Kalendarz
pn |
wt |
sr |
cz |
pt |
so |
nd |
01 |
02 |
03 |
04 |
05 |
06 |
07 |
08 |
09 |
10 |
11
|
12
|
13 |
14 |
15
|
16 |
17
|
18 |
19 |
20 |
21 |
22 |
23 |
24 |
25 |
26 |
27 |
28 |
29 |
30 |
01 |
02 |
03 |
04 |
05 |
Archiwum wrzesień 2008, strona 2
A ja sobie siedze i obzeram sie slodkosciami. Na poczatku ciazy Klusek nie bardzo tolerowal tego typu wybryki, ale teraz sie nie buntuje. I wpadam powoli w nalog. A najgorsze, ze nie potrafie sie opanowac. Dzisiaj dowiedzialam sie, ze moje wyniki po tescie obciazenia glukoza ( 75g paskudztwa-slodkiego) nie powinny mnie martwic. A jednak sa baaardzo blisko gornej granicy ( norma 140 a ja mam 139). Wiec chyba nowy nalog nie bardzo powinien sie rozwijac...
Zle sie dzisiaj czuje. Ciezka taka jakas jestem. Glowa mnie boli, brzuch ciagnie ku ziemi...
I pomyslec, ze wczoraj moglam gory przenosic. Ledwo opiekunka zabrala Tutka ja zabralam sie do roboty. Odkurzylam, pomylam podlogi, nawet okna wewnatrz duzego pokoju pomylam - na zewnatrz bylo za zimno. Mozliwe, ze dzisiaj odczuwam skutki...
Slubny mnie poinformowal, ze za tydzien w srode, najdalej w piatek spedzimy pierwsza noc na nowym mieszkanku. Fajnie. Tylko jak pomysle o dalszym pakowaniu, a potem ukladaniu i rozmieszczaniu gdzie co.... nie nie bede dzisiaj o tym myslec, bo od razu mi gorzej.
Pomysle o tym jutro... tak mawiala Scarlett O'Hara ( czy jak to sie tam pisze).
Tesciowa wyszla ze szpitala. Miala byc co najmniej 10 dni, a wyszla po tygodniu. Pewnie sie uparla. E tam... dzisiaj pojde, bo maly ostatnio wzywa babcie i dziadka - choc zdaje mi sie, ze bardziej mu chodzi o moich Rodzicow ( i to nie moja zlosliwosc, po ostatniej wizycie u nich oszalal na ich punkcie; tyle czasu mu poswiecali, zwlaszcza babcia i to nie tylko kiedy mial humor, nie wtedy kiedy im pasowalo, tylko wtedy kiedy Tutek tego potrzebowal).
A potem to juz tak czesto nie bede skladala wizyt. To w koncu nie mi powinno zalezecna ichnim widzeniu wnuka. Do tej pory swietna wymowka bylo 3 pietro, a teraz bedzie juz nisko. Wiem wiem... operacja na biodro... chodzic nie mozna... sratatata.
A ja jestem w ciazy, zle sie czuje, do niedawna bez czyjejkolwiek pomocy przy Tutku, wymeczona przez ostatnie miesiace.... Tez mam prawo do odpoczynku, posiedzenia u siebie w domu, w spokoju, ciszy... O!!!
Bylam wczoraj na mieszkanku. Coraz lepiej wyglada. Slubny poskrecal stol, wczesniej lozko sypialniane. Pozdzieralismy papier ochronny z podlogi. Z blatu kuchennego poznikalo wiekszosc narzedzi, srubek i innych nieznanych mi przedmiotow. Normalnie zaczyna to przypominac dom. I coraz bardziej mnie zaczyna cieszyc ten wlasny kat.
Sypialnia po ustawieniu lozka jest wieksza niz sie spodziewalam. Wczesniej obawialam sie czy lozeczko dla Kluska sie zmiesci, a tu nawet przejscie bedzie :). Musze wspomniec, ze uparlam sie na duze loze malzenskie, a potem zaczelam sie martwic czy bedzie kat dla Malucha. Taka egoistka ze mnie.
Lampy tez juz przywiezione. Czesc zamontowana, czesc montuja dzisiaj. Swiatelka przy stopniach wygladaja super.
Rolety dzisiaj przyjada montowac. Jutro moze meble Tutka dostarcza, a w srode kino domowe. Wychodzimy na prosta.
Tutek strasznie przezywal wczoraj skrecanie stolu. Coz nietypowy widok - tatus wzial sie za prace fizyczna. Najbardziej go rajcowala wiertarka. Zwariowal na jej punkcie i ledwo Slubny ja odkladal maly przejmowal sprzet. Na koniec zabral wiertare do dziadka i tam kontynuowal zabawe.
A Klusek coraz bardziej daje sie we znaki. Od dwoch dni ciezko mi sie oddycha. Zwlaszcza wieczorem zaczynam dyszec jak lokomotywa i lapac powietrze jak ryba bez wody. A Klusek uklada sie pod cycem i chyba mu tam dobrze, bo nic sobie nie robi z niedotlenienia mamuski.
Cisnienie tez mam super 90/55, 97/56. No coz tylko glowa boli, a to nie koniec swiata. Najgorsze, ze to dopiero 27 tydzien, jak mnie uswiadomila sasiadka:).
Damy rade, byle sie juz przeniesc na nowe. Slubny bedzie szybciej w domu, jak niania zabierze Tutka, ja zamiast sie pakowac bede odpoczywac. Bedzie lepiej... jeszcze 2 tygodnie...
Nie wiem kiedy, nie wiem w jaki sposob, nie wiem jak .... stosunki ze Slubnym ulegly poprawie. I to jakiej. Normalnie sielanka.
Juz nie pamietam czasow kiedy tak kolorowo miedzy nami bylo. Bo psuc sie zaczelo jak bylam w ciazy z Tutkiem...
A teraz mile slowka, telefony w ciagu dnia, przytulane wieczory, wspolne plany...
Ja tesknie w ciagu dnia. Jak na zlosc przez ta budowe i operacje tesciowej malo sie widujemy. Dzisiaj na przyklad Slubny nocuje u ojca.
Oby do przeprowadzki... Tylko boje sie, ze jak wiecej czasu bedziemy spedzac razem to znowu wszystko szlag trafi... Znowu zaczne sie czepiac szczegolow, on bedzie gapil sie w tv, sleczal przy kompie...
A moze nie. Bo tez widzi, ze jest lepiej, ze zaczynamy zyc ze soba a nie obok, ze ja sie staram, zeby bylo milo, a do tej pory mi nie zalezalo...
moze jednak bedzie lepiej ...
... a do latwych nie nalezal.
Rano Slubny podniosl mi cisnienie. Jego mama w szpitalu, a on jej obiecal, ze w sobote moze przyjedzemy z Tutkiem. Niby nic takiego, ale jak dzis pamietam jej absolutny zakaz!!! brania malego do szpitala, gdy tesc lezal. Bo bakterie, bo choroby, bo dziecka do szpitala sie nie zabiera. Jak moja mama lezala na rehabilitacji, to tez wysluchalam setki "dobrych rad". A wspomne, ze moja Mama nie widziala wnuka 1,5 miesiaca. Ja bylam u Rodzicow 2 tyg, a Mama ogladala Tutka z okna szpitalnego. A teraz to ona by chciala... wyjdzie, zobaczy.
Po popoludniowej drzemce Tutek obudzil sie z fochem. Wrzeszczal jak opetany, kazal sie nosic i nie dalo sie z nim porozumiec. Obiadu nie zjadl. Latal z wrzaskiem za mna. Wolal dziadka, tate, babe. Sam nie wiedzial czego chce. Ta godzina wyczerpala mnie bardziej niz caly tydzien.
Juz balam sie, ze z niania nie pojdzie, bo jeszcze na klatce marudzil. A ja zaplanowalam rozpakowanie 4 kartonow. Ale "ciocia" ma podejscie do smarkacza i nawet nie zaplakal jak odchodzilam.
Robote wykonalam.
Tesc testowal plyte elektryczna i troche mi przeszkadzal, wolajac co chwila.
Drzwiczki i polki do szafki w lazience zakonczone, kontakty praktycznie tez...
Bajzel niemilosierny jeszcze, ale zblizamy sie ku koncowi... mimo ze tego nie widac :)
Meble pozawijane, porozstawiane po katach, papier zabezpieczajacy na podlodze, walajace sie srubki, wiertla, srubokrety, wieczny kurz... Podobno w przyszlym tyg gora bedzie zamknieta (wstawia drzwi, bo najwieksze graty juz na miejscu), papier zdjety, podlogi pomyte i meble poustawiane na swoich miejscach.
Jacek zajmie sie wykanczaniem piwnicy.
Tesciowa miala wczoraj operacje drugiego biodra. Slubny mowil, ze lepiej wyglada niz po pierwszym. Jakis tydzien, dwa jeszcze pewnie potrzymaja ja w szpitalu. Na szczescie Slubny nie upieral sie, zebym "przeprowadzila sie" na ten czas z nim do taty ( wczesniej tesciowa pytala czy na ten czas przeniose sie do nich i ja glupia sie zgodzilam).
Godzac sie, nie zastanawialam sie zbytnio. Zreszta pytanie padlo z zaskoczenia. Ale na dzien dzisiejszy nie widze siebie w domku jednorodzinnym. Tutka ciagnie wciaz na gore, na dwor, gdzie nie jest zabezpieczone zejscie do piwnicy, wszedzie go pelno.
A mnie takie latanie za nim strasznie meczy od jakiegos czasu. Zreszta od kilku tygodni plecy mi wysiadaja, za dlugo nie wystoje. A tu dochodzi jeszcze usypianie na pietrze i na kazde przebudzenie bieg na gore, rano mleko na dol i znowu na gore. A tak mam wszystko na jednym poziomie. Jak robie cos w kuchni to wiem, ze maly nic nie odwali. Umyc tez sie moge spokojnie, nie martwac, ze Tutek otworzy drzwi, a w tym czasie nadejdzie tesc czy szwagier.
No i we wlasnym lozku wyspie sie najlepiej, zwlaszcza, ze ostatnio sypiam nieciekawie.
Ogolnie zdrowko mi nawala ostatnio. Tylko tarczyca w normie - dobre i to. A tak anemia, wczoraj dostalam zelazo, ale boje sie, ze po nim nasila mi sie zaparcia. Masakra. Ale czego sie nie zniesie dla dziecka.
Kregoslup, a co za tym idzie bol brzucha przechodzi ostatnio sam siebie. Ok 17.00 nic juz z podlogi nie podniose. Jak Terrorysta ma gorszy dzien to juz ok 15.00 jestem do niczego.
Test po obciazeniu glukoza przekoczyl norme. Niewiele, ale musze przejsc przez to jeszcze raz. Zamiast 50g, 75g. Bleee. Przezyje, byle tylko wynik byl dobry.
I to byloby na tyle. Zaraz pewnie Terrorysta wroci. A nie ma go juz 2,5h :).
Aha i jeszcze do tego jak ja juz zasne to maly mnie budzi. Chyba sypia gorzej, bo przezywa nowa sytuacje = opiekunka, brak mamy. Przez sen sprawdza czy jestem, wola "mama". Ogolnie spi niespokojnie. A tu niedlugo przeprowadzka, nowy pokoj... RATUNKU!!