Linki
- Bez kategorii
-
- namiętnie
-
- z doskoku
-
- zagladam
-
Kalendarz
pn |
wt |
sr |
cz |
pt |
so |
nd |
29 |
30 |
01 |
02
|
03
|
04 |
05 |
06
|
07 |
08 |
09 |
10 |
11 |
12 |
13 |
14 |
15 |
16 |
17 |
18 |
19 |
20 |
21 |
22 |
23 |
24 |
25 |
26 |
27 |
28 |
29 |
30 |
31 |
01 |
02 |
Najnowsze wpisy, strona 19
Wczoraj pojechalismy do Sopotu. Tak na jeden dzien. Znajomi jechali. W trzy samochody: my, Dołki i Nerole. Nity pociagiem mieli dobic... dobili jak my juz z plazy schodzilismy. Trudno. Ale jak ktos chce browara pic i woli pociag od samochodu...
Pierwotna mysl, to byl Gdansk. Chcielismy okrety dzieciom pokazac. Jednak ledwo wjechalismy do Trojmiasta juz na sibiku informowali, ze droga na Gdynie zawalona. Korki na jakies 2h. Podarowalismy. To nie dla malych dzieci, z ktorych najstarsze mialo 4 lata, a najmlodsze blisko 7 m-cy.
Balam sie o Terrorista, ktory od rana klepal tylko o statkach. Na szczescie dziecku wystarczyl widok motorowki, dzwiga wodnego, kłada ratownika i balona tudziez motolotni, czy jakiej innej lotni. Po niebie w kazdym razie sie pałętało...
Terrorist szalal na plazy z Pepe. Lali z wujkiem Nerolem wode do wykopanych dziur i wskakiwali. Pepe w pewnej chwili dopchac sie nie mogl i zazdrosny o wlasnego ojca sie rozplakal. Terrorist nic sobie z tego nie robil i dalej szlal. Do wody jednak wejsc nie chcial. Tylko nogi i tylko na sekunde. Pod koniec troche dal sie zamoczyc (ja tylko po kostki, ale dzieciaka pchalam w zimna wode - takam wyrodna mamuska).
Kacper tylko w skarpetkach pozwolil sie prowadzac. Jak mial bose nozki to je strasznie podkurczal. Biedne takie roczne maluchy na plazy. Nie poraczkuja a pochodzic tez nie bardzo bez umeczenia rodzicow.
Miszelin o dziwo caly dzien grzeczniutki. Plaze praktycznie przespal. Tylko mu wode pokazalam. Kopytka zamoczylam, ale niechetny byl. Juz mu sie bardziej piasek podobal. Umazal lapska i jeszcze do dzioba wsadzil. Ale jeszcze nie slyszalam, zeby piasek komus zaszkdzil:) wiec sie nie przejelam. Zaladowalam Miszelina do wozka i Slubny poszedl na lad bezpiskowy go usypiac.
My na tej plazy jak ostatnie sieroty wygladalismy. Ja nawet recznika nie mialam, bo nie przewidywalam, ze na plazowaniu sie skonczy. Stroju zadna z nas nie miala. Zreszta chlopy tez nieprzygotowani. Tylko Nerol jakies spodenki zabral na przebranie. Jakby wyczul, ze bedzie w wodzie z Pepe:)
Alina w spodnicy, my z Anita w spodenkach z czego ja w 3/4 i czarnych. Moj Slubny w koszuli niedzielnej... Ludziska rozbebeszone, panny sie wdziecza, chlopy opalone torsy wypinaja, a my w lumpach siedzimy na piasku...
potem na rybku sie udalismy, potem jeszcze lody i do domciu.
O ile droga do Sopotu zajela nam 70 min, to wracalismy 3h, takie korki byly. Nawet autostrada sie korkowala przy bramkach. Masakra.
I tego juz Miszelin nie wytrzymal. Darl sie jak opetany blisko 30 min. Jak w korku wytargalam go z fotelika caly biedak byl mokry. Po 20 minutowym korku maly dal sie wlozyc do fotelika i jakos dojechal.
Jeszcze szalal szczesliwy u tesciow na podlodze. Pozycji brzusznej mu chyba brakowalo. Biedak caly dzien na siedzaco i lezaco. Wytrzymal o dziwo do 20.00. Jak nigdy. O 19.00 musi byc na codzien kapany i ewentualnie potem jeszcze guga i sie obraca na wszystkie strony.
Dzien udany. Czesciej musimy takie wypady organizowac ze Slubnym.
Katek pluska sie w basenie. Wczoraj pierwszy raz. Sezon zostal otwarty:)
Nawet Miszelina wczoraj wpakowalam do baseniku. Bidak nie wiedzial co sie dzieje. Dostal do tego 2 razy po glowce od Katka, ktory chcial sie pozbyc intruza.
A zaczelo sie od mojej zachcianki na grilla. Dziwne, bo grilla nie lubie. Ale jakos chcica mnie wziela. Slubny zorganizowal kielbache i poszlismy do ogrodka do tesciow.
Katek przeszlo godzine latal na golasa i pluskal sie w wodzie. Szal go ogarnal. Ile szczescia bylo na jego buzce. A potem lepilismy baby w piaskownicy.
Dzisiaj powtorka. Kapieli w basenie of course. Grilla nie, bo co za duzo to niezdrowo:) Zreszta ja nie lubie. Jednorazowo cos mnie wzielo.
Ja pomoglam trochu tesciowej w krojeniu marchewek na salatke, bo jutro wyprawia imieniny swoje i tescia. Jutro upieke jeszcze jej plesniaka. Bo piec lubie!
Na jutrzejsza imprezke sie nie zalapie bo na 19.00, a ja musze Miszelinka klasc spac. No moze na jakies 30 min mi sie uda. Ale za to w niedziele podobno jestesmy zaproszeni. Mnie to wcale nie kreci. Wolalabym nad jezoro pojechac na weekend. Tym bardziej, ze od poniedzialku zaczynam trzytygodniowa serie laserow na kregoslup i z miasta nie moge sie ruszyc. A planowalam na tydzien pojechac z dzieciakami do domku do O. Slubny stamtad by do pracy jezdzil.
Niestety. Moze w sierpniu. Znajac zycie to pgody nie bedzie wtedy.
A dzisiaj Slubny na imprezie w O. Takiej chyba spoznionej imieninowej.
Katek zasnal dzis o 19.30. Jeszcze zanim Slubny pojechal. Miszelin meczyl sie do 20.45 i padl mi na reku:) Ale juz to jego zasypianie jakos lepiej wyglada. Zajmuje sie sam soba. Ja moge podlac te 13 donic z badylami na tarasie (wspominalam, ze kwiatow nie lubie? chcialam sie do nich przekonac, dla upiekszenia balkonu, ale nie lubie i tyle). Czasem zaplacze chwile, ale nim dojde sie uspokaja. Chyba, ze w szczebelki sie zaplacze:)
Widze swiatlo w tunelu. Bedzie dobrze. Nauczy sie zasypiania...
Nie jest to postanowienie noworoczne i nie zaczyna sie w styczniu, a w lipcu.
Nie od pierwszego a drugiego.
Nie od poniedzialku a od czwartku.
Nie wiem czy wyjdzie, ale dzisiaj postanowilam sie za siebie wziasc. Skonczyc z tona slodyczy, wieczornym podzeraniem i ogolnym opychaniem sie.
Dzisiaj jakos poszlo. Zobaczymy co bedzie dalej.
Z brakiem silnej woli u mnie, moze byc kiepsko, ale moze jak sie juz tu pochwalilam, to wytrwam?
Musze pozbyc sie kilku(nastu) kilogramow, bo mi organizm wysiada. Te rece, kregoslup, nogi... Strata wagi z pewnoscia nie zaszkodzi.
Trzymajcie kciuki.
Od poniedzialku ucze Miszelina samodzielnego zasypiania.
Dnia pierwszego zasnal po 2,5 godzinnym ryku. Co chwila zagladalam do niego, bralam na rece, staralam sie uspokoic, a jak sie bardziej nakrecal to odkladalam do lozeczka. W efekcie przysnal mi na reku i polswiadomego odlozylam do lozeczka.
Trudno. Lajf is brutal. A mnie tez chwila odpoczynku wieczorem sie nalezy.
No i kregoslup siada.
Wtorek byl ciut lepszy. Miszelin zasnal po 1,5 godziny placzu. Tez przysnal na reku, a odlozony do lozeczka musial byc glaskany po glowce.
Wczoraj jakos szybko poszlo, ale tez przysnal na reku.
Dzisiaj normalnie w szoku jestem. MISZELIN ZASNAL SAM W LOZECZKU!!!!
Najpierw ssal cycucha. Potem zaczal sie na lozku kulac i bawic lapkami. Ja lezalam i sie przygladalam. Potem poszlam zrobic butle, bo tez mam zamiar przyzwyczaic gada do flachy, ale gad strasznie oporny.
Wzielam na rece, wsadzilam smoka do paszczy... smok zostal szybko wydalony z paszczy. Dopiero po chwili zlapal lapkami butle i zaczal sie bawic smoczkiem. Tak bawic, bo piciem nie mozna bylo tego nazwac. Wypil az... UWAGA... 10 ml.
Odstawilam do lozeczka. Nakrecilam karuzelke i poszlam podlewac nieszczesne kwiaty na tarasie. Miszelin gadal, potrzasal karuzelka, bawil sie...
Zaplakal chwile, ale po slowach "Mama idzie podlac kwiatki. Spij ladnie", ucichl. Jeszcze chwile sie bawil i nastala cisza.
Jak zajzalam po jakims czasie, Miszelin lezal na boczku i spal.
Ciekawe tylko czy to pzypadek, czy zalapal. Oby to drugie. O ilez ulatwiloby mi to zycie.
Katek tez sam zasypia. I jakos po powrocie od Rodzicow nie awanturuje sie o nasza obecnosc, otwarcie drzwi itp. Pije mleko, oddaje Slubnemu butle, dostaje calusa i ... zasypia.
Moje dzieci przeszly samych siebie.
Wyjsc sie nie dalo. Miszelin ryczal przed kazdym zasnieciem (nadal zasypiac nie potrafi) min 30 min. To oznacza 30 min mojego bujania, noszenia i prob przystawienia do mleczarni.
Terrorist ospaly. Zasnal ok 11.00. Jak sie obudzil w okolicy 13.00 nadal oczy mu sie zamykaly. Siedzial otepialy i ogladal bajki. A raczej bajke, ktora odkad przyjechalam do Rodzicow puszczana jest jak tylko mlody sobie przypomni. Bajka ta jest "Dziadek do orzechow".
Po poludniu nadal lalo. Terroristowi zaczelo odbijac.
Miszelina usypialam godzine. Na reku, na nodze, podrzucajac, bujajac w poduszce, dostawiajac do cyca... zostawilam go na 15min, zeby sie wyryczal, bo rece i kregoslup zaczely odmawiac posluszenstwa. A ten jak ryczal tak ryczy. Spocona, styrana, wykonczona w koncu uspilam gada... UWAGA!!! Spal 15 min. Myslalam, ze mnie szlag trafi na miejscu.
Terrorist tez wpadl w szal i wrzeszczal. Szukal pretekstu do placzu, a potem wyl i wyl. Moze i pomogl w obudzeniu Miszelina, chociaz Klusek sypia tak byle jak.
W okolicach 18.00 postanowilam wyjsc, nawet jakby lalo i miotalo piorunami. O dziwo nie padalo. Poszlam do sklepu ciut bardziej odleglego niz przyblokowy. Powzolilam nawet skakac Terroryscie po kaluzach mimo ze byl w tenisowkach. Mialam wszystkiego dosc.
Miszelin siedzial caly spacer i zakupy. Bez oparcia! W szoku jestem. I wszystko go interesowalo. Ciekawskie jajo.
Kupilam lokomotywe. Taka badziewna. Plastikowa. Ostatnio ulubionym wierszykiem Katka jest "Lokomotywa". Wiec rozumiecie powod zakupu. Nawet spora czesc potrafi powiedziec z pamieci.
Pelno slimakow wypelzlo na chodniki. Nie sposob bylo nie zdeptac :(. Katek zachwycony slimakami. Na szczescie nie widzial trupow. A jak przezywal takiego duzego slimaka. Nie wiem jaka to odmiana, ale ta wieksza.
Miszelin w miare usnal, ale bez noszenia sie nie obylo.
Terrorist dostal energii i szalal.
Koszmarny dzien.
Jestem wykonczona!!!