Komentarze: 1
Spedzilam z Terrorysta popoludnie, bo rano jeszcze byl na spacerze z niania. Ledwo zyje. Fakt, ze robilam farsz do pierogow i to mnie wykonczylo najbardziej. Ale boje sie. Boje sie tego, co bedzie. Jak dlugo bede zdana na siebie. Czy niania bedzie mogla nadal zajmowac sie malym, czy czekaja mnie kolejne zmudne poszukiwania kolejnej pani. I to akurat teraz, kiedy Klusek powoli szykuje sie na swiat. Zycie Terrorysty wywroci sie do gory nogami... I gdyby jeszcze nowa niania...???
Nie moge tego ogarnac. Staram sie nie myslec. Czekam na "diagnoze" do piatku. Moze sie wyjasni... oby... oby pozytywnie dla nas...
Mam nerwa... mam stracha... ryczec mi sie chce...
Dam rade... Musze!!!