Linki
- Bez kategorii
-
- namiętnie
-
- z doskoku
-
- zagladam
-
Kalendarz
pn |
wt |
sr |
cz |
pt |
so |
nd |
30
|
31
|
01 |
02
|
03 |
04 |
05 |
06 |
07 |
08 |
09 |
10 |
11 |
12 |
13 |
14 |
15 |
16 |
17 |
18 |
19 |
20 |
21 |
22 |
23 |
24 |
25 |
26 |
27 |
28 |
29 |
30 |
01 |
02 |
03 |
Najnowsze wpisy, strona 29
Powinnam teraz ogarnac balagan, ktory zrobilam znoszac pelno kurtek i kurteczek po Terroryscie. Chcialam dopasowac cos na grubasnego Kluska. Dopasowalam, a bajzel zostal. Ale mi sie nie chce ogarniac. Klusek zasnal wiec chwila spokoju. A Terrorista podeslalam Slubnemu, ktory do mamusi na herbatce sie goscil po pracy.
Wczoraj u Kluska w kupie nitki krwi wypatrzylam. Zaraz telefon do Mamy. A co jakby co nie bedzie, ze tylko ja wiedzialam:) Potem do lekarki. Kazala odstawic na 3-4 dni jablka i inne owoce (bo juz morele zdarzylam podac). Podawac mleko, kleik i dicoflor 30 (czy jak to sie tam zwie). I sie nie przejmowac chwilowo.
O ile mleka Klucha nie odmawia (bo mamine i powisiec na cycu mozna), tyle kleiku nie chce wcinac, a o wypiciu dicofloru mowy nie ma:( A bezsmakowy. Zreszta moj Kluch nie bardzo smoczek od butli toleruje.
A kupki zrobily sie beeee. Po jablku byly papkowate. I raz dziennie, gora dwa. Dupsko mu sie podgoilo. A teraz znowu prawie co pielucha kupa i to rzadzizna. I pelno bakow. I sie musi prezyc zanim kupka wyjdzie, ale nie placze na szczescie. Zreszta wczoraj mimo podanej moreli tez sie prezyl zanim z sila odrzutowca wyleciala zolta breja.
Zreszta Klusek od wczoraj maruda. Juz mi na nerwy dzialac zaczal, bo na krok sie ruszyc nie moglam. I na spacerach wyje. Lecialam wczoraj z targowiska biegiem, bo sie tak darl. Zamiast sie cieszyc, ze na dworze, na swiezym powietrzu, wozony... To nie! Lepiej papine drzec jakby kto ze skory odzieral.
Pogoda ladna to od razu chce sie chciec.
Dawid lezy i golymi kopytkami kopie w powietrze, lapkami wali w zabawki uwieszone na sloniu.
Ja wcinam bule z miodem - ostatnio moj przysmak.
Zamiast sprzatac i powymiatac z katow wszedobylskie moje wlosy, siedze i pisze notke. A wlosy zaraz i tak beda, bo ostatnio gubie siersc na wiosne.
Sapcer zaliczony. Z sasiadka bylam. Po drodze zgarnelysmy jej Zosie, bo uparla sie z ciocia jechac.
Dawid zaczyna marudzic. To z czytania ksiazki pewnie nic nie bedzie. A musze sie pochwalic, ze udaje mi sie czytac. I to nawet calkiem sprawnie. Przy Terroryscie za ksiazke chwycilam jak skonczyl 8 m-cy. A i tak kosztem nocek. Ale czytanie to taki moj maly nalog i jak za dlugo knigi w lapie nie mam, to mnie nosi.
Zdecydowanie zawsze chcialam takich weekendow jak ostatni. Niestety do tej pory Slubny byl oporny. Odkad sie odchudza, jakos zmienil takze tryb zycia. A odchudza sie dopiero drugi tydzien. Ale skutecznie. W 10 dni 9kg. Podziwiam. Ale ja nie o tym.
W sobote nie budzac mnie, nakarmil Terrorista i zabral na spacer, nad jeziorem byli. Po poludniu tez sam zaproponowal wyjscie. Rundke zrobilismy. A ze ja uznaje, ze dziecko musi cos miec ze spaceru, a nie tylko chodzenie dla samego chodzenia, zahaczylismy o plac zabaw. Ciezko bylo Terrorista do domu zgarnac.
Latal po zjezdzalni jak szalony. A im wiecej ludzi sie zbieralo tym wiecej wstydu nam robil. Wyciagal zapalniczke (taka juz zuzyta, zepsuta- najlepsza zabawka, w koncu ostatnio ciagle w piecu pali), odpalal wirtualnego fajka, paluszki zlozone prawidlowo, zaciagal sie i z okrzykiem " rzucam peta", wykonywal ruch rzucania tegoz peta. I zawsze jak min 5 mam, babc lub tatow bylo. Gdybym wiedziala, ze zaladowal ta zapalniczke do kieszeni...
A wieczorem wpadl Pawel z Anita i Filipem. Chlopy mecz ogladali, a my z dziecmi. Filip oswoil sie szybko i zabawa byla na calego. Ja w miedzyczasie wykapalam Kluska, nakarmilam i docycowywalam co jakis czas. (Niestety Dawid nadal lubi powisiec na cycku kilka godzin. Zwlaszcza w nocy i w godzinach popoludniowych. Jak przysypiam.)
W niedziele spacerki rowniez 2 zaliczone. Tata i pierworodny. Ja tylko jeden z Mlodszym. Po poludniu Katek ryk odwalil na placu zabaw. Owszem, zle go na karuzele wkladalam i sie rabnal, ale zeby takie wycie...???? Na koniec sam nie wiedzial o co. Wymyslal "opa", "buju", "kolo"[karuzela]. Do dziadka nie, do domu nie. Ja go niose, ten wrzeszczy opa. W koncu Slubny sie wkurzyl, chwycil Wyjca na rece i zatargal do domu. Mi oddal wozek z dwukrotnie obudzonym i wyjacym Kluskiem. [A Terrorist ma donosny wrzask wiec nie dziwie sie placzu z wozka.]
Slubny panowal w domu sytuacje i poszcedl do tesciow. O czym sasiad, naprawiajacy plot mnie poinformowal:) Tez poszlam. Pierwszy raz od przeszlo miesiaca, kiedy to uslyszalam stos rad i zrezygnowalam z wizyt. Przemoglam sie, ale z nastawieniem : jedno wtracenie, jedna rada i wychodze. Wyszlam... jak Klusek koncert ze zmeczenia zaczal odwalac:)
Chce wiecej takich weekendow. O spacery mi chodzi... a nie wizyty u tesciow:)
Ostatnio czytam sobie blogi innych. Na mojego jakos czasu ani weny mi brak. Zreszta Klusek ostatnio wisi na cycku pol nocy i cale przedpoludnie. Butli wcale nie toletuje. Nawet z herbatka. Wypycha skutecznie jezyczkiem, a jak za dlugo staram sie przytrzymac, konczy sie to placzem.
Jabluszko tez mu mniej smakuje niz na poczatku, ale wciskam. Niestety prężenie wystepuje. Nie tak jak kiedys. O nie! Kiedys przezywalismy horror. Zwlaszcza Dawid. Teraz da sie odwrocic jego uwage i zapomina, ze boli. Czyli jest o niebo lepiej.
Terrorist od wczoraj znowu chodzi do cioci. Niania sie wykurowala. Terrrist spedzil ze mna duzo czasu. I chyba wszyscy sa zadowoleni. Fakt, ze malego musze przekonywac do wyjscia z ciocia. Kilka dni i sam bedzie stal przy drzwiach po godz 8.00:)
Katek strasznie sie rozgadal. Buzia sie nie zamyka. Nawet jak sam bawi sie w pokju, caly czas nawija. Smiesznie laczy niektore wyrazy, zwroty. Zaprzeczenia brzmia tak:
ide nie,
mama patrz nie,
ale juz "Katek nie ce",
tata jedzie placy nie... itd.
Swira ma na punkcie kluczykow samochodowych. Nosi zestaw zapasowy i odpala swoja bryke. Na szczescie nie wynosi z domu. Po ciezkich rykach i probach wymuszenia, zrozumial.
Ostatnio calymi dniami pali w piecu. Zrobil sobie z jednej polki regalu. Wrzuca tam "wągel", "dewo" i kartki papieru. I "jusza" jakims dragiem:). Takie sa efekty chodzenia z dziadkiem do piwnicy ("picy"). "Ągień" rozpala jakas stara zapalniczka. Pierwszego dnia patrzylam z podziwem. I do teraz nie moge zrozumiec, ze przez tyle godzin nie znudzlo mu sie. Cale przedpoludnie, az poszedl spac. I ledwo sie obudzl juz sprawdzal, czy "peć jest ciepli". Wyobraznie to on ma...
Lamaga kuchenna ze mnie wyszla. Chcialam Terroryscie chlebek zrobic, bo sie dopominal, a zadko mu sie zdarza wolac o jedzenie.
I upierdolilam sobie na krajalnicy ogromna czesc opuszka z polowa paznokcia. Kurwa jak bolalo. Krew sie lala. Pol zlewu sie uzbieralo:) Jeden opatrunek, drugi, trzeci... Nawet nie zdarzylam porzadnie zamontowac bandaza na lapie, a juz byl do wymiany.
A smialam sie kiedys z Wu, ze sobie grabe poparzyla. Ja sobie prawie obcielam. Jezuuuusieee jak boli.