Linki
- Bez kategorii
-
- namiętnie
-
- z doskoku
-
- zagladam
-
Kalendarz
pn |
wt |
sr |
cz |
pt |
so |
nd |
29 |
30 |
31 |
01 |
02 |
03 |
04 |
05
|
06
|
07
|
08
|
09 |
10 |
11 |
12 |
13 |
14 |
15 |
16 |
17 |
18 |
19 |
20 |
21
|
22 |
23 |
24 |
25 |
26 |
27 |
28 |
29 |
30 |
31 |
01 |
Najnowsze wpisy, strona 39
... w ponedzialek juz wrocilam. Ale jakos czasu na pisanie nie mam... I checi :(. Ale nadrobie. Niech tylko poogarniam wszystkie zmiany.
I sie pakuje. W sobote do tesciow. Ten cholerny dach wreszcie zaczna robic. I oby w tydzien sie uwineli, bo zwariuje.
A dzisiaj powiedzialam co nieco tesciowej. Juz mam dosc codziennych telefonow z pytaniem " Czy Terrorist cos jadl?". A kurwa nie jadl. I co z tego, ze schodl? Po pierwsze ma jelitowke i tylko szczescie, ze nie wymiotuje i sporadycznie capiaca, lejaca zawartosc laduje w pieluszce. No i nie je na codzien chetnie. No i co? pociac sie mam? Czy moze jestem zla matka, bo mi dziecko kiepsko je? A ze u nich je to sie nie dziwie jak co chwila lataja i wpychaja na sile. Zapalaja swieczki i inne gowna wymyslaja, coby Mlody jadl. Nawet nie wie, ze dziub otwiera.
A ja czasu nie mam na calodniowe latanie i wymyslanie. Jeszcze jest Dawid, obiad do ugotowania, sprzatanie, prasowanie. Ja nie dostaje go na 2 godz i mam czas tylko dla niego. Ach... wkurwa dostalam no.
A Dawid niby lepiej, ale prezy sie caly dzien. Tyle, ze tak bolesne to nie jest. Ale niewiele da sie przy nim zrobic, bo placze co chwila.
Czekam na ostatni lek. Jak nie podziala, to sie poddaje...
Jeszcze do niedawna chcialam trojke dzieci. Slubny nie bardzo, ale jakos daloby sie to zalatwic;).
Tyle, ze juz mi minelo. Po pierwsze kolejna cesarka nie bardzo mi pasuje, ale to by sie jeszcze przeszlo. Po drugie jak patrze na Dawidowe meki...
Wczoraj do 2.30 sie meczyl. Wrzeszczal jak opetany, prezyl sie wyginal i z taka niewinnoscia patrzyl w oczy... jakby prosil o pomoc. A ja nie bylam w stanie nic zrobic poza noszeniem i kolysaniem.
Zasypial jak na kilka sekund bol przechodzil, by po chwili rozrzucac raczki na boki, wyginac sie w palak i okropnie krzyczec. Przerazajacy dzwiek... Juz bedak nie mial sil plakac, caly czerwony, na reku Slubnego, i ta nadzieja w oczach, ze tata pomoze.
Nawet teraz jak pisze mam lzy w oczach. Patrzec jak wlasne dziecko sie meczy i byc tak bezsilnym.
w dzien tez sie meczy. Tyle, ze nie tak bardzo. Prezy sie , poplakuje. Pozycja pionowa pomaga. Ale ta wczorajsza noc... Koszmar. Teraz spi. Tyle, ze wczoraj tez spal. I sie zaczelo... o 23.00... jakies 10 min do tej godziny zostalo...
Blagam tylko nie dzisiaj, nie jutro, wcale juz.... blagam!!!!!!
Kurwa mac, no!!! Dieta dieta a nocke mialam z glowy. I to balam sie, ze Terrorysta, ktorego dopadla temperatura mi zafunduje bezsenne nocne godziny. Ale nie. Spal o dziwo do 6.00. A potem ja z nim w lozku do 8.00.
To Dawida meczyly kolki. Niby na jedzonko sie obudzil po 5h slodkiego snu. Possal, posapal przy mleczarni i juz zasypial... No i sie zaczelo... wyginanie, prezenie, nadymanie, bolesne wrzaski...
Dzisiaj pani doktor postawila diagnoze - jelitowka u Terrorysty. Oby dwa dostali leki i to te same. Jeden na kolki, drugi na sraczke [ ktora mial tylko 2 razy wczoraj cioci, ale ponoc taka smierdzaca i takie ilosci, ze moze lepiej, ze na mnie nie trafilo]. Zbawieniem ma byc Dicoflor 30. Starszy przez 5 dni, Mlodszy przez 2 miesiace. Sie okaze.
A ja? Ja czekam na nianie, ktora mowila, ze po 15.00 przyjdzie, a jej nie ma. Dzieciaki spia na szczescie.
Ja pije kawe do rosolu:) A co? Tak wyszlo. Czasu brak na wszystko, to i tak bywa.
Jestem zmeczona, mimo ze spalam 2h z chlopakami.
W piatek czeka mnie przeprowadzka do tesciow i juz mam nerwa.
Do Rodzicow chcialam jechac, ale ciagle jakies badania kluskowe. A to bioderka, a to szczepienie. A jeszcze neurologa i endokrynologa musze zaliczyc. Z Kluskiem oczywiscie. Tego ostatniego ze soba rowniez.
... mialam przed chwila. Dawida karmilam, obudzil sie Terrorysta. Na szczescie grzecznie przy nas polezal te 15 min. Troszke za bardzo przygniatal Kluska, ale ten żłopał i sobie taka niedogodnoscia nie przerywal.
A potem...
Dawid wrzeszczy, bo sie skubany nauczyl na reku przez te cholerne kolki. Zreszta nie mial czasu odbic porzadnie, bo juz Terrorysta musialam sie zajac.
I tak : wstawiam makaron, druga lapa trzymam Mlodszego i jednoczesnie podtrzymuje mu flache z herbatka. Mlody na kanape, butla podparta o pieluche, a ja kombinuje, coby Starszy zjadl zupe. Gowno wyszlo z tego. Dawid wrzeszczy, ja przewijam Terroryste, ktory dla odmiany sie wyrywa, bo podobno dupsko go boli, jednoczesnie noga staram sie bujac lezaczek z krzykaczem.
Krzykacz wydaje sie usnac. Ubieram Starszego, bo zaraz niania. A Starszy musi jeszcze wiertarke wziasc..., i wiertelko..., i lale poprawic w wozku..., ach jeszcze smoka..., kurwa i jeszcze pieluchy swej szuka. Krzykacz juz sie wierci niespokojnie i wykrzywia ustka w podkowke. Tu ubieram, tu bujam, bo tym razem maly sie prezy.
Poszly baki, spokoj na twarzy. Mlody spi. Schodze na dol ubrac reszte ekwipunku, w miedzyczasie niania sie pojawia, Terrorysta wymysla, a na gorze juz slysze wrzask Kluska. No i wrzeszczy bidak kolejne 5 min, bo Starszy protestuje przy ubieraniu.
W koncu biore krzykacza na rece. Caly mokry od tego wrzasku, tchu zlapac nie moze, ale szczesliwy, bo ktos sie nim zainteresowal. Odbil porzadnie, porozgladal sie i zasnal mi w ramionach. I nawet udalo sie odlozyc i sie nie obudzil. Owszem dobiegaja mnie dzwieki z sypialni posapywania, stekania i diabli wiedza jakie jeszcze, ale jest spokoj.