum 12 maja 2009
Gadam sobie spokojnie przez telefon. Praktycznie koncze, bo Klusek zaczyna glosno domagac sie uwagi i zarelka.
I cos mi wlecialo do chaty. Eeee, pszczola... nakarmie malego i sie nia zajme (se pomyslalam). Patrze, duza ta pszczola. Ozesz kurwa!!! SZERSZEN.
Migiem drzwi od pokoju, juz wrzeszczacego Kluska, zamknelam. I wiszac na telefonie z ciocia J. uganiam sie za gnojem. Wielki jak cholera. Wale w niego, ale sprytny. I zdaje ciotce relacje.
Wlecial pod rolete. Wale i wale w te rolete, a ta cholera bzyka nadal. W koncu ciocia sie rozlancza, mowiac, ze wzywa pomoc. Nie zatrzymalam jej, bo juz wystukiwala do kogos. Ledwo sie rozlaczylam, trafilam gada (tudziez owada). Wylecial spod rolety. Dychal jeszcze. Chyba z 10 razy ta gazeta walnelam, a on ciagle ruszal tymi swoimi czolkami i kopytkami. Twarda bestia! Potem na gazete i do kibelka, dla pewnosci. Zagladam,a on sie nie spuscil. Dopiero za drugim razem. Do teraz jak ide za potrzeba zagladam, czy sie nie gramoli.
To sie strachu najadlam. Klusek wyl jakby go ze skory odzierali, a ja walczylam z potworem:) I sie darlam w ta sluchawke, bo pietra mialam.
A z odsiecza przybiegla p. Iwonka. Od tesciow. Ale juz bylo po wszystkim.
5 m-cy temu Klusek zostal brutalnie wyciagniety z mych wnetrznosci. (Do dzisiaj zle wspominam i na wlasnej skorze odczuwam skutk cc).
Kiedy to minelo? Przy Terroryscie dluzyl mi sie czas. "Uciekalam" od niego jak tylko na chwile zajal sie soba. Chcialam miec sekunde dla siebie. A i tak sie nie dawalo, bo ledwo znikalam juz sie darl.
A Klusek mnie przyciaga. Tzn mnie ciagnie do niego. Jak zabawi sie - zagladam i podpatruje, albo siadam przy nim i chlone. Patrze na reakcje, radosc z zabawki, zachwyt nad raczka...
Ciagle mi go malo...
Moze to dzieki przespanym nockom? Z Terroristem co to sen odkrylam jak skonczyl rok, a i tak budzil sie 5 razy, przewaznie... Jeszcze miesiac temu potrafil wolac po 3 razy..., bo gubil dyda, bo gubil "eje"...
A Klusek... Klusek budzi sie raz na jedzonko ok 2.00-3.00, a potem, mimo ze dla mnie to srodek nocy, o 6.00, ale to juz zaczyna sie dzien. Guga sobie, bawi sie pielucha, pokrzykuje, czesto stawiam mu slonia z zawieszonymi grzechotkami... i spie dalej... poki Terrorist nie wstanie. Nawet do 7.30 sie udaje. Tyle, ze to juz taki sen-czuwanie..., ale zawsze:)
Klusek sobie pelza. Zmienia polozenie o 180 st. I nie wazne czy na brzuchu go zostawiam czy na wznak.
Lezac na brzuchu, wcofuje sie, odpychajac lapkami, a lezac na wznak potrafi sie "zsuwac". Penie nie bardz swiadomie to robi, ale robi:)
Wcina mleko z wlasnej udojni:) i jabluszka ze sloiczka. Chwilowo tyle... bo tlusciutki... taki Fałdek... wiec po co go rozpychac dodatkowo. Te cyckowe dzieci do 6 m-cy moga byc tylko na mleczarni, wiec dopiero potem wprowadze reszte zarelka.
Straszny maminsynek z niego. Wczoraj bylam na placu zabaw z Terroristem, a Klusek zostal ze Slubnym. Po 40 min mialam telefon, zeby wracac, bo odkad wyszlismy maly wyje. Jak wrocilam, Kluch sie uspokoil i okrzykami zaczepial tatusia i usmiechal sie don cala gebucha. I gadaj tu z takim...
Zasypia tylko przy cycu, a i tak jeszcze wyje.
Spacery trwaja krotko. Na warunkach Klucha. Jak spi to jest ok, ale spanie trwa nie dluzej niz 30 min. Czasem sa wyjatki i dluzej pospi, ale rzadko. I zaczyna wyc... Dlatego za daleko sie nie ruszam. a teren "przydomowy" juz mi zbrzydl.
Do snu sobie spiewa... jak nie ryczy - zalezy wszystko od nastroju.
Butli nie toleruje. Smoka tez nie.