Kalendarz
pn |
wt |
sr |
cz |
pt |
so |
nd |
26 |
27 |
28 |
29 |
30 |
31 |
01
|
02 |
03
|
04 |
05
|
06 |
07
|
08 |
09 |
10 |
11 |
12 |
13 |
14 |
15 |
16 |
17 |
18 |
19 |
20 |
21 |
22 |
23 |
24 |
25 |
26 |
27 |
28 |
01 |
Archiwum luty 2009, strona 2
... sama, bez dzieci. Moze z 2-3 raz od przeszlo dwoch lat.
Slubnemu zalezalo,zebym wyszla. Sam chcial wyjsc wieczorem. Dlatego zaproponowal, zebym odwiedzila Wu. Coz za przyplyw milosierdzia.
Ale zawsze. Psychicznie odpoczelam.
Zobaczylam Jaska.
Kawke wypilam. Sesje zdjeciowa na dzien dobry Wu odstawila - ku memu niezadowoleniu, bom fotek nie lubie. No ale niech ma kobita. Skoro sprawia jej to przyjemnosc:)
Gadalysmy jak postrzelone. Chaotycznie. W koncu tyle czasu sie nie widzialysmy, tyle tematow na usta sie cisnelo.
Slubny mnie zaskoczyl telefonem : "Wykapac malego?" Tego to sie nie spodziewalam. Chyba bardzo mu na wyjsciu zalezalo:)))
A bylo juz dobrze. Ale nie jest. I chyba nie bedzie. Nie jest to mozliwe. Nie dogadamy sie ze Slubnym. Kazdy zyje w innym swiecie. Ja juz nie mam sil przenosic sie do jego swiata, on nawet nie probuje poznac mojego.
Tylko dzieci mi zostaly... tylko one szczescie mi daja. Szkoda, ze Slubny podcina wiecznie mi skrzydla. moze kiedys jeszcze je rozprostuje... moze kiedys...
Siedze i lzy same cisna sie na powieki. Niby nic nie robi, ale zniszczyl mnie. Zniszczyl i ciezko bedzie odbudowac dawna JA. Jezeli wogole sie da...
Mam dola. Zreszta zawsze jak mysle o nas w tych kategoriach. I zawsze plakac mi sie chce. Tylko sie powstrzymuje... chory Terrorysta siedzi na pufie i mi sie przyglada. Musze byc silna... dla niego, dla Kluska...
No i sobie zycie plynie... Leniwie... jesli przy malych dzieciach mozna tak powiedziec. Codziennie to samo. Rytm dnia zachowany.
Tylko wczoraj zostal zburzony. Znowu ryli nam dom. Jakies napowietrzniki montowali. Bo znowu sufit robil sie mokry. Podobno za duzo pary, ktora nie ma ujscia. No zobaczymy jak to bedze. Bo znowu wydatek niespodziewany.
Ja odzyskalam jakis spokoj wewnetrzny. Mam w sobie cierpliwosc. Ciesze sie , ze moge byc w domu z dziecmi. Ciesze sie, ze mam te moje Szkraby. Sa dla mnie jak narkotyk. Nic nigdy w zyciu tak mnie nie napedzalo. A ze czasu dla siebie niewiele? Coz. Przy Terroryscie praktycznie wcale go nie mialam. Wtedy zapomnialam co to JA. Przez 18 miesiecy... chwili dla siebie. Glupich 5 min nie mialam. Nikt na spacer nie zabral, nikt sie nie zainteresowal.
Tak. Mialam wtedy jakis zal, przesyt dzieckiem. Meczylo mnie siedzenie w domu, w pieluchach, zupkach i ciaglym rykiem i krzykiem pierworodnego. Baterie sie wyczerpaly...
A teraz jakis wiatr w zagle. Slonce nade mna swieci.
Terrorysta u niani. Dawid spokojniutki. Czas dla mnie wyskrobie. Slubny interesuje sie dziecmi. Nawiazuje kontakt z najmlodszym. Przy Terroryscie nie potrafil, omijal malego szerokim lukiem...
Dzieci laduja moje akumulatory, wywoluja usmiech na twarzy, lzy wzruszenia, radosc z kazdego dnia... szczesie, tak daja szczescie.
Dawid od nie pamietam kiedy zasnal w okolicach 24.00. Szok. Do tej pory musialam mu towarzyszyc do 3.00. A wczoraj normalnie uwierzyc nie moglam. I spal do 6.00 rano. Tzn krecil sie w okolicach 5.00, ale go olalam:). Taka wyrodna matka ze mnie.
Sie porobilo. Dawid zaczal smarkolic z czwartku na piatek. Zreszta mnie tez cos bralo. W piatek my ze Slubnym do moich Rodzicow, a Dawid do babci, gdzie przyjechal lekarz. Mariusz stwierdzil, ze na szczescie tylko katar, ale duzo nosic i wyzej klasc glowke, zeby na oskrzela nie zeszlo. Ok. Tak robimy.
W sobote Terrorysta sprzedany na noc dziadkom, Slubny na piwko, ja nosze od 21.00- 3.00 Dawida. Wsciekam sie, bo jak dzwonie do Slubnego, ze juz sil mi brak, to on pyta "Mam przyjsc?". Noz kurwa. Chyba oczywiste. Przyszedl... o 2.30... a dzwonilam o 1.00... niezbyt kontaktowal... gowno pomogl.
Dawid na szczescie dal pospac do 8.30 :))). I potem tez. Zreszta spi do teraz z przerwa na jedzenie (a jest 15.30).
W miedzyczasie Slubny mnie budzi, ze Terrorysta chory. Rodzice nie spali cala noc, bo maly piszczal co chwila. Dundle do brody mu wisza. Nie wiem, jeszcze nie widzialam. Maly siedzi sam ze Slubnym u rodzicow (tescie wyjechali), bo sie uparl, ze do domu nie idzie. Ponoc strasznie marudny.
Ciezka noc sie szykuje.
Cholera Dawid kaszle...